reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Wątek dla mam,które starają się o kolejne dziecko :)

Ja rodziłam wszystkie dzieci w jednym szpitalu i naprawdę te 19 czy 17 i 14 lat temu to ciemnogród taki w stosunku do tego co jest teraz...
Nie licząc faktu, że mnie lekarz w twarz uderzył bo źle parlam 😒 no sporo tych doświadczeń mam.
Jednak właśnie w 2011 coś zaczęło się zmieniać, powoli ale na plus, już calkiem inaczej byłam traktowana, nacięcia mogłam odmówić jak i innych zabiegów typu lewatywa itd, o wszystko pytali.
Najmłodsze dzieci to już bajka, czułam się dobrze zaopiekowana, jedzenie takie, że przez chwilę się zastanawiałam czy nie jestem w prywatnej placówce, fizjo na miejscu który był do dyspozycji naszej, no same plusy.

Zmieniając temat dziewczyny, podpowiedzcie jakie mogę sobie ja wykonać badania przed następnymi staraniami? Teraz były dwa poronienia pod rząd..nie chcę zgłębiać niewiadomo czego, bo nie mam na to siły, ale może jakaś podstawa?
Z lekarzem też oczywiście pogadam.
Jak można uderzyć rodzącą w twarz 😳 W głowie się nie mieści...
Też źle parłam przy pierwszym porodzie i w ogóle parte trwały 50 minut, byłam o krok od kleszczy. Przy drugim jak już wiedziałam jak przeć to 15 minut i po sprawie 😉

Co do badań to niestety nie wiem. Mam nadzieję, że lekarz Cię dobrze pokieruje 🙂
 
reklama
Miałam/mam - tylko wiesz ja nie mówię o siłowni raz w tygodniu dla własnego komfortu. Tylko o kilkugodzinnych codziennych treningach do triathlonu 😅
Takie tam wiesz 100km pykniete codziennie rowerem, do tego basen i bieganie 😅

Edit. Choć biegania nienawidzę i to zawsze po łebkach
Triathlon ?
Tv Land What GIF by YoungerTV
 
Jak można uderzyć rodzącą w twarz 😳 W głowie się nie mieści...
Też źle parłam przy pierwszym porodzie i w ogóle parte trwały 50 minut, byłam o krok od kleszczy. Przy drugim jak już wiedziałam jak przeć to 15 minut i po sprawie 😉

Co do badań to niestety nie wiem. Mam nadzieję, że lekarz Cię dobrze pokieruje 🙂
Ja miałam wtedy ledwo skończone 19 lat, dla mnie szokiem był sam poród, to felerne nacięcie a jeszcze parlam w twarz a nie w brzuch no i dostałam na opamiętanie, pamiętam to doskonale...
 
Moja mama ,gdy była na porodówce po porodzie mojej siostry (najmłodsza moja siostra ma 28l w tym roku + miałabym jeszcze 21letniego brata albo siostrę ale mama straciła ciążę w ok 14tyg)
To mówiła ,że obok była młoda dziewczyna do porodu,miała 17/18 lat - mówiła ,że ją bolą skurcze itd. i prosiła o pomoc to ordynator oddziału z tekstem - a jak rozkładałaś nogi to nie bolało?
Pozwałabym go za takie coś
 
Jak ja rodziłam starszaka to dostałam Nalpain - ból jak był tak był, ale było mi weselej 😅 Przy drugim porodzie tylko paracetamol. Chwilę przed drugim porodem zaczęło byc dostępne znieczulenie zewnątrzoponowe w tym szpitalu, ale naczytałam się o bólach popunkcyjnych, a że dla mnie ból głowy to najgorsze co może być to wolałam się przemęczyć bez znieczulenia 😅

Ja miałam znieczulenie za "pierwszym razem" (bo cesarka to wiadomo ;) ) i dla mnie minus to, to że poród trwał te 6h więc niby niedługo, ale myślę że bez byłby szybszy skoro taki bez trwał nawet nie 2h.
Drugie to, że ja dostałam je w pompie i na partych ono nadal mocno działało - fajnie, że zero bólu, ale też ja kompletnie nie wiedziałam kiedy przeć, nie umiałam się do końca dogadać z położną, no było bardzo ciężko, ta faza trwała u mnie prawie 2h. Z tym, że nie wiem czy to kwestia bycia po cesarce, czy po prostu danego lekarza, ale ja usłyszałam, że jak nie urodzę w 5 minut to robimy cesarkę.
Nie było opcji, ani nacięcia, ani vaccum.
 
No to opiszę jak to się u mnie podziało z ty porodem. Generalnie rodziłam tydzień po terminie, bo mała nie chciała wyjść, więc skierowanie miała. Rano o 7:30 byliśmy na izbie przyjęć ( a od 3 w nicy już dostałam skurczy chhba z tego stresu). Położna zbadała mnie i podłączyła pod ktg, było 4 cm rozwarcia ale skurcze mniej intensywne, ale i tak bolały 😝 Po badaniu dali mnie do swojej sali porodowej i zrobili test na covid ( marzec 2021 rok covidowy ). Dwa razy badali mi rozwarcie, tak bolesne badanie, że masakra, zamiast powoli to robić, to wkładały te palce z impetem jak u krowy, że nie umiałam się rozluźnić a one nie umiały mnie zbadać... Po badaniu zaczęłam mocno krwawić i ciągle ze mnie ciekło... Skurcze i rozwarcie rozkręcały się powoli, dlatego zrobiły mi lewatywę, po lewatywie skurcze stały się ciut mocniejsze. Po godzinie czy dwóch dostałam zastrzyk na wywołanie skurczy, podziałało, bo były już mocniejsze, ale rozwarcie tylko 7 cm. Rozwarcie nie postępowało, więc podali mi oksytocyne i po niej już skurcze były naprawdę tak bolesne, a później poczułam, że już zaczynają się powoli parte. Położna mnie zbadała i było tylko 8 cm rozwarcia a ja już miałam takie bóle i ciśnienie na parte, że masakra. I kazała mi się od razu położyć. I wtedy ona na skurczu włożyła mi rękę i zaczęła palcami rozwierać tą szyjkę do 10 cm. Mówię Wam, to był taki ból, że myślałam, że tam zejdę... Generalnie mówiłam co myślę, że boli mocno itp.

No i zaczęły się parte. Powiem tak, poród był dla mnie bardzo ciężki i traumatyczny. Parte tak bolały, że miałam lęk przed partymi. Położne mówiły, że mam wziąć głęboki oddech i przeć ale nie wypuszczać powietrza, a ja ciągle wypuszczałam drąc się w niebo głosy, co nie dawało żadnego efektu... W trakcie przyszło więcej osób i generalnie aż 5 osób było przy mnie w trakcie porodu, dwie polozne, doktor, lekarka dziecięca i jakąś jeszcze babeczka. Po dłuższym bezskutecznym parciu doktor powiedział, że musi mi pomóc wypchać małą i na skurczy gdy ja pchałam on rękami naciskał mi na brzuch i kład się całym ciałem na mnie gdzie ja nie mogłam w tym momencie oddychać, bo leżał mi na przeponę i musiałam klepać go w rękę, żeby zszedł że mnie, żebym mogła wziąć oddech 🫣 ból nieziemski... Płakałam tam z bólu, nie miałam już siły dalej rodzić, bo w nocy spałam tylko 1,5 h i zjadłam rano tylko pół bułki. W pewnym momencie mówiłam im już, że staram się ale chyba nie dam rady i czy można jeszcze cesarkę zrobić, na co doktor powiedział, że już za późno bo dziecko jest w kanale rodnym i jedyny sposób to próżnociąg. A ja absolutnie chciałam tego uniknąć, więc wiedziałam, że muszę się zmobilizować by małą urodzić. No i parlam, ale skurcze też nie były na tyle silne, żebym mogła na jednym skurczy przeć 2-3 razy, tylko raz i było koniec. Więc zostałam nacięta ( na skurczu), ale ból nacięcia był masakrycznie bolesny, jakby na żywca mnie ktoś wziął i zaczął ciąć 😱 Co chwilę mierzyli tętno dziecka. Aż w pewnym momencie gdy przyłożyli aparat do brzucha i nie było słychać tętna, doktor tylko popatrzył na położną i powiedział " robimy bo inaczej się nie da" ( wiedzieli, że nie dam rady urodzić samodzielnie więc musieli zacząć działać) i wzięli mnie za stopy, wyprostowali nogi i mocno przycisnęli do brzucha a ja wiedziałam, że w tym momencie muszę już mocno przeć i tak też zrobiłam, następnie znów wyprostowali mi nogi i znów przycisnęli mocno do brzucha i wtedy mała wyskoczyła, cała w smółce, która oddala w środku i w zielonych wodach.
Straciłam dużo krwi po porodzie, urodziłam o 15 i do końca dnia i połowa drugiego byłam bardzo słaba i kręciło mi się w głowie. A idąc pod prysznic wieczorem to im tam zemdlałam i mnie we dwie położne zaprowadzały do łóżka. Miałam anemię po porodzie.

Ciąg dalszy później o córce.
 
No to opiszę jak to się u mnie podziało z ty porodem. Generalnie rodziłam tydzień po terminie, bo mała nie chciała wyjść, więc skierowanie miała. Rano o 7:30 byliśmy na izbie przyjęć ( a od 3 w nicy już dostałam skurczy chhba z tego stresu). Położna zbadała mnie i podłączyła pod ktg, było 4 cm rozwarcia ale skurcze mniej intensywne, ale i tak bolały 😝 Po badaniu dali mnie do swojej sali porodowej i zrobili test na covid ( marzec 2021 rok covidowy ). Dwa razy badali mi rozwarcie, tak bolesne badanie, że masakra, zamiast powoli to robić, to wkładały te palce z impetem jak u krowy, że nie umiałam się rozluźnić a one nie umiały mnie zbadać... Po badaniu zaczęłam mocno krwawić i ciągle ze mnie ciekło... Skurcze i rozwarcie rozkręcały się powoli, dlatego zrobiły mi lewatywę, po lewatywie skurcze stały się ciut mocniejsze. Po godzinie czy dwóch dostałam zastrzyk na wywołanie skurczy, podziałało, bo były już mocniejsze, ale rozwarcie tylko 7 cm. Rozwarcie nie postępowało, więc podali mi oksytocyne i po niej już skurcze były naprawdę tak bolesne, a później poczułam, że już zaczynają się powoli parte. Położna mnie zbadała i było tylko 8 cm rozwarcia a ja już miałam takie bóle i ciśnienie na parte, że masakra. I kazała mi się od razu położyć. I wtedy ona na skurczu włożyła mi rękę i zaczęła palcami rozwierać tą szyjkę do 10 cm. Mówię Wam, to był taki ból, że myślałam, że tam zejdę... Generalnie mówiłam co myślę, że boli mocno itp.

No i zaczęły się parte. Powiem tak, poród był dla mnie bardzo ciężki i traumatyczny. Parte tak bolały, że miałam lęk przed partymi. Położne mówiły, że mam wziąć głęboki oddech i przeć ale nie wypuszczać powietrza, a ja ciągle wypuszczałam drąc się w niebo głosy, co nie dawało żadnego efektu... W trakcie przyszło więcej osób i generalnie aż 5 osób było przy mnie w trakcie porodu, dwie polozne, doktor, lekarka dziecięca i jakąś jeszcze babeczka. Po dłuższym bezskutecznym parciu doktor powiedział, że musi mi pomóc wypchać małą i na skurczy gdy ja pchałam on rękami naciskał mi na brzuch i kład się całym ciałem na mnie gdzie ja nie mogłam w tym momencie oddychać, bo leżał mi na przeponę i musiałam klepać go w rękę, żeby zszedł że mnie, żebym mogła wziąć oddech 🫣 ból nieziemski... Płakałam tam z bólu, nie miałam już siły dalej rodzić, bo w nocy spałam tylko 1,5 h i zjadłam rano tylko pół bułki. W pewnym momencie mówiłam im już, że staram się ale chyba nie dam rady i czy można jeszcze cesarkę zrobić, na co doktor powiedział, że już za późno bo dziecko jest w kanale rodnym i jedyny sposób to próżnociąg. A ja absolutnie chciałam tego uniknąć, więc wiedziałam, że muszę się zmobilizować by małą urodzić. No i parlam, ale skurcze też nie były na tyle silne, żebym mogła na jednym skurczy przeć 2-3 razy, tylko raz i było koniec. Więc zostałam nacięta ( na skurczu), ale ból nacięcia był masakrycznie bolesny, jakby na żywca mnie ktoś wziął i zaczął ciąć 😱 Co chwilę mierzyli tętno dziecka. Aż w pewnym momencie gdy przyłożyli aparat do brzucha i nie było słychać tętna, doktor tylko popatrzył na położną i powiedział " robimy bo inaczej się nie da" ( wiedzieli, że nie dam rady urodzić samodzielnie więc musieli zacząć działać) i wzięli mnie za stopy, wyprostowali nogi i mocno przycisnęli do brzucha a ja wiedziałam, że w tym momencie muszę już mocno przeć i tak też zrobiłam, następnie znów wyprostowali mi nogi i znów przycisnęli mocno do brzucha i wtedy mała wyskoczyła, cała w smółce, która oddala w środku i w zielonych wodach.
Straciłam dużo krwi po porodzie, urodziłam o 15 i do końca dnia i połowa drugiego byłam bardzo słaba i kręciło mi się w głowie. A idąc pod prysznic wieczorem to im tam zemdlałam i mnie we dwie położne zaprowadzały do łóżka. Miałam anemię po porodzie.

Ciąg dalszy później o córce.

OMG ile tu jest złych procedur! I to w 2021 roku! Szok :(
 
Moja mama ,gdy była na porodówce po porodzie mojej siostry (najmłodsza moja siostra ma 28l w tym roku + miałabym jeszcze 21letniego brata albo siostrę ale mama straciła ciążę w ok 14tyg)
To mówiła ,że obok była młoda dziewczyna do porodu,miała 17/18 lat - mówiła ,że ją bolą skurcze itd. i prosiła o pomoc to ordynator oddziału z tekstem - a jak rozkładałaś nogi to nie bolało?
Pozwałabym go za takie coś
Mojej koleżance też tak powiedzieli i to nie 28 a 17 lat temu. Na znieczulenie najpierw za wcześnie potem za późno i skoro seks nie bolał to poród też nie 🫣
 
reklama
No to opiszę jak to się u mnie podziało z ty porodem. Generalnie rodziłam tydzień po terminie, bo mała nie chciała wyjść, więc skierowanie miała. Rano o 7:30 byliśmy na izbie przyjęć ( a od 3 w nicy już dostałam skurczy chhba z tego stresu). Położna zbadała mnie i podłączyła pod ktg, było 4 cm rozwarcia ale skurcze mniej intensywne, ale i tak bolały 😝 Po badaniu dali mnie do swojej sali porodowej i zrobili test na covid ( marzec 2021 rok covidowy ). Dwa razy badali mi rozwarcie, tak bolesne badanie, że masakra, zamiast powoli to robić, to wkładały te palce z impetem jak u krowy, że nie umiałam się rozluźnić a one nie umiały mnie zbadać... Po badaniu zaczęłam mocno krwawić i ciągle ze mnie ciekło... Skurcze i rozwarcie rozkręcały się powoli, dlatego zrobiły mi lewatywę, po lewatywie skurcze stały się ciut mocniejsze. Po godzinie czy dwóch dostałam zastrzyk na wywołanie skurczy, podziałało, bo były już mocniejsze, ale rozwarcie tylko 7 cm. Rozwarcie nie postępowało, więc podali mi oksytocyne i po niej już skurcze były naprawdę tak bolesne, a później poczułam, że już zaczynają się powoli parte. Położna mnie zbadała i było tylko 8 cm rozwarcia a ja już miałam takie bóle i ciśnienie na parte, że masakra. I kazała mi się od razu położyć. I wtedy ona na skurczu włożyła mi rękę i zaczęła palcami rozwierać tą szyjkę do 10 cm. Mówię Wam, to był taki ból, że myślałam, że tam zejdę... Generalnie mówiłam co myślę, że boli mocno itp.

No i zaczęły się parte. Powiem tak, poród był dla mnie bardzo ciężki i traumatyczny. Parte tak bolały, że miałam lęk przed partymi. Położne mówiły, że mam wziąć głęboki oddech i przeć ale nie wypuszczać powietrza, a ja ciągle wypuszczałam drąc się w niebo głosy, co nie dawało żadnego efektu... W trakcie przyszło więcej osób i generalnie aż 5 osób było przy mnie w trakcie porodu, dwie polozne, doktor, lekarka dziecięca i jakąś jeszcze babeczka. Po dłuższym bezskutecznym parciu doktor powiedział, że musi mi pomóc wypchać małą i na skurczy gdy ja pchałam on rękami naciskał mi na brzuch i kład się całym ciałem na mnie gdzie ja nie mogłam w tym momencie oddychać, bo leżał mi na przeponę i musiałam klepać go w rękę, żeby zszedł że mnie, żebym mogła wziąć oddech 🫣 ból nieziemski... Płakałam tam z bólu, nie miałam już siły dalej rodzić, bo w nocy spałam tylko 1,5 h i zjadłam rano tylko pół bułki. W pewnym momencie mówiłam im już, że staram się ale chyba nie dam rady i czy można jeszcze cesarkę zrobić, na co doktor powiedział, że już za późno bo dziecko jest w kanale rodnym i jedyny sposób to próżnociąg. A ja absolutnie chciałam tego uniknąć, więc wiedziałam, że muszę się zmobilizować by małą urodzić. No i parlam, ale skurcze też nie były na tyle silne, żebym mogła na jednym skurczy przeć 2-3 razy, tylko raz i było koniec. Więc zostałam nacięta ( na skurczu), ale ból nacięcia był masakrycznie bolesny, jakby na żywca mnie ktoś wziął i zaczął ciąć 😱 Co chwilę mierzyli tętno dziecka. Aż w pewnym momencie gdy przyłożyli aparat do brzucha i nie było słychać tętna, doktor tylko popatrzył na położną i powiedział " robimy bo inaczej się nie da" ( wiedzieli, że nie dam rady urodzić samodzielnie więc musieli zacząć działać) i wzięli mnie za stopy, wyprostowali nogi i mocno przycisnęli do brzucha a ja wiedziałam, że w tym momencie muszę już mocno przeć i tak też zrobiłam, następnie znów wyprostowali mi nogi i znów przycisnęli mocno do brzucha i wtedy mała wyskoczyła, cała w smółce, która oddala w środku i w zielonych wodach.
Straciłam dużo krwi po porodzie, urodziłam o 15 i do końca dnia i połowa drugiego byłam bardzo słaba i kręciło mi się w głowie. A idąc pod prysznic wieczorem to im tam zemdlałam i mnie we dwie położne zaprowadzały do łóżka. Miałam anemię po porodzie.

Ciąg dalszy później o córce.
To brzmi jak rzeź
 
Do góry