IZYDA...tak naprawde tego nie chce... J. nie pomaga, jak sa sukcesy to sie ciesz... pewno,ale kiedy potrzeba systematycznej pracy nad Klaudia umywa rece... i slysze kiedy Klaudia przynosi trzy paly pokolei (bo on tak sprawdza jej lekcje kiedy ja pracuje od 14-22) za material ktory ma opanowany.. Klaudia jak to Klaudia, siedzi na lekcji... nie wiem co robi ,napewno nie zajmuje sie tym co powinna bo na dwie strony rozwiazanych przez nia przykladow w klasie zaden nie jest dobrze... przychodzi do domu i robi to od nowa... SAMA... to samo robi dobrze..WSZYSTKO...J. jest zadowolony ze mala wszystko dobrze poprawi... Ja mu tlumacze ze ona musi to robic w szkole dobrze a nie w domu,bo tam ja oceniaja... w ten sposob w oststnich dniach dostala trzy paly ze ten sam material... co z tego ze umie jak w szkole tego nie widac, nie pracuje... skonczylo sie klotnia, uslyszalam ze ja chce z niej zrobic niewiadomo kogo, ze przeze mnie jest taka i wszystko co sie dzieje nie tak to dzieki mnie( to tylko jedna sytuacja z ostatnich dni)... Wiec powiedzialam ze ma szukac sobie mieszkania jezeli uwaza ze krzywdze jego dziecko tym ze wymagam(ostatni mies do swiat bylo naprawde super,pani ja chwalila ze tak pracuje,powiedziala ze wezmie ja na konkurs czytania,to ze dostaje dobre oceny powoduje ze jest bardziej pewna siebie,wiecej sie rozmawia,chetnie siada do lekcjii, nie ma kary i jest dobrze) ze tyle wkladam roboty w to zeby nie zmarnowac tego co juz osiagnela,to nie tylko moja praca ale przede wszystkim jej...a nie jest jej latwo bo widze.. Powiedzialam mu ze nikogo na sile nie chce uszczesliwiac, jezeli chce ze dwa -trzy lata prowadzic do szkoly specjalnej to niech ja sam wychowuje,bo sama nie rusza z miejsca wtedy nie bedzie mial do nikogo pretensji.. Nie chce sie klocic... nie znosze tego... Klaudia to slyszy,J ustynka tez...Jestem zmeczona tym ze ostatnio jak potrzeba pomoc, to J. robi mi takie wyrzuty... Przemyslal... ale ja twardo ze od maja ma sie wyprowadzic... ze ja mu mieszkanie znajde.. bedziemy zyc osobno.. Powiedzialam tez ze Klaudie to moge pchac do pracy,pomagac, praca zmuszac do wysilku..ale nie jego,do tego zeby mi pomagal przy pracy nad jego dzieckiem bo to zadna laska... tylko obowiazek... Stara sie teraz... sprawdza jej te lekcje, rozmawiamy... stwirdzil ze nie chce mnie stracic, ze wie ze beze mnie jak zostanie sam nie poradzi sobie z nia... I ja o tym wiem... Mam nadzieje ze cos dotarlo do niego... Wczoraj Klaudia znowu wywinela numer.... ja sie nie odzywalam,tata z nia rozmawial.... miedzy tym zapytal czy ona by chciala wyprowadzic sie z tad.. do babci.. Klaudia powiedziala ze nie chce nigdzie sie wyprowadzic,zapytal dlaczego nie, u babci przeciez bylo dobrze...ona nie chce bo tu sa wszystkie klasy, ma siostre, psa, chce miec mame...a J specjalnie ale bedziesz miala mnie i babcie... Klaudia dalej ze nie chce bo chce tu z mama mieszkac... i ze tu jest najlepiej...Sluchalam tego, az mnie sciskalo... Przyszla do mnie sie przytulic az sie trzesla... Nie moge tego zrobic chociaz czasem wysiadam... Chyba juz jestesmy rodzina w stu proc... Mam nadzieje ze sie jakos pouklada....