Zabulinka_86
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 24 Luty 2012
- Postów
- 1 156
Kochana fizycznie czuję się dobrze. Dziękuję, że pytasz. Natomiast psychicznie coraz gorzej. Ja ogólnie mam taki charakter, że wszystko trzymam w sobie i jak wybuchnę, to na maca. To nie jest dobre, walczę z tym ale tak już mam. Jeżeli mam coś np. Do męża to kumuluję to a potem mała rzecz potrafi sprawić, że wybucham, płacze itd.No i bardzo dobrze, sobota już blisko
Jak się czujesz w ogóle?
Jak były pęcherzyki widoczne to myślę, że owu była Trzymam kciuki, żebyś ciotkę dostała, wtedy będzie wszystko jasne
Tak samo mam teraz. Przed ludźmi nie pokazuję bólu, po co mają się cieszyć. Ten kto tego nie przeżył to nie zrozumie a podejrzewa, że są odoby, które myślą "dobrze jej tak". Także w pracy staram się zachowywać, jakby nic się nie stało. Poza tym każdy ma swoje życie i naprawdę nie przejmuje się innymi. Jedna koleżanka, z którą siedzę w pokoju jako jedyna wie, że jestem po 2 stratach, to ostatnio mi opowiadała jak była u sąsiadki, która niedawno urodziła i maluszek ma 3 tygodnie i że taki słodki itd. No zabolało mnie i to bardzo. Ja wiem życie toczy się dalej, ale mogła ugryź się w język. Ostatnio trochę rzeczy też się nałożyło. W sumie to pierdoły, ale kumuluję w sobie i czuję, że psycha siada. Np. Ostatnio te badania,niby też głupota, ale dzwoniłam, pytałam a tu zonk. Ostatnio wjechałam w dziurę autem i zaczęło mi coś skrzypieć. Zadzwoniłam do mechaników, ogólnie dostać się do nich to masakra. Zadzwoniłam do innego, to mówi, że on zmienia miejsce i żeby zadzwonić po weekendzie. Dzwonię on dobra podrzuć samochód po południu jeszcze na stare miejsce. Podjeżdżam a tu pozamykane na 4 spusty. Dzwonię a on, że przeprasza ale musiał pilnie wyjść- ale k... są telefony. Dobra na drugi dzień porzuciłam to był czwartek i mam czekać na telefon. Przychodzi sobota o nic. Dzwonię i nie odbiera. Dobra dam spokój zadzwonię w poniedziałek. Dzwonię a on do mnie- Paweł do Ciebie nie dzwonił??? Bo jemu przekazałem auto i on robi i że jeszcze klocki i tarcze są do wymiany (Paweł to nowy właściciel). Myślę sobie k...a zostawiłam innemu a on przekazałem innemu bez mojej zgody ( ten nowy to taki mechanik, który miał już warsztat w okolicy i mąż u niego robił remont silnika 4 miesiące i ogólnie coś tam spieprzył, ale to długa historia). Za chwilę dzwoni ten Paweł i mówi, że jeszcze te tarcze i klocki i że wymienili jakieś mocowanie amortyzatora i z drugiej strony by się przydało też wymienić. Myślę ok, tylko najpierw powiedz jaki koszt wyjdzie. Dobra on zaraz oddzwoni. Zaraz to było na drugi dzień!!! Dobra mówię rób i kiedy będzie auto. Mówi że jutro, czyli miało być wczoraj. Dzwonię o 15 czy auto gotowe, to mówi, że jeszcze kończą i mówi, że wyszło taniej i zaraz policzy. To mówię, żeby smsa wysłał. Wysłał z tą samą kwotą co na początku. Odpisałam tylko, że miało być mniej i o której po auto przyjść. Cisza. Czekam i czekam i zadzwoniłam po 18 a on, że czekał na mnie i pojechał do domu... No tak mnie zirytował i wkurzył, że miałam ochotę coś rozwalić. Mówi, że może kolega jeszcze jest i zaraz zadzwoni. Oczywiście znowu cisza. Dzwonię kolejny raz a on że kolega nie odbiera.
Sorki za moje wypociny, wiem, że nie na temat, ale jak ludzie mogą się tak zachowywać... Nie rozumiem tego, to jest okropne.
Przez tą głupią sytuację jak mąż wrócił to zaczęłam ryczeć jak głupia. Wszystko mi się kotłowało w myślach. Czuję się teraz tak stłamszona psychicznie. Wiem ludzie mają poważniejsze problemy, ale tyle różnych pierdół mi się nałożyło...