Dzisiaj już o niebo lepiej. Co prawda nos zawalony, gardło dalej boli, ale już nie tak jak wczoraj. Wzięłam na noc Apap, spocilam się jak świnka, ale jest lepiej. Wczoraj to już myślałam, ze coś nie tak jest z moim termometrem bo temperatura w ciągu godziny potrafiła mi się 3 razy zmienić. I tak skakała od 36,2 do 37,6’. Mierzylam 3 niezależnymi termometrami i niestety to prawda, wahania spore. Dzisiaj kontynuuje leczenie.
@Aga10_2018
u nas na Woli prywatne przedszkola i żłobki już pozamykane od jakiegoś miesiąca... Nie zdążyli dobrze ruszyć od września i musieli się zamknąć, a bo to dziecko przyniosło, a to nauczyciel... O dziwo, państwowe jeszcze jakoś zipią
Twój pomysł z ucieczką do mniejszej miejscowości jest dobry, o ile w tej miejscowości nie będzie tej zarazy na taka skalę... jak pojawił się wirus w pierwszym półroczu to nas tez nie można było spotkać w Warszawie. A to pojechaliśmy do moich rodziców, gdzie przez bardzo długi czas nie było w ogóle zachorowań. Burmistrz dbał o swoich wyborców
i każdy mieszkaniec otrzymywał maski wielorazowego użytku, zakupowane były testy i każdy mógł się przebadać. Zachorowalność do września wynosiła niecałe 30 osób z całego powiatu! Co prawda jak można zauważyć im bardziej na północ tym tych zachorowań było mniej, ale teraz przez półtora miesiąca skoczyła tam do 120 osób, wiec dotknęło i ich. Jeździliśmy jeszcze do teściów, oni maja bardzo duża działkę. To było rozwiązanie z tymi podróżami. Teraz wszędzie gdzie byśmy mogli pojechać są strefy czerwone :/ a ja co tydzień musiałabym wracać do Warszawy na kontrole. Zatem taka skórka za wyprawkę. Od rodziców to pół biedy, bo to 140km, ale od teściów już 350km. Wiec postanowione, ze siedzimy w Warszawie. Mieszkamy na osiedlu, gdzie wszystko mamy pod nosem, zakupy online nam przywiozą, nie będzie zle
a jak mamy gdzieś jechać to i tak autem.
Zdjecie pieseła wrzucam
tylko proszę nie oceniajcie bałaganu
@Wielka Mi :)
Jeśli tak miałabym przejść COVID to bardzo chętnie, przynajmniej miałabym to już za sobą, wytworzyłyby się przeciwciała i na jakiś czas byłby spokój. Chociażby do porodu nie miałabym czynnika stresotworczego dodatkowego, ze na izbie przyjęć mnie nie przyjmą, dziecko po porodzie odizolują, bo COVID. A niestety chyba trzeba nastawić się na to, ze musimy się wszyscy z tym zmierzyć....