reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wada letalna mojej córeczki....

reklama
Witaj,

Jeszcze niedawno (2015 rok) byłam w podobnej sytuacji. Druga ciąża 19 tc(pierwsze poronienie) bardzo wyczekana, po trudnej drodze. Wszystko oprócz jakiś plamień,krwawień było ok. Zakupiłam detektor tętna żeby podsłuchiwać serduszko dziecka i być spokojniejsza. Na kolejną wizytę szliśmy spokojni bo przecież serduszko bije. Lekarz robił usg i cisza....na nerkach są liczne torbiele,mało wód płodowych - szok....lekarz na spokojnie wytłumaczył (wielotorbielowatość obu nerek-nerki nie pracują) a my jakbyśmy dostali po głowach cegłami. Bo przecież teraz miało być dobrze !!!! W samochodzie co dalej, rozpacz, może lekarz się pomylił szybko rejestrowałam się na konsultację do profesora. Na drugi dzień jechaliśmy na konsultację z nadzieją, jednak profesotek w bezczelny sposób nam ją odebrał. Nie da się nic zrobić i mam się stawić do niego do szpitala na usunięcie ciąży....ale jak? moje dziecko?usunąć?ot tak? Nie potrafiłam i do 32 tygodnia żyłam z nadzieją na cud...codzienny ból fizyczny (bo z dnia na dzień bezwodzie więc każdy ruch dziecka był bolesny) jak i psychiczny. Przecież w środku w brzuchu jest mój skarb, rusza się, żyję i jego iskierka ma zgasnąć?dlaczego....w 32 tygodniu w nocy zaczęły się skurcze,mimo wszystko jakoś byłam opanowana...nad ranem pojechaliśmy do szpitala, kiedy personel dowiedział się z jaką sytuacją się spotkał zachował się naprawdę stosownie. Dla maluszka była przygotowana woda święcona na szybki chrzest, wszyscy byli naprawdę bardzo mili....przeyrwałam skurcze,ból i urodziłam syneczka...mąż mówi, że próbował złapać powietrze jak malutka rybka jednak nic z tego, nie było pierwszego płaczu, było morze łez, ból psychiczny i tulenie naszego Anioła...naszego Synusia...nie ma odpowiedzi na trudne pytania, na żal. Leczyłam się u psychiatry i ta kobieta pomogła mi stanąć na nogi oczywiście wraz ze wsparciem męża....

Kochana czeka Was wiele ciężkich chwil...a może u Was zdarzy się cud,ja jadąc rodzić miałam nadzieję, że może jednak. Myślami jestem z Tobą, jesteś dzielną i wspaniałą mamusią, dajesz Tosi tyle szczęścia i miłości ile tylko możesz dać!!! Trzymajcie się dzielnie, jeśli potrzebujesz pisz [emoji173]
 
Kończymy 35tc.

Kiepsko... Jeżeli dotrwamy do terminu to zostały 4 tygodnie. Chciałabym żeby czas się zatrzymał. Bardzo się boję. Boję się porodu, to mój pierwszy. Nie dość, że sam jest stresujący to jeszcze cała ta sytuacja....
Nie Dociera do mnie to, że Maleństwo które noszę, które się kręci i co chwilę o sobie przypomina.... Nie zostanie ze mną. Płaczę jak słyszę ulubioną piosenkę w radiu - bo to jedyna chwilą kiedy Ona słucha ją razem ze mną. Płaczę jak widzę reklamy przyborów do szkoły, bo nigdy Jej nie kupię zeszytu, nigdy nie zaprowadze do szkoły. Nigdy nie powie do mnie MAMO.....Moje serce pęka każdego dnia.
Noszę na sobie pieluszkę tetrową. Po porodzie chce żeby mnie czuła... Co mogę więcej zrobić? :(
Kompletnie nie mam ochoty na kontakty z innymi ludźmi. Nie chcę rozmawiać z przyjaciółkami, z nikim. Czuję, że tracę mój cały świat. Chcę tylko moją Tosiulke....

Po ostatniej wizycie wiem, że waży ok 1700g. Prawa nerka jest powiększona i ledwo pracuje. W sobotę mamy wizytę w warszawie na echo serca płodu.

Jest bardzo silna i liczę że dotrzyma do końca że będzie i was wszystkich zaskoczy na dłużej niż myślicie:)
Będzie dobrze musisz w to mocno wierzyc ,bo kto jak nie matka właśnie..

Trzymam kciuki żeby było wszystko dobrze ❤❤i za Ciebie żebyś była silna !
 
@Itsaris podczytuje cie od poczatku, a moje serce raduje sie i peka z bolu razem z twoim [emoji22][emoji22][emoji22] Tak bardzo mi przykro, ze to wszystko na ciebie spadlo, a jednoczesnie nosze ogromna nadzieje na cud dla was dziewczyny. Pisze i placze, bo nawet nie umiem sobie wyobrazic jak bardzo twoja radosc przeszywa okropny bol i tesknota. Troszke to znam, bo 2 dzieci stracilam. Jednak nie mialam tej mozliwosci by czuc ich ruchy. Miec cudenko i czuc jak wymyka sie miedzy palcami... niech lekarze sie myla, ze Tosia z wami nie zostanie. Czytam i kombinuje, jakby ta sytuacja mnie dotyczyla. A moze porod cc, by dac malej szanse pobyc z wami, choc kilka godzin, dni... by porod nie oznaczal konca.
Jestem Ci ogromnie wdzieczna, ze pozwolilas sobie towarzyszyc w tych pieknych chwilach. Jest we mnie ogrom szacunku i wdziecznosci... jestes wspaniala. Cudownie przezywasz wasza obecnosc i relacje. Gdybym tylko moga wam nieba uchylic... wierz mi zrobilabym to. Wierze, ogromnie wierze w cud dla was, a skoro jest nas wiecej, to moze sie uda. Ja swoj maly cud mam. Synka, ktorego byc nie mialo. Niech i do ciebie taki maly WIELKI cud sie usmiechnie
 
Dziękuję za Wasze słowa.... Po każdej wiadomości cisną mi się do oczu łzy.... To pisanie tutaj na forum i wiadomości od Was są jakoś "podtrzymujące". Mogę się wygadać i zostać zrozumiała. Naprawdę każda z Was potrafi dodać mi sił, nawet w taki wirtualny sposób.

Witaj @kamisia871
Ze łzami w oczach przeczytałam Twój wpis. Bardzo, bardzo mi przykro, że Ciebie to spotkało. Wiem, jak to jest dostać 'cegłami po glowie' słysząc taka wiadomość. Nasza Tosia ma właśnie torbiele w prawej nerce, jest powiększona. Póki co pracuje druga nerka. Choć to, przy caloksztalcie, jest podobno najmniejszym problemem..... Dziękuję, że napisałaś i jesteś z nami ❤️

@Destino , dziękuję za Twoje słowa. Serce mi ściska, jak piszesz o swoich stratach. Cieszę się, że otrzymałaś swój cud ❤️ jest we mnie gdzieś w środku nadzieja... A może po prostu tak wielkie pragnienie. Czuję, że Tosia się z nami przywita. Wiem, że nie zostanie przy nas tak jak powinna, ale jest taka silna i uparta, że dotrwa.
Co do porodu. Właśnie dziś rozmawiałam o tym z lekarzem. Powiedział, że o wiele lepiej jest dla dziecka przyjść na świat naturalnie. Że takie przeciskanie się lepiej mu służy, oczyścić sobie płucka itd. Poza tym, poród przez cc nie uratuje Jej życia.... Naprawdę, sensownie mi to opisał i cały czas nastawiam się na poród sn. Nie zmienię naszego losu :(
 
36tc+2

Dziś była ostatnia wizyta w Warszawie na Agatowej.
Tosia bez zmian, ok 1700g (u każdego lekarza inaczej....). Nereczka prawa z torbielami, powiększona, a druga pracuje. Czy to oznacza, że jednak ma drożny przełyk, pije wody plodowe i siusia? Nie da się do końca tego ocenić. Ale tego się trzymam. Lekarz robi mi USG, tłumaczy skomplikowane rzeczy o tej nerce a moja pierwsza myśl wtedy- może będę mogła ją przystąpić do piersi?! Boże jakbym chciala.... Lekarz tak bardzo, bardzo ostrożnie się wypowiadał na Jej temat. Wiadomo, nie chce dawać nadziei. A ja, jak słysze, że serduszko nie jest w takim złym stanie, jest wydolne, większych, nowych wad nie widać... To myślę tylko o tym że Toś przeżyje poród, a może nawet troche dłużej...
Im bliżej porodu, tym bardziej taka nadzieja się mocniej tli.

Moja tata, dziadek Tosi, po każdej wizycie, z nieśmiałością pyta : - "Co mówił lekarz? Jest jakaś nadzieja, że wyzdrowieje?"
-"Nie jest gorzej, ale nie tato, Tosia nie wyzdrowieje"
Więcej nic nie mówi, ucina temat, posępnieje.... Za każdym razem, muszę gasić w nim iskre nadziei. Szalał jak się dowiedział, że będzie wnuk. Pierwszy! I to wnuczka dziadka, od początku zapowiadał mi, że będzie rozpieszczona, że już ma plan na budowę huśtawki i piaskownicy.... Dla moich rodziców, to też jest wielki ból. Czasami się denerwuje, że tata pyta o to czy Mała może jednak wyzdrowieje. Ale przecież on tak samo ma prawo być tym zrozpaczony i liczyć na cud.
 
Ostatnia edycja:
reklama
@Itsaris oczywiście,że rodzice przeżywają razem z nami...bardzo nas kochają i to ich również bardzo dotyka.
Mocno, mocno trzymam za Was kciuki, te wszystkie emocje są mi tak znane...w kwietniu minęły dwa lata jak nasz Bohater odszedł, a ja pamiętam każdy szczegół,każdy...niestety nie mamy dzieci, za nami 4 straty...12tc,32 tc,18tc i 7tc...
 
Do góry