reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wada letalna mojej córeczki....

reklama
A jak przez to przechodzi Twój facet? To co mnie spotkało tzn nas zmieniło mnie jestem inna osobą i pewnie Cię zaskoczę ze jest wiele zmian pozytywnych inaczej patrzę na życie i na to co jest ważne. Kiedyś usłyszałam fajne zdanie ze śmierć dziecka to tak jakbyśmy stracili część ciala część siebie np. Noge. Po amputacji nogi najpierw jeździ się na wózku, rehabilitacja potem o kuli. Trzeba się poprostu nauczyć żyć inaczej niż przed amputacja, jest to możliwe choć tak naprawdę nie będzie już tak samo. Wiem co to znaczy rodzic martwe dziecko... I wiem że gdyby nie Bóg w którego teraz chyba jeszcze mocniej wierze nie dałabym rady albo leczylabym się z depresji.
 
Oprócz tej strasznej informacji o chorobie córeczki, w ostatnich miesiącach spadło na nas wiele innych nieszczęść, m.in. mój partner w tym czasie stracił pracę. Cały okres ciąży był dla nas dość stresujący, potem doszły inne sprawy, taka fatalna kumulacja... Mimo tak łączącego cierpienia, niestety nie układa się między nami. A kolejne stresujące sytuacje, wszystko powoli pogarszają. W weekend wprowadziliśmy się do nowego mieszkania. Zero radości. Pokoik dla Tosi, pozostał neutralny :( Partner też bardzo to przeżywa, ale na swój, męski sposób. Wiem, że bardzo kocha Tosie, mówi do brzuszka, bardzo pragnął dziecka, gdyż to rowniez jego pierwsze.
Moje patrzenie na świat powoli się zmienia. Dopiero czas pokaże, w którą stronę, jak się zmieni. Czasami się właśnie nad tym zastanawiam, jak wpłynie ta historia na moje dalsze życie....
 
Właśnie jedziemy od 4.00 do Warszawy. Mamy spotkanie z genetykiem po odbiór całych wyników kariotypu. I mają też pobrać nasza krew do badań. Przez telefon Dr poinformował mnie, że wyniki wskazują, że możemy być nosicielami. Nie wskazuje to dobrze na przyszłość, na przyszłą ciąże. Więcej dowiem się za kilka godzin, a wyniki za parę tygodni. Też się tego boimy. Teraz nic nie mogę zrobić, żeby pomóc Tosi. A jeżeli, się okaże że nigdy nie będę mogła mieć zdrowego dziecka?! :(

Potem mamy kontrolną wizytę na echo serca u prof. Dangel. Dowiemy się jak Malutka sobie daje rade i czy się dzielnie rozwija..
 
Dobrze ze sa takie badania my też przechodzilismy różne pozwoliliśmy na sekcje zwłok bo ja już nie chciałam czegoś takiego drugi raz przeżywać był stres w oczekiwaniu na wyniki. Ale wiem że gdyby się okazało że kolejne dziecko też może by chore to bym się nie zdecydowała na takie ryzyko. Wiem ze to ciężko ale staraj się nie myśleć mocno o przyszlosci. Ja w każdym nieszczęściu staram się szukać pozytywnych stron mój mąż stracił pracę 2 dni przed ślubem został zaproszony na rozmowę ja kazalam mu jeszcze wziąść ciasto bo durna myślałam że pewnie jakas niespodziankę dostanie.... Ale po czasie zmalał pracę z której był o wiele bardziej zadowolony . Pewnie teraz przychodzisz najtrudniejsze momenty Twojego życia ale przetrwasz to, postaraj się zbliżyć do Twojego faceta to ważne być zexsoba razem rozmawiać o tym i nie kumulowac wszystkiego w sobie. My często plakalismy razem cały dzień człowiek się jakoś trzymał przychodził z pracy kladlismy się do łóżka i plakalismy trzymając się za ręce.
 
Niestety coraz bardziej jestem z tym sama... Jutro zaczynamy 29 tc. Nagle czas tak pędzi... :(

Tosiulka jest malutka, waży ok 850g, nie widać nowych zmian, serduszko cały czas ok 120/min., slabiutko, ale stabilnie.
Po całym tym zamieszaniu z nowym mieszkaniem, zaczyna mnie dobijać moja sytuacja. Pierwszy szok chyba minął, jestem w tym mieszkaniu, moja mama wyjechała do siebie, a ja zostałam sama. Nie mam celu. Takiego na kolejny dzień. Żeby nie myśleć. Tylko czekam na każdy ruch, oddycham z ulgą jak coś poczuje. Cały czas myślę, co jeszcze mnie czeka. Rozmawiam z Tosiulką, zaczynam ją błagać żeby dała radę i ze mną została... Tak bardzo ją kocham i pragnę żeby żyła... Czuję tęsknotę, choć nadal jest ze mną.
Nie mam siły na to wszystko, czuję się wyczerpana, nadszedł jakiś kryzys. Czuję, że powoli odchodzi ode mnie energia, zaczynam się poddawać. Funkcjonuje jakoś, tylko dlatego, że Ona tego potrzebuje... Wiem, że muszę wstać, zjeść, żeby Malutka miała siły. Mam wyrzuty sumienia, że jestem tak przygnebiona, smutna, płaczę, a Ona wszystko czuje...

Dziękuję każdej z Was, za słowa wsparcia i pocieszenia. Tylko tutaj mam możliwość napisać co czuje. Bardzo tego potrzebuje.
 
Kochana, jeśli tylko Ci to przynosi ulgę to pisz! Czy jesteś pod opieką jakiegoś psychologa? Mogłabyś się komuś wprost w oczy wygadać. Nie możesz być z tym sama. Usiądźcie z mężem i porozmawiajcie szczerze. On też cierpi, ale myślę, że nie chce dokładać Ci swojego smutku, a to nie tak bo czujesz się samotna. Jesteś bardzo dzielną kobietą. Bardzo. Życzę siły dla Ciebie i Tosi.
 
To prawda jesteś bardzo dzielna i pozwól sobie na chwilę smutku bez wyrzutów sumienia masz do tego prawo płacz i krzycz (może w poduszke) ile chcesz. Psycholog to dobra opcja, znalazłaś jakas mamę po podobnych przejściach? Poszukaj w necie znam stronę poronienie.pl tam są różne fora
 
29tc
Niby jesteśmy pod opieką hospicjum perinatalnego. Raz mieliśmy spotkanie z Panią psycholog. Potem telefonicznie. Po weekendzie umowie się na spotkanie. Zobaczę czy to coś w ogóle da. Po każdej wizycie w warszawie na echo serca mieliśmy rozmowy z psychologiem. Wtedy jestem spokojna, opanowana itd. A najgorzej jest w domu... Wczoraj nie mogłam wstać z łóżka pół dnia, lezalam, płakałam, puszczalam Jej muzykę, śpiewałam kołysanki.... Potem się ogarnęłam i jakoś zleciało drugie pół dnia...Dziś dojechała przesyłka z detektorem tętna. Mogę Ją słuchać mieć pewność, że jest ze mną.
iga0071- sprawdzę te stronę, dziękuję
 
reklama
Sprawdź to dobrze ze rozmawiasz z psychologiem, chyba należysz do osób które muszą się wygadać. Też jestem teraz w ciazy Niewiele więcej starszej niż Ty 33 tc.
 
Do góry