Czasami w weekendy robimy tak, że Tosia noc śpi z tatą. A ja w drugim pokoju mogę sobie pospać cała noc ( z przerwą oczywiście na laktator, jak nie zaspie).
Tak jest dziś. Tosia śpi, tata zasnął obok. Ja poszłam do pokoju Tosi.
Za każdym razem mam okropne uczucie jak się kładę. Do pustego łóżka. Nie ma Jej obok. Leży jej miś. Wiem, że jest w pokoju obok, nic Jej nie jest.
Jednak, za każdym razem ta pustką mnie tak uderza. Za każdym razem, przebiega mi przez głowę taka myśl, że kiedyś Jej naprawdę może nie byc. Położę się do tego łóżka że świadomością, że Jej nie ucałuje w rączkę.
Wiem, że jest kilka metrów ode mnie.
A jednak łzy mi lecą na poduszkę.
Czy będę w stanie znieść pustkę po Tosi? Nie wyobrażam sobie, nawet nie chce.
Często mamy wyprzedzają rzeczy po dzieciach. Wiadomo, że wszystkiego przybywa i trudno trzymać wszystkie ubranka od niemowlaka i masę innych rzeczy. Też już zaczynam się powoli w tym zakopywac.
Ale nie potrafiła bym tych rzeczy oddać, sprzedać, wyrzucić. Rzeczy które dotykała Tosia. Do tej pory wącham jej ubranka, kocyki, misie. Wszystko co mi się z nią kojarzy jest jak święte. Zbieram, chomikuje, opaski że szpitala, karteczki z imieniem, odciski, laurki, różne rzeczy. Na porodówce obcielam jej kosmyk włosów który do dziś noszę w portfelu, starannie zawiniety, w kartkę papieru.
Mam wszystkie zeszyty, w których miesiącami, zaposywalismy każde karmienie, każdą godzinę i każdy wypity przez Tosie mililitr mleka (a obokoj godziny przy laktatorze).
Chciałabym Ją tulic do snu. Marzę, żeby kiedyś wyciągnęła do mnie ręce, żeby pokazała że chce się przytulić. Widzę to oczami wyobraźni, jak się uśmiecha i wyciąga do mnie swoje pulchne łapki. Mój Tosiaczek
Trochę się wygadalam, to może zasnę.... Myśląc i marzac o wspólnych chwilach z Antosią