reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wada letalna mojej córeczki....

@Itsaris, @thelma333.3 podziwiam walkę o własne mleko zwłaszcza podawane butelka. Łącze się z wami w tej walce, choć powiem, że z dwójką dzieci to awykonalne. Niestety Helenka może pić tylko moje mleko, bo po wszystkim innym wymiotuje, więc nie mam wyjścia. Po urodzeniu ścigałam 3 miesiące, potem chwila na piersi i teraz znowu ciągnę już 2 miesiące. Wymiekam moje bohaterki

@Itsaris czekam na wieści od profesora. A póki się da cieszcie się chwilą i mile spędzajcie czas
 
reklama
IMG-20190824-WA0004.jpg

Tosia przesypia każde wyjście... Wszystkie zdjęcia ma w wózku :)

Jutro postaram się napisać, jak po wizycie. Głowa pełna tych wszystkich wrażeń, aż ciężko mi się skupić.....
 
Wracając jeszcze, do Waszym wpisów....

Ja podziwiam Was, mamy które mają więcej jak 1 dziecko. Jak dajecie radę z tym wszystkim! Mi się ciężko zorganizować przy jednym, a gdzie dwoje czy troje dzieci! W ogóle wszystkie jesteście świetne, dajecie mi tyle wsparcia Waszymi słowami. Czy to tutaj, czy na instagramie Tosi.

Nie chce ściemniać, że jest u mnie pieknie i kolorowo. Zdjęcia Tosi kiedyś tak się uśmiecha, to są momenty. Są cudowne, moje serce się wtedy rozplywa. Jednak to ułamek tego co przerabiam w ciągu dnia.

Mam ogromny problem z jej karmieniem. Zaczynajac od samej pozycji do karmienia. Na rekach już nie chce, kombinuje z poduszkami, siedząc po turecku, pol leżąc. Co karmienie to kilka pozycji. Bo Tosia co chwilę pręży się strasznie do tyłu cała sztywna. Dostaje butelkę do buzi, krzyk, prężenie zmiana pozycji, butelka na siłę, zmiana smoczka. Może z tego za wolno leci, z tego kapie. Może mleko za ciepłe, za zimne. Moze kaszle z mlekiem. Z owocami. W końcu złapie, pije, krztusi się. Płacze, pręży, znowu chwyci. Mija 10 minut, wypila 15 ml.... Brzuch chuczy, ona płacze, ma pełno powietrza w brzuchu, teraz trzeba odbić. Zaczyna się noszenie, poklepywanie, machanie, 10 pozycji. Walka z jej prężeniem. Udało się, odbiła. Wracamy do podania butelki..... I tak w kółko. Jedno karmienie rozciąga się w długim czasie.... Bywa, że je szybciej, chętniej, ale zwykle jest z tym taki problem. Ja się denerwuje, tata Tosi jeszcze bardziej. Nikt nie pomoże, bo sami ledwo potrafimy sobie z nią poradzić.

Często płacze. Glupiejemy. Brzuszek, bo kupki nie może zrobić? Coś ją boli? Głowa? Może plecki? Może się nudzi?

Ma 10 miesięcy. Dostaje mleko. Kaszke z owocami łyżeczka. Kaszke z mlekiem do picia. Obiadki ze sloiczka. Jak zje połowę mniejszego o sukces. Słoiczek na dwa dni. Łyżeczka. A jak jest nie w humorze i ciągle płacze, to wlewam jej to do butelki że smoczkiem od kaszki. Wiem, że to nie właściwe. Ale musi jeść coś innego niż mleko. Jak inaczej mam to zrobić? Ma słabe wyniki żelaza. Jak podawałam żelazo, to był dramat z kupkami. Odstawilam.
Powinnam chyba zacząć wprowadzać z grudkami, ale boję się. Boje się zakrztuszenia.
Nie tylko nowym pokarmem, ale każdego dnia. Bardzo często się krztusi mlekiem, cyz innym posilkiem. Wtedy ciśnienie mi skacze że strachu. Na razie sobie radzi, pokaszle, najwyżej zwymiotuje. Ale ja z duszą na ramieniu. Przy każdym karmieniu.

Ma podniebieni gotyckie (wysokie), możliwe że przez to polyka dużo powietrza. Szukam innej butelki.
Uzywmay butelki lovi, ale smoczka firmy MAM.
Kupiłam habermana z canpolu, ale pierwsza próba masakra. Nie chciała ssać, nie kapalo, więc się wsciekala. Może coś polecicie?

Przez kraniosynestoze i dysmorfie, ma scisniete i zwężone dziurki nosa w środku, do tego te wysokie podniebienie. Może coś jeszcze. Przez to ciężko jej się oddycha. Nie może trzymać głowy prosto, bo się poddusza. Jak śpi musi wyginac głowę do tyłu, tak samo w nosidełka. Kładę jej coś pod kark, żeby wygiela głowę i mogła oddychać.
 
W sobotę po południu, byliśmy u profesora genetyki w domu. Zrobił to specjalnie, wyjątkowo, dla nas.

Obejrzał Tosie, popatrzył jak się zachowuje.
Powiedział, że operacja główki, to kosmetyka, wizualna poprawa. A to teraz nie jest Tosi najważniejsze. Będzie się z czasem deformowac, przez rosnący mózg, ale operacja była by dla niej bardzo ciężka i mięsiace w szpitalu. Poza tym, jej mózg, będzie wolniej rósł, więc nie będzie to takim dużym problemem.

Stwierdził, że mamy dobrą intuicję, co do postępowania i opieki. Jak najbardziej należy Tosie szczepic, żeby miała ochronę. Stopy- gipsy byłby dużym obciążeniem, fizycznym przede wszystkim. A poza tym nie mogłaby dotykać się na kolana, btka kontaktu ze skórą, brak bodźców, to ma wielkie znaczenie. Lepiej jest tak jak jest.
Jej prężnie wynika z mózgu. Obniżone napięcie też. Rehabilitacja jest niezbędna, dla wzmacniania mięśni kręgosłupa. Nie dążymy do tego żeby usiadła i chodziła. To może nigdy nie nastąpić.... Chcemy żeby jej mięśnie były w stanie utrzymać kręgosłup prosto. Bo grozi to skoliozą. Co już nam się zaczyna. Wspominałam Wam o tym wybrzuszeniu na jej plecach. Nie chodzi o to, że ma słabe mięśnie, ale bardziej o to, że mózg nie działa tak jak powinien. Tu wychodzi to, że nie chce trzymać główki na brzuszku. A to wszystko, rehabilitacja, wzmacnianie mięśni to nasz priorytet.

Ma lepiej rozwinięta małą motoryke. Wkłada palce do buzi i ssie. Non stop grzebie łapkami przy uszach i wyjmuje sobie aparaty słuchowe. Chcę łapać zabawki i nimi gmerać. Ale nie obraca się nie dźwiga głowy, to duża motorynka, i z tym jest gorzej.
To, że po urodzeniu miała odruch ssania, i ssie sama nadal, to sukces i świadczy o jej wewnętrznej sile.

Mowił nam o karmieniu przez peg. Żeby mieć to na uwadze, na przyszłość. Żeby się nie bać.
Jest to taka rurka, która przechodzi przez brzuch do żołądka. Jets zmaocowana na stałe. (może być na rok a może na dużo dłużej) tamtędy, przez strzykawke wprowadza się zblendowane posiłki. Oczywiście buzią nadal pije, może jeść. Ale główne składniki odżywcze dostaje pegiem.
Zobaczymy, to jets do przemyślenia. Zobaczymy jak pójdzie jej dalsze jedzenie.
Rozmawialiśmy też o wózkach. Powinniśmy spróbować spacerowkę, żeby wyżej siedziała, żeby mogła oglądać świat. To dużo dla jej rozwoju. Powinna być częściej w pozycji. Z której moze oglądać świat dookoła, a nie tylko na leżąco.
Są specjalne wózki, które podtrzymują główkę, i zbey dziecko nie rozlewalo się na boki. Kosztują ok 15.000 zł cena szokująca. W tej chwili spróbujemy spacerowkę i może jakiej inne patenty.

Pionizator. Pewnie nie długo zaczniemy się rozglądać. Wielkie urządzenie i też mega drogie. Ale pozwala dziecko utrzymać w pozycji stojącej, lub stabilnie siedzącej.

Profesor wyjaśnił, jak mogło dojść do tej wady chromosomu. Na pierwszy rzut oka, wygląda to tak, jakby 'odziedziczyła' tą dodatkową kopie po którymś z rodziców. Jednak mieliśmy badanie kariotypow, nasze są w porządku.
Wychodzi na to, że wszystko jest jednym wielkim przypadkiem. To był taki dzień, ta komórka jajowa, ten jeden plemnik i taki a nie inny podział. Po prostu. Los. Większa część chromosomu 16 się skopiowala i przykleila do chromosomu 20. I tak jest wszędzie. Nie ma mozaiki. Ma nadmiar setek genów.

Jako ' ciekawostkę' powiem, że właśnie w chromosomie 16 jest gen, który odpowiada, że u dzieci powstaje kraniosynestoza.

Nie da się tu nic naprawić.
Nie ma leku, operacji, nic uzdrawiającego.
To tak jak rodzą się dzieci z dodatkowym chromosomem 21. Zespół Downa. Tego nikt nie wyl czy.
[Swoją drogą ZD jest najlżejszą trisomią, z tych, które się rodzą (kolejno są jeszcze trisomia 13 'zespół Patou ", 18" zespół Edwardsa" i nasza "16"-jednak te wszystkie są cięższe).]

Najtrudniejsze było pytanie o śmierć. Jak? Kiedy? Dlaczego? Czy napewno?
Niestety, nie ma tu dobrej odpowiedzi. Nie wiemy kiedy. Jednak myśląc o życiu Tosi, nie wybiegamy w przyszłość. Nie możemy myśleć, czy Tosia będzie chodzić, czy pójdzie do przedszkola. To są dość odległe, a raczej abstrakcyjne tematy. Niestety.
Musimy się skupić na tym, aby dać jej po prostu szczęśliwe życie.
Jak to powiedział Pan profesor "musimy robić takie rzeczy, żeby o tutaj na tej buźce był uśmiech".
To zdanie mówi chyba najwięcej.
Musimy robić to, co pozwoli jej się rozwijać. Stymulować jej zmysły. Wzrok, słuch, dotyk.
Okres niemowlęcy, do pierwszych urodzin jest najważniejszy. Najtrudniejszy. Mówi najwięcej o dalszym losie. Zachodzi wtedy najwięcej zmian, z którymi organizm może sobie nie poradzić.
Póki co, Tosia świetnie daje sobie radę.
Po roku, mamy odpuścić. Odpuścić myślenie o jej śmierci. Zacząć żyć, zmienić nastawienie. Jeszcze chwila do tego....

Najróżniejsze są infekcje i choroby. Wiecie na co chorowaly Wasze dzieci? Poza latarem, czy gorączką. Właśnie to są dla Tosi zagrożenia. Kiedy u zdrowego dziecka organizm z całej siły walczy z chorobą, czasami bywa ciężko, ale zdrowiej. A u Tosi, może być to nierówna walka...
I to co dla mnie najtrudniejsze.
Mózg.
Nasz komputer, który organizuje całą pracę organizmu. Tam u Tosi są duże zmiany.
Właśnie w takich, wadach genetycznych, to mózg może w pewnej chwili się wyłączyć. Tak po prostu.
Nagle 'zapomni' jak się oddycha. Stwierdzi że się wyłącza. Nagle, w każdej chwili.
Tosia może po prostu zasnąć. Albo nigdy się nie obudzić. Dziś, jutro, za rok albo za 5 lat.
To jest dla mnie najtrudniejsze.
Jej serce, głowa, nerki, wszystko może być wydolne. Tylko zajdą w mózgu jakieś reakcje, tam gdzie namieszaly te cholerne chromosomy, i mi Ją odbierze.

Wszyscy mamy wielkie nadzieje, wierzymy, że jest silna. Możemy mówić, że na pewno będzie długo żyła. Jednak, to są nasze nadzieje.
Nie możemy codziennie żyć nadzieją, bo to takie czekanie na cudowne ozdrowienie, które nie nastąpi.
Powinniśmy, przestać myśleć tymi kategoriami.
Musimy skupić się na tu i teraz. I na najbliższej przyszłości.
Musimy szukać sposobów, które dadzą Tosi rozwój, ułatwią funkcjonowanie. Dzięki czemu będzie mogła się bawić, jeść, słuchać, chłonąć rzeczywistość dookoła niej.
Radować się z Jej sukcesów, postępów. Z każdego dnia, który z nami spędza. Czy to z nami rodzicami, czy też ciociami, które podgladają Tosie na instagramie....
Wiem, że kiedyś nadejdzie najgorszy dzień w moim życiu. Wiem. Ta świadomość, jest straszna.
Gdybym tylko mogła, zebrałabym dla niej wszystkie pieniądze świata na lek, operacje, uzdrowienie. Ale nie mogę.

Był w rozmowie taki fragment, kiedy profesor mówił o dzieciach. O innych dzieciach, które wokół Tosi, miałyby na nią cudowny wpływ. Podobno jest tak, że dzieci przy sobie dużo szybciej się rozwijają. Może wiecie z doświadczenia, z rodzeństwem, albo jak Wasze dziecko dołączyło do grupy rówieśników...
Tosi kontakt z innymi dziećmi, patrzenie, zabawa, mogłyby bardzo jej pomóc.
Arek to usłyszał, ja chyba miałam głowę w chmurach.... "nie mogę Wam tego powiedzieć, ale widzę w przyszłości, wokół Tosi, jej rodzeństwo".
Wiecie co to znaczy. Też nie powiem na głos.

To tak mniej więcej pamiętam nasze spotkanie.
Na koniec dla nam piękna muszle, którą sam wyłowil. Bardzo miły gest.

Mamy dużo myśli, dużo Jeszce przed nami
....
 
Aż nie wiem co napisać... Tośka, nasza dzielna dziewczyna... Tak na szybko propozycja - zbiórka na wózek, tak ażeby Tosia widziała świat. Już raz udowodnilysmy że da się! Będziesz miała możliwość pójścia chociażby na plac zabaw. Dla niej to mogą być faktycznie fajne bodźce, kolory, krzyki, ogólne zamieszanie.
Nie wiem jak u Was odbywa się rehabilitacja, ale jak mój młody był na etapie niechęci do leżenia na brzuszku, to pani fizjoterapeutka kazała go turlać. Tak normalnie z boku na bok (nie wiem jak to opisać hehe). Tak samo na przewijaku, przy zmianie pieluszki. W ogóle na necie jest bardzo dużo filmików Pawła Zawitkowskiego, na których można podejrzeć jak wspierać malucha przy wzmożonym lub osłabionym napięciu. Popatrz, może akurat coś Wam się przyda?
 
Co do karmienia i butelek... U nas od początku sprawdza się Avent natural. Jest fajny smoczek, który stosowałam do kaszek i gęstych pokarmów, który właśnie zapobiega nadmiernemu wypływowi. On ma zamiast dziurki taką kreskę. Jak dziecko naciska językiem i ssie, to wtedy leci. Nadaje się i do rzadszych, i do bardziej gęstych pokarmów.
 
@Itsaris wychowywać jedno zdrowe dziecko, to nie to samo co wychowywać Tosie. Twoje macierzyństwo jest nieporównywalne. Wiem coś o tym. Widzę różnice pomiędzy wychowywaniem syna (choć on jest po ciężkiej zamartwicy) a córka, która jest skrajnym wcześniakiem. Ona w wieku 9 miesięcy dopiero obraca się na brzuszek. Mi jest ciężko, a co dopiero tobie. Twoje macierzyństwo jest wyjątkowe, tak bardzo jak wyjątkowa jest Tosia. Nie możesz się porównywać do innych, "zwyczajnych" matek. Nic więc dziwnego, że trudno ci się zorganizować. Tak jak opisujesz, z Tosiaczkiem nawet karmienie jest wyjątkowo wymagające.

Piszesz o sobie prawdę. Raz jest lepiej raz gorzej. Nic nie ściemniasz. Wiedz jednak, że nigdzie nie jest tylko cukierkowo i kolorowo. Każdy ma wzloty i upadki. Jedni więcej inni mniej. A okoliczności twojej egzystencji są niewspółmierne do okoliczności matek zdrowych dzieci. Przy tobie uczę się jak radzić sobie z przeciwnościami.

Martwisz się o zdrowie Tosienki, czy nie ma anemii. Nie możesz Tosi podać żelaza. Helenka też go nie toleruje. Mój syn też. Podaje mu herbatkę z pokrzywy razem z sokiem by zagłuszyć jej smak. Może spróbuj dać Tosi herbatkę z pokrzywy lub sok z pokrzywy jeśli to możliwe. Ma działanie krwiotwórcze.
Z butelka i smoczkiem niestety nie pomogę. Tez używam butelek lovi ze skoczkami mam. Innego pomysłu nie mam, nie znam się na tym. Może ktoś inny coś podpowie, wówczas sama skorzystam.

Helenka też mocno odchylała glowe do tylu. Nie wiem czy u was też to tak działa, ale u nas niestety pogłębiało to wzmożone napięcie mięśniowe. Rehabilitujecie Tosie, robicie co w waszej mocy by najlepiej jej pomóc żyć. Niestety na wszystko nie masz wpływu. Nikt nie ma. Wiem, że to niełatwe, bo Helenka też straszy. Dziś zasnęła i miała kłopot z oddychaniem. Ona ma uszkodzony mózg i nikt nie wie jak do końca będzie się rozwijać. Co będzie działać, a co niedomagać.
Jedno, co obie możemy robić to starać się kochać nasze skarby i mieć nadzieję, że są dość silne by pokonywać jak najwięcej przeciwności. Robimy, co możemy by nasze dzieci żyły i jak najwięcej się uśmiechaly.

Słonko, jak tylko potrzeba wam pieniędzy na sprzęty dla córeczki, to zakładaj nowa zrzutkę. Nowy miesiąc, nowe możliwości. Może znów uda się was wesprzeć. Zbieraj nie tylko na pionizator, ale też na dobry specjalny wózek. Trzeba próbować...
 
Ostatnia edycja:
reklama
Macierzyństwo w ogóle jest od cholery trudne, często z wieloma problemami zostajemy same bo mężowie/partnerzy pochlonieci są pracą. Zadba z nas nie jest w stanie sobie wyobrazić jak wygląda codzienność @Itsaris, podobnie jak ona żyje ułudą klasycznego macierzyństwa, ja nigdy nie doswiadcze przywileju bycia mama jedynaka i możliwości poświęcenia mu 100% swojej uwagi a większość z Was nie pozna smaku (słodkiego i gorzkiego) wychowywania bliźniąt. To co dla nas, matek zdrowych dzieci jest trudem lub przeszkodą to marzenie Itsaris.
P.S. żeby dołożyć swoją cegiełkę do zdrowej jesieni i zimy dla Tosi umówimy się na priv to w przyszłym tygodniu podrzuce Ci jakiś soczek [emoji8][emoji8][emoji8][emoji8][emoji8]
 
Do góry