reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

W październiku testów czas, w ciąży będzie każda z nas!

możesz mieć racje, ale też właśnie uważam, że to jest takie niefiksowanie na temacie. 7 lat badań, skupiania się, czekania miesiąc w miesiąc? Nie dam rady. Staram się już około 2,5 roku i jestem blisko granicy, żeby powiedzieć, ze nie będę miała dziecka nigdy.
Wiesz, że też nie mam tak, że będę walczyć za wszelką cenę, ze bez dziecka będę niekompletna i moje życie będzie niepełne. Ja np nie podejdę do in vitro.
Kocham mojego Starego i wiem, ze możemy mieć fajne i szczęśliwe życie we dwoje.
Dlatego ja bardzo mocno trzyma za Was kciuki, bo wręcz Ci się należy❤️. To będzie taki prezent dla nas tu wszystkich ❤️.
 
reklama
Nie mozna twierdzic, że ktoś ma ciężej a ktoś lżej. Tak w przykładzie podam. Mam dziecko, zaszłam kilka razy ale choruję na endometriozę i kazdy moj dzien rowna sie z bolem. Mase razy dzownilismy po karetke ktora brala mnie na kroplowki, codziennie przeciwbolowe, tramal, mysli samobojcze zeby ten bol w koncu sie skonczy. A on trwa i trwa. Dzis wlasnie pisalam do lekarza czmeu mnie boli znowu skoro wszystko usunal. A inna kobieta np nie ma dzieci ale codziennie nie walczy z takim strasznym bólem. Nie wiesz co ktos kryje w srodku. Nigdy nie mozna powiedziec, że ktoś ma lżej. W tym wypadku powiesz, że kto ma lżej ja bo mam dziecko choć codziennie potwornie cierpie czy ta druga kobieta która nie ma dzieci ale może normalnie funkcjonować, chodzic do pracy, jezdzic mimo wszystko na wakacje, uprawiac seks (ktory u mnie jest potwornie bolesny).
Przepraszam ale w pierwszej linijce piszesz ze nie chcesz się licytować a potem smarujesz post jak ty umierasz z bólu. Nie podoba mi się wydźwięk tego postu. Znam twoja historie, postu twoje czytałam, i po prostu ja w tym widzę takie „ no nie chce się licytować ale ja umieram z bólu”.
Uwierz, nie ty jedna.
Nie uważam, że mam najgorzej. Stwierdzam fakt, że nie można powiedzieć kto jest w lepszej sytuacji a kto w gorszej bo każdy ma swoje problemy życiowe i na nich się skupia. A to czy mi się zdarzają cuda to hmm nie wiem w sumie jakie bo póki co mam jedno dziecko które ledwo donosiłam z czasu kiedy nie miałam tylu problemów. A tak po za tym to po prostu jestem osoba, ktora jesli ma jakis cel to do niego zmierza za wszelką cene. Kazda wolna chwile zamiast spedzic np przed tv szukam sposobow wyjscia z sytuacji i osiagniecia tego celu do ktorego aktualnie zmierzam 🙂

Myślę, że to po prostu kwestia znalezienia problemu. Czasami po latach prob naturalnych gdy nie wychodzi udaje się 1 próba in vitro. Bo np może problem tkwi w samych jajowodach. To znaczy. Mogą być drożne ale nikt ci nie powie np czy rzęski działają sprawnie by jajeczko dotarło do macicy.
Przytaczałam raz tutaj screeny z jednej z grup z fb gdzie kobieta była po wielu transferach. Kurcze juz nie pamietam ale miedzy 8 a 11 i ostatni sie udał na masie leków. Dopiero ktoras tam kombinacja pomogla. Takze ja czytajac takie wpisy po prostu tak pozytywnie mysle w tym temacie. Bo np jak moja znajoma. Ma 40 lat, wie że ma problemy immunologiczne bo wyszło w badaniach że jej organizm odrzuca zarodek ale bez żadnego leczenia dalej próbuje bo liczy że może akurat. Owszem może...ale może nie. Ja jestem za tym bym szukać bo jak nie ma ciąży to problem jakiś być po prostu musi.
Nie, czasami to nie jest kwestia znalezienia problemu. Ja znalazłam problem a mimo to w ciąży nie jestem i być może nie będę. Mam za wszelka cenę próbować ?
Może uda się in vito ?
Otóż nie. Przeszłam leczenie, zniosłam je bardzo złe, 40 minut podnosilam szczoteczkę do zębów żeby je umyć. Czy to oznacza, ze mam dalej szukać ? Mam dalej grzebać w immunologi i w nią ingerować?
Może in vitro ? Może się uda? Może. Ale oprócz kwestii czy się uda, czy nie jest jeszcze kwestia siły psychicznej i finansów.
Niestety niektóre z nas z każdym miesiącem przybliżają się do pogodzenia niestety z przykrym faktem, ze mamami nie będą nigdy. Czy to oznacza, ze chcą za mało albo nie zrobiły wystarczająco wiele? Czy to oznacza, ze są gorszymi staraczkami od tych, które sie leczą bez końca, modlą, uprawiaj jogę czy inne cuda? Absolutnie nie.
Rozumiem o co chodzi @LadyCaro . Ja po takim czasie myśle, ze łatwiej byłoby mi zaakceptować ze mam jedno dziecko i nie jest nam dane mieć kolejnego, niż to ze staje na rzęsach a nie mam nawet pieprzonej fałszywej kreski na teście.
I żadna zmiana podejścia nie sprawi, ze zajdę.
 
Przepraszam ale w pierwszej linijce piszesz ze nie chcesz się licytować a potem smarujesz post jak ty umierasz z bólu. Nie podoba mi się wydźwięk tego postu. Znam twoja historie, postu twoje czytałam, i po prostu ja w tym widzę takie „ no nie chce się licytować ale ja umieram z bólu”.
Uwierz, nie ty jedna.



Nie, czasami to nie jest kwestia znalezienia problemu. Ja znalazłam problem a mimo to w ciąży nie jestem i być może nie będę. Mam za wszelka cenę próbować ?
Może uda się in vito ?
Otóż nie. Przeszłam leczenie, zniosłam je bardzo złe, 40 minut podnosilam szczoteczkę do zębów żeby je umyć. Czy to oznacza, ze mam dalej szukać ? Mam dalej grzebać w immunologi i w nią ingerować?
Może in vitro ? Może się uda? Może. Ale oprócz kwestii czy się uda, czy nie jest jeszcze kwestia siły psychicznej i finansów.
Niestety niektóre z nas z każdym miesiącem przybliżają się do pogodzenia niestety z przykrym faktem, ze mamami nie będą nigdy. Czy to oznacza, ze chcą za mało albo nie zrobiły wystarczająco wiele? Czy to oznacza, ze są gorszymi staraczkami od tych, które sie leczą bez końca, modlą, uprawiaj jogę czy inne cuda? Absolutnie nie.
Rozumiem o co chodzi @LadyCaro . Ja po takim czasie myśle, ze łatwiej byłoby mi zaakceptować ze mam jedno dziecko i nie jest nam dane mieć kolejnego, niż to ze staje na rzęsach a nie mam nawet pieprzonej fałszywej kreski na teście.
I żadna zmiana podejścia nie sprawi, ze zajdę.
Zgadzam się.❤️
 
Nie myśl w ten sposób bo to cię dołuje. Ale chyba lepiej starać się 7 lat i mieć tego maluszka niż skończyc już teraz bo ma to trwać 7 lat. Ale czas leci i za te 7 lat kiedy ujrzałabyś 2 kreski powiesz sobie po prostu było warto (nie życzę ci tyle czekać oczywiście to tylko przyklad). A przynajmniej ja wolałabym starać się i 10 czy 15 lat o to drugie maleństwo ale odnieść sukces niż się zwyczajnie poddać i żyć z myślą kurcze a co gdyby... Choć nie mowię, że poddanie się nie przyniosło by tego samego rezultatu. Za dużą wywierasz na sobie presję. Walcz o marzenie a nie ze sobą ❤
Już napisałam to wcześniej. Czas leci. Za 7 lat mogę ujrzeć dwie kreski a mogę ich nie ujrzeć. Ale wiem tez co może być za 7 lat. Mogę być tym zmeczona, mogę mieć wyniszczony organizm, brak chęci i kasy, mogę mieć coraz gorsze wyniki podstawowych badań od ciągłego szukania i naprawia rzeczy „bo może się uda”. No Sory ale nie.
Wiem, ze dziewczyny, które podchodzą do in vitro są mega dzielne i mega waleczne ale ja nie mam psychicznej siły 4 miesiąc robiąc sobie zastrzyków, po których czuje się jakbym miała grypę bo wywołuje to stan zapalny, po prostu płacze nad strzykawka bo wiem, ze to i tak nic stego. To w jakim miejscu byłabym za te 7 lat ? Myśle ze wrakiem człowieka. I myśle, ze mój mąż który pragnie dziecka równie mocno jak ja, nie dałby mi męczyć się tyle lat.
 
Przepraszam ale w pierwszej linijce piszesz ze nie chcesz się licytować a potem smarujesz post jak ty umierasz z bólu. Nie podoba mi się wydźwięk tego postu. Znam twoja historie, postu twoje czytałam, i po prostu ja w tym widzę takie „ no nie chce się licytować ale ja umieram z bólu”.
Uwierz, nie ty jedna.



Nie, czasami to nie jest kwestia znalezienia problemu. Ja znalazłam problem a mimo to w ciąży nie jestem i być może nie będę. Mam za wszelka cenę próbować ?
Może uda się in vito ?
Otóż nie. Przeszłam leczenie, zniosłam je bardzo złe, 40 minut podnosilam szczoteczkę do zębów żeby je umyć. Czy to oznacza, ze mam dalej szukać ? Mam dalej grzebać w immunologi i w nią ingerować?
Może in vitro ? Może się uda? Może. Ale oprócz kwestii czy się uda, czy nie jest jeszcze kwestia siły psychicznej i finansów.
Niestety niektóre z nas z każdym miesiącem przybliżają się do pogodzenia niestety z przykrym faktem, ze mamami nie będą nigdy. Czy to oznacza, ze chcą za mało albo nie zrobiły wystarczająco wiele? Czy to oznacza, ze są gorszymi staraczkami od tych, które sie leczą bez końca, modlą, uprawiaj jogę czy inne cuda? Absolutnie nie.
Rozumiem o co chodzi @LadyCaro . Ja po takim czasie myśle, ze łatwiej byłoby mi zaakceptować ze mam jedno dziecko i nie jest nam dane mieć kolejnego, niż to ze staje na rzęsach a nie mam nawet pieprzonej fałszywej kreski na teście.
I żadna zmiana podejścia nie sprawi, ze zajdę.
W kwestii 1 to przecież to był przykład do stwierdzenia ty masz dziecko to masz prościej więc powiedziałam że nie można sobie tak myśleć bo nikt nie wie z czym jeszcze walczy druga osoba. Jedna ma dziecko i chorobe druga nie ma dziecka i zdrowie. To nie było żalenie się ze mnie boli bo jest wiele takich kobiet i kazdej szczerze współczuję.
Co do 2 kwestii z tego co pamiętam długo nie szukałaś problemu wcale bo bylyśmy na staraczkach tylko cykl za cyklem a może się uda. Potem twoejej drogi nie znam więc się nie wypowiem bo jej nie śledziłam. Pytanie czy trafiłaś na odpowiednich lekarzy bo dla jednego coś będzie problemem dla innego nie. Każdy ma też inny sposób leczenia.
 
W kwestii 1 to przecież to był przykład do stwierdzenia ty masz dziecko to masz prościej więc powiedziałam że nie można sobie tak myśleć bo nikt nie wie z czym jeszcze walczy druga osoba. Jedna ma dziecko i chorobe druga nie ma dziecka i zdrowie. To nie było żalenie się ze mnie boli bo jest wiele takich kobiet i kazdej szczerze współczuję.
Co do 2 kwestii z tego co pamiętam długo nie szukałaś problemu wcale bo bylyśmy na staraczkach tylko cykl za cyklem a może się uda. Potem twoejej drogi nie znam więc się nie wypowiem bo jej nie śledziłam. Pytanie czy trafiłaś na odpowiednich lekarzy bo dla jednego coś będzie problemem dla innego nie. Każdy ma też inny sposób leczenia.
Ja mogę powiedzieć ze inni i maja choroby i nie maja dzieci.
W kolejny poście sugerujesz mi, ze może mam złych lekarzy. No zapewniam, ze nie.
Może dla Ciebie to krótko, ale dla mnie ponad 3 lata bez żadnej pozytywnej bety nie nie jest krótko.
 
Już napisałam to wcześniej. Czas leci. Za 7 lat mogę ujrzeć dwie kreski a mogę ich nie ujrzeć. Ale wiem tez co może być za 7 lat. Mogę być tym zmeczona, mogę mieć wyniszczony organizm, brak chęci i kasy, mogę mieć coraz gorsze wyniki podstawowych badań od ciągłego szukania i naprawia rzeczy „bo może się uda”. No Sory ale nie.
Wiem, ze dziewczyny, które podchodzą do in vitro są mega dzielne i mega waleczne ale ja nie mam psychicznej siły 4 miesiąc robiąc sobie zastrzyków, po których czuje się jakbym miała grypę bo wywołuje to stan zapalny, po prostu płacze nad strzykawka bo wiem, ze to i tak nic stego. To w jakim miejscu byłabym za te 7 lat ? Myśle ze wrakiem człowieka. I myśle, ze mój mąż który pragnie dziecka równie mocno jak ja, nie dałby mi męczyć się tyle lat.
Dlatego nie ma się co porwownywać i dlatego też mamy inne nastawienia co do tego. Ja byłam wstanie podchodzić do in vitro. Jestem też w stanie wkłówać accofil. Zresztą czeka już w lodówce. Miałam brać od owulacji ale nie miałam możliwości akurat iść na monitoring. Dlatego wiec jestem pozytywnie nastawiona bo wiem że wykorzystam każdą drogę.
 
reklama
Do góry