Przepraszam ale w pierwszej linijce piszesz ze nie chcesz się licytować a potem smarujesz post jak ty umierasz z bólu. Nie podoba mi się wydźwięk tego postu. Znam twoja historie, postu twoje czytałam, i po prostu ja w tym widzę takie „ no nie chce się licytować ale ja umieram z bólu”.
Uwierz, nie ty jedna.
Nie, czasami to nie jest kwestia znalezienia problemu. Ja znalazłam problem a mimo to w ciąży nie jestem i być może nie będę. Mam za wszelka cenę próbować ?
Może uda się in vito ?
Otóż nie. Przeszłam leczenie, zniosłam je bardzo złe, 40 minut podnosilam szczoteczkę do zębów żeby je umyć. Czy to oznacza, ze mam dalej szukać ? Mam dalej grzebać w immunologi i w nią ingerować?
Może in vitro ? Może się uda? Może. Ale oprócz kwestii czy się uda, czy nie jest jeszcze kwestia siły psychicznej i finansów.
Niestety niektóre z nas z każdym miesiącem przybliżają się do pogodzenia niestety z przykrym faktem, ze mamami nie będą nigdy. Czy to oznacza, ze chcą za mało albo nie zrobiły wystarczająco wiele? Czy to oznacza, ze są gorszymi staraczkami od tych, które sie leczą bez końca, modlą, uprawiaj jogę czy inne cuda? Absolutnie nie.
Rozumiem o co chodzi
@LadyCaro . Ja po takim czasie myśle, ze łatwiej byłoby mi zaakceptować ze mam jedno dziecko i nie jest nam dane mieć kolejnego, niż to ze staje na rzęsach a nie mam nawet pieprzonej fałszywej kreski na teście.
I żadna zmiana podejścia nie sprawi, ze zajdę.