reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

W październiku testów czas, w ciąży będzie każda z nas!

Tak mam. Ale poroniłam też 3 razy.
Ogolnie nie wiem co chcesz powiedziec ale przewaznie osoby ktore dzieci nie maja twierdza ze jak ktos ma juz dziecko to jest mu łatwiej. Nie nie jest. Pragne drugiego dziecka rownie tak samo jak inne chca pierwszego a kobieta ktora nie moze zajsc np w ciaze z 5 dzieckiem pragnac je moze rownie jak i my. Wiele razy sie spotkalam ze stwierdzeniem a bo ty juz masz to ci łatwiej. Nie. Wcale nie jest mi łatwiej. To tak niestety nie działa. A szkoda !
Z jednej strony staram się zrozumieć, ale z drugiej... Trzymałaś swojego bobasa na rękach, przytulałaś, całowałaś malutkie stópki, widziałaś jego pierwsze uśmiechy, kroki, mówiło Ci, że CIę kocha. Ja tego nie miałam i może nigdy mieć nie będę. Nie chce się licytować, ale...
 
reklama
Rozmawiałam z lekarzem i powiedział by dać sobie czas bo minęły dopiero 2 tygodnie od laparoskopii. Podczas owulacji bóle miałam takie, że nie mogłam nawet siedzieć z bólu odbytu i kości także co innego to może być to nie wiem. Po za tym niestety laparoskopia nie równa się temu, że bóle znikną tak samo jak i menopauza. Masa dziewczyn po laaroskopii mimo wycięcia zmian dalej cierpi. Pytanie czemu. Moj lekarz twierdzi, że usunal wszystko co widzial...ale moze jest cos czego jednak nie widzial? Bo jak wiadomo endometrioza moze wędrować po całym ciele a zaglądane miałam do brzucha.
a pozwolił ci tak szybko wrócić do starań po laparoskopii, z tymi bólami? Przecież to niebezpieczne
 
no generalnie ja nie mam tak, że żyję staraniami. Owszem, myślę o tym, ale nie ryczę jak widzę dzieci, jeżdżę na wakacje, zmieniłam prace, chodzę na imprezy, uprawiam seks z radością. Nie wiem czemu jest takie przekonanie, że jak kobieta się stara, to albo jest zafiksowana i zaryczana i seks to obowiązek, albo jest super pogodzona i wyluzowana.
Ja nawet nie chce się za bardzo z tym godzić, myśleć, że kiedyś na mnie przyjdzie czas i ze wszystko fajnie.
Nie - jestem wkurwiona i zła, bezsilna kiedy co miesiąc pojawia się okres. Czuję ogromną niesprawiedliwość. I nie mam nawet chęci pozbywać się tych uczuć, bo uważam, ze są one na miejscu.
Oczywiście zaznaczam, że nie potępiam takiego myślenia jakie masz Ty. To jest na pewno jest to komfortowe dla głowy.
Doszłam po prostu do momentu kiedy już nie wytrzymałam presji którą sobie nakładałam. A stres w niczemu nie pomaga. Duże oparcie mam w mężu bo on jest oazą spokoju w każdej sytuacji.
 
Walczę z sobą aktualnie czy czekać na leczenie wzw typu c jak nie mam objawów (mąż ma ostre zapalenie wątroby) i starać się (ciąża wykluczy mnie z leczenia) czy czekać i menopauza mnie dogoni. Wszystko jest świeże i nikt nie da mi na to odpowiedzi. Lekarze nie pomagają. Jedni mówią, że 4 m-ce i odczekać 6 m-cy ze staraniami, inni że ludzie przezywają dekady bez świadomości o zakażeniu.
Na wzw typu b jest szczepienie (oboje zaszczepieni jesteśmy). Na typ c medycyna nie ma aktualnie szczepień …
Nie wiem co dobrze poradzić, hmm sama nie wiem co bym zrobiła, pewnie plusy i minusy i konsekwencje rozpisała i wtedy zobaczyła co przełoży los. Mam nadzieję, że Ci się uda ❤️, życze z całego serducha ❤️
 
Ale ja porównuję tylko strefę na której się skupiamy ,,ciąże ". Mając już ja kiedyś to wiesz, że raz Ci się udało to czemu drugi raz tak nie będzie. A jak nie udało Ci się nigdy zajść to nie masz tej nadzieji takiej samej. Nie mówię, że mniej się chce tego dziecka, tylko jest inny poziom początku, podejścia bo my możemy nie mieć wcale dziecka i nawet nie wiemy jak to jest.
Każdy prywatnie toczy różne choroby i problemy.
No właśnie ale co z tego że niby zaszłam kilka razy jak poronienia. Uwierz wolałabym nie zajść niż przeżyć to straszne szczęście a pozniej ta czarna rozpacz. I jeszcz slowa lekarza w szpitalu przy 1 poronieniu ze jestem mloda to bede miec jeszcze dzieci ile chce a potem 2 poronienie 3 poronienie ...
 
Z jednej strony staram się zrozumieć, ale z drugiej... Trzymałaś swojego bobasa na rękach, przytulałaś, całowałaś malutkie stópki, widziałaś jego pierwsze uśmiechy, kroki, mówiło Ci, że CIę kocha. Ja tego nie miałam i może nigdy mieć nie będę. Nie chce się licytować, ale...
Dokładnie nie chodzi o licytowanie. Bo poprostu nam zapewne inne myśli krążą, czemu nawet jakąkolwiek ciąże się nie udała. Już nawet nie mówię o sobie, bo krótko się staram, ale z tego co pamiętam Ty o wiele dłużej i rozumiem Cię, bo mamy podobne roczniki.
 
no generalnie ja nie mam tak, że żyję staraniami. Owszem, myślę o tym, ale nie ryczę jak widzę dzieci, jeżdżę na wakacje, zmieniłam prace, chodzę na imprezy, uprawiam seks z radością. Nie wiem czemu jest takie przekonanie, że jak kobieta się stara, to albo jest zafiksowana i zaryczana i seks to obowiązek, albo jest super pogodzona i wyluzowana.
Ja nawet nie chce się za bardzo z tym godzić, myśleć, że kiedyś na mnie przyjdzie czas i ze wszystko fajnie.
Nie - jestem wkurwiona i zła, bezsilna kiedy co miesiąc pojawia się okres. Czuję ogromną niesprawiedliwość. I nie mam nawet chęci pozbywać się tych uczuć, bo uważam, ze są one na miejscu.
Oczywiście zaznaczam, że nie potępiam takiego myślenia jakie masz Ty. To jest na pewno jest to komfortowe dla głowy.
Zaczęłam pisać coś podobnego, ale skasowałam 🙃

Bo ja rozumiem, że każdy jest ważny, ale ja też czuje i widzę tę niesprawiedliwość i nierówność, że są tu wciąż dziewczyny, którym się nie udaje, które są tu od miesięcy czy lat. A czasem wpada laska, która zapisuje się na testy a za tydzień pyk dwie kreski. I sobie zawsze myślę, czy ona już coś czuła, że tak się skończy, czy serio chciała być chwilę w grupie wsparcia i akurat się udało.
Ja się nawet nie dziwię, że po takich akcjach tutaj nastaje cisza, bo mi się samej nie chce pisać.


A co do zmiany myślenia. Ja jestem z tych logicznych. Ja nie wierzę, że inny sposób myślenia sprawi, że coś się zmieni. To jest tak jak z darem wiary, niektórzy pięknie wierzą np. w Boga, inni nie. I jeżeli nie mają tego daru to nikt i nic ich do tego nie przekona. Mają prawo się wkurzać, jak ktoś ich próbuje nawracać - chociaż w niektórych się ten dar uda obudzić. Dlatego w mojej ocenie, można się słusznie wkurwiać, jak się słyszy mowy o odpuszczeniu, wierzeniu, innym myśleniu - jak i oczywiście mogą się znaleźć osoby, którym to (odpuszczenie, wiara, zmiana sposobu myślenia) jakoś pomoże.
 
No właśnie ale co z tego że niby zaszłam kilka razy jak poronienia. Uwierz wolałabym nie zajść niż przeżyć to straszne szczęście a pozniej ta czarna rozpacz. I jeszcz slowa lekarza w szpitalu przy 1 poronieniu ze jestem mloda to bede miec jeszcze dzieci ile chce a potem 2 poronienie 3 poronienie ...
Rozumiem, nikomu się nie życzy poronienia. Nie mówię, że Ci mniej zależy bo moim zdaniem dalej mnie nie rozumiesz. Ale kobiety które nigdy nie zaszły przy długich staraniach myślą, że im się nie uda bo to aż nie możliwe, bo u nich już na 1 kroku jest problem... Nie chcę licytować, chodzi tylko i wyłącznie o podejście psychiczne, a nie o to, że jedna czy druga chce bardziej dziecka.
 
Dokładnie nie chodzi o licytowanie. Bo poprostu nam zapewne inne myśli krążą, czemu nawet jakąkolwiek ciąże się nie udała. Już nawet nie mówię o sobie, bo krótko się staram, ale z tego co pamiętam Ty o wiele dłużej i rozumiem Cię, bo mamy podobne roczniki.
no ja też nigdy nie chce się licytować, bo nie jestem w innej sytuacji niż obecnie. Może by się zmieniło moje podejście gdybym przeszła co innego. I moja zhejtowana na każdą stronę opinia, ze chciałabbym mieć jeden biochem, żebym wiedziałą, ze w ogóle jest możliwość zajścia. I nie, nie chcę przejąć innych poronień, ronić nawykowo i ronić w 6 miesiącu ciąży, bo różne rzeczy mi zarzucano. Chciałabym wiedzieć, ze mogę zajść. I nie wykluczam, ze jakbym to przezyła, to by moje podejście się zmieniło.
 
reklama
a pozwolił ci tak szybko wrócić do starań po laparoskopii, z tymi bólami? Przecież to niebezpieczne
Ogólnie to miałam zakaz 3 tygodnie współżycia natomiast owulacje miałam po 2 tygodniach więc nie chcieliśmy tracić cyklu. Może jest to dla niektórych lekkomyślne natomiast miałam tez scratching więc niby działa na 1 cykl. No i największe szanse są zaraz po usunięciu endo. Zmian nie było podobno dużo. Seks nie był jakiś mega przyjemny ale przywykłam. Dziś jak rozmawialiśmy z lekarzem to mówił, żeby się już starać mimo bóli. No a owu miałam 3 dni temu by na to wychodziło. Myślę, że tak zapobiegawczo napisał 3 tygodnie ale jak rozmawialiśmy wcześniej to kazał sie starac od razu w kolejnym cyklu...no tyle, że 2 dni wcześniej dostałam okres i owulacja też przyszła 2 dni wcześniej niż normalnie powinna. Wszystko zależy od zakresu operacji ogólnie. Ja miałam robione w zatoce douglasa, na otrzewnej i zrost na więzadle.
 
Do góry