Ok, rozumiem Cię.
Nie wiem, ile ta babka zrobiła testów owu, i czy cokolwiek robiła itd., bo jak się zapytałam z dymiącą czachą: „Ale to co? Nie myśleli o in vitro?”
To machnęła ręką i rzekła: „A nie, dr X im pomógł. Ja zawsze mówię, że to dobry lekarz.”
No to dopytałam: „A to córka zmieniła lekarza na X?”- myśląc, że przeniosła się z miasta wojewódzkiego do naszej małej mieściny
„Nie, nie, zawsze do niego chodziła.”
Ja tego lekarza znam i nigdy bym do niego nie poszła, a ta historia tym bardziej mnie utwierdziła, że facet aż tak dobrym lekarzem nie jest.
Wychodzi, że żadnych badań nie wykonali albo lekarz ich nie naprowadził.
Albo babka blefowała, że naturalnie im się udało
.