O, mam przykład na różnice między skakaniem a troską. Byliśmy z parą przyjaciół gdzieś tam. Śniadanie rano w hotelu. Usiedliśmy przy stoliku i czekaliśmy, aż nam podadzą. Z przyjaciółką uznaliśmy, że pójdziemy na druuuuuugi koniec sali po kawę. Panowie nas poprosili żebyśmy przy okazji sprawdziły, czy herbata jest od razu w termosie, czy w termosie jest wrzątek a do tego są torebki z herbatą. Wróciliśmy z tą naszą kawa, przeciskając się między stolikami i mówimy im, że są różne herbaty w torebkach. Na co oni pytają jakie są te herbaty w tych torebkach. No to przyjaciółka mówi, że ona pójdzie jeszcze raz zobaczyć i wróci i im powie. I oni zadowoleni
ja ją wstrzymałam i mówię do jeszcze nie męża: wstań i idź sobie zobacz, to sobie od razu zrobisz jaką chcesz, po co kazesz jej biegać w te i we wte skoro możesz sam sobie sprawdzic. No to wstał i poszedł. Jej chłop nie, siedział ze mną twardo, gdy ona biegła na drugi koniec sali sprawdzić mu te herbaty, wróciła, żeby mu powiedzieć jakie są, a później pobiegła stać w kolejce i robić mu herbatę. Nawet mu się głupio nie zrobiło jak mu powiedziałam z uśmiechem, że ta jego kobieta próbuje z mojego chłopa kalekę zyciową zrobic. Mój mąż w tym czasie oczywiście zdążył już wrócić, a ona jeszcze biegała pytać chłopa czy chce cukier biały, trzcinowy czy słodzik.