reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Utrata dziecka po urodzeniu

reklama
kokota82 bardzo Ciebie podziwiam za to ze mialas w ogole odwage po smierci coreczki jeszcze z nia siedziec i ja ubierac.Naprawde dla mnie to jest duza odwaga. Moja coreczka zyla tylko 3 godz. nawet nie mialam odwagi jej przytulic popatrzalam tylko chwile na nia i to wszystko serce mi wtedy pęklo, poprostu nie moglam serce mi stanelo. Podziwiam takie kobietki ktore do konca chca byc z malenstwem, ja poprostu nie moglam bo wiedzialam ze juz nigdy jej nie przytule dlatego nawet nie probowalam.
pozdrawiam
 
Witajcie.
Jestem tu nowa i chcialabym troche opisac nie moja historie ale bratowej. I przy okazji pocieszyc cie Iwonko. Moja bratowa stracila synka w dziewiatym miesiacu ciazy. Bylo wszystko wporzadku. Kazda kontrola u lekarza nie wskazywala nigdy na jakiekolwiek zagrozenie ciazy, a jednak pewnego dnia bratowa poczuła bole. Kiedy pojechala do swojego lekarza prowadzacego ciaze prywatnie aby sprawdzic co sie dzieje dal jej natychmiast skierowanie na szpital. I pojechali. Ale na izbie przyjec sie rozczarowali. Zamiast szybko reagowac lekarze chodzili sobie jak gdybynigdy nic i gadali ze dostala lekkich boli i lamentuje. Po zrobieniu badan przyjeli ja na oddzial. Szokiem dla mnie bylo kiedy powiedziala mi aga(bratowa) ze szla z takimi bolami na 3piętro po szchodach!!!! Kiedy szla na to pietro szla z nia oczywiscie jakas pielegniarka. Agnieszka zwymiotowala a ta pielegniarka zaczela na nia krzyczec ze sie czegos najadla i dlatego tak sie zrobilo. Kiedy zaszly na porodowke podlaczyli ja do ktg i niestety ale ciaza juz byla obumarla. A chcialam zaznaczyc ze na izbie przyjec maly sie ruszal i serduszko prawidlowo bilo. Minely juz dwa miesiace od pochowku aniolka ale moj brat i bratowe(rodzice) jak i cala rodzina nie mozemy pogodzic sie z ta tragedia. Mamy zal do szpatala do lekarza ktory przyjmowal ze tak zaniedbal. Gdyby reakcja personelu byla szybsza w tej chwili Piotruś mialby 2 mące, a tak zostal zal ,smutek i pustka.Aga strasznie sie zmienila po tym wydarzeniu. Jest inna osoba. Zamknieta w sobie. Wydaje sie jakby nonstop myslala i obwiniala sie o cala zaistniala sytuacje!!! Nie wiem jak jej pomoc. Staram sie z nia rozmaiwc o tym bo nie mozna sie w takiej sytuacji zamykac w sobie ale to pomaga na chwile.
 
Witajcie.
Jestem tu nowa i chcialabym troche opisac nie moja historie ale bratowej. I przy okazji pocieszyc cie Iwonko. Moja bratowa stracila synka w dziewiatym miesiacu ciazy. Bylo wszystko wporzadku. Kazda kontrola u lekarza nie wskazywala nigdy na jakiekolwiek zagrozenie ciazy, a jednak pewnego dnia bratowa poczuła bole. Kiedy pojechala do swojego lekarza prowadzacego ciaze prywatnie aby sprawdzic co sie dzieje dal jej natychmiast skierowanie na szpital. I pojechali. Ale na izbie przyjec sie rozczarowali. Zamiast szybko reagowac lekarze chodzili sobie jak gdybynigdy nic i gadali ze dostala lekkich boli i lamentuje. Po zrobieniu badan przyjeli ja na oddzial. Szokiem dla mnie bylo kiedy powiedziala mi aga(bratowa) ze szla z takimi bolami na 3piętro po szchodach!!!! Kiedy szla na to pietro szla z nia oczywiscie jakas pielegniarka. Agnieszka zwymiotowala a ta pielegniarka zaczela na nia krzyczec ze sie czegos najadla i dlatego tak sie zrobilo. Kiedy zaszly na porodowke podlaczyli ja do ktg i niestety ale ciaza juz byla obumarla. A chcialam zaznaczyc ze na izbie przyjec maly sie ruszal i serduszko prawidlowo bilo. Minely juz dwa miesiace od pochowku aniolka ale moj brat i bratowe(rodzice) jak i cala rodzina nie mozemy pogodzic sie z ta tragedia. Mamy zal do szpatala do lekarza ktory przyjmowal ze tak zaniedbal. Gdyby reakcja personelu byla szybsza w tej chwili Piotruś mialby 2 mące, a tak zostal zal ,smutek i pustka.Aga strasznie sie zmienila po tym wydarzeniu. Jest inna osoba. Zamknieta w sobie. Wydaje sie jakby nonstop myslala i obwiniala sie o cala zaistniala sytuacje!!! Nie wiem jak jej pomoc. Staram sie z nia rozmaiwc o tym bo nie mozna sie w takiej sytuacji zamykac w sobie ale to pomaga na chwile.

Historia okropna :(( naprawde oczy pelne lez sa ... ;( Wspolczoje wszystkim rodzica ;(
 
Witam ponownie!!
Wszyscy którzy się tutaj spotykaja mają podobne przeżycia za sobą-straszne perzeżycia. Ja niby pogodziłam się juz troszkę z tym co sie stało, ale powiem Wam że strasznie się boję 01 listopada po prostu az mnie paraliżuje.... Właśnie zrobilismy nagrobek tam gdzie nasz skarb jest pochowany-nie wiem ale musiałam to zrobić. Na prawdę nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje. Byłam u swojego doktora i mamy się juz starać o dziecko ale ja się chyba zablokowałam psychicznie, bo okazuje sie że nie mam teraz owulacji, a przedtem udało nam sie za pierwszym razem.... Tak tęsknie strasznie za Arusiem. Hmm... cóz tak musialo być...
światełko dla naszych Aniołków
[*]
[*]
[*]
 
Moze nie powinnam nic tutaj pisac...ale chce wam tylko mamusie powiedziec ze jestescie dla mnie malymi bohaterkami...to ajprawdopodobie najwiekszy bol jaki moze spotkac matke, stracic swoje dziecko na ktore sie czeka. Ja z mojej stroy moge tylko pomodlic sie za wasze aniolki i wierzyc ze kiedys bedziecie jeszcze szczesliwymi mamusiami ktore przytulaja swoje malenstwa.

nie napiszę nic piękniejszego niż to co napisała Magdasf....łączę się z Wami w bólu i łzach. ['] dla Waszych cudownych Aniołków.
 
witam Cie ja tez niedawno straciłam dziecko...:( wszystko było dobrze a tu nagle odkleiło sie łożysko i dziecko niemiało już szans...jest mi tak samo cieżko,jest to taki straszny ból...dl matki niemogłam nawed jej zobaczyć przytulić wiem że mój aniołek patrzy z góry na nas...dlaczego musza umierać takie niewinne dzieci????
 
witam Cie ja tez niedawno straciłam dziecko...:( wszystko było dobrze a tu nagle odkleiło sie łożysko i dziecko niemiało już szans...jest mi tak samo cieżko,jest to taki straszny ból...dl matki niemogłam nawed jej zobaczyć przytulić wiem że mój aniołek patrzy z góry na nas...dlaczego musza umierać takie niewinne dzieci????

Bardzo mi przykro. Przytulam do serca:(:( I zapalam światełko dla Twojego aniołeczka(*)(*) Pierwsze moje pytanie jak się dowiedziałam że mojej kruszynce przestało bić serduszko to: dlaczego????? Do tej pory nikt mi na nie nie odpowiedział i sądzę że nigdy nie odpowie.....:-(

Ale pamiętaj jeszcze wszystko się ułoży. Nigdy nie zapomnisz, ale nauczysz się z tym żyć.....
 
reklama
:-(
w 2006 roku zaszlam w ciaze...12tydz. zaczal bolec mnie brzuch,pojechalam do szpitala,mialam lezec...lezalam..w nocy mialam skurcze...moje pierwsze malenstwo stracilam na ubikacji w szpitalu...przyczyna;samoistne poronienie..potem pustka,zal i rozpacz.... w 2007 roku 2 ciaza;szczescie i ogromny niepokoj czy sie uda...niestety,w 8 tygodniu zaczelam plamic...na usg w szpitalu okazalo sie ze moje malenstwo nie zyje od 2 tygodni..szok!!!!przeciez mialo byc dobrze... w tym roku w maju dowiedzialam sie o kolejnej ciazy...tym razem bylam tak przerazona zeby nie stracic dziecka ze prawie nic nie robilam tylko odpoczywalam...no i udalo sie,minely najgorsze dla mnie 3 miesiace i teraz moglam sie tylko cieszyc...usg mialam dosyc pozno bo w 18 tygodniu i dowiedzialam sie ze to ciaza blizniacza...plakalam ze szczescia i myslalm ze los wynagrodzil mi poprzednie dwie straty.... wszystko bylo w porzadku moje kruszynki rozwijaly sie prawidlowo...wiedzielismy z mezem ze sa to bliznieta jednojajowe wiec nasza radosc byla nie do opisania...dwa takie same skarbusie... 20.09.2009...23tydz. w nocy strasznie bolal mnie brzuch...mialam skurcze a wszpitalu okazalo sie ze jest rozwarcie,probowali to zatrzymac ale okazalo sie ze mam wewnatrzmaciczna infekcje ktora oddzialowuje niekorzystnie na dzieci... 22.09.2009.....odeszly mi wody i juz nic nie dalo sie zrobic....porod sie zaczal...urodzilam dwie sliczne dziewczynki...moje ukochane aniolki...zyly kilka minut...widzialam te malenkie istotki...przutulalm moje upragnione dzieci ale one juz nie zyly... do dzis nie moge sobie z tym poradzic...to tak boli ze moje coreczki zamiast wlozyc do lozeczek wkladalismy do trumny.... czym zawinilam ze tak okrutnie cierpie...dlaczego ja.... gdyby nie maz niewiem co by ze mna bylo...wspiera,kocha i poprostu jest...czy bede wkoncu patrzec jak moje dziecko rosnie,bawi sie.... niewiem czy mi sie uda...boje sie probowac,choc tak bardzo chce...
 
Do góry