Celia89
Fanka BB :)
Podczas pierwszego porodu, który był wywoływany w 38 tc byłam już zmęczona wymysłami lekarzy. Z jednej strony wreszcie to z głowy, a z drugiej "ja wam pokażę, ze nie urodzę dzis i juz". Okropnie sie nudziłam leżąc 5 godzin pod oksytocyna bez skutku Byłam sfrustowana i znudzona. Jak zabrali mnie na cc to jedynie myślałam, czy znieczulenie zadziałało i histerycznie się darłam, że nogi czuje jak się okazało nerwu czucia nie wyłączają tylko nerw bólu. Po wyciągnięciu, ze mnie dziecka byłam niesamowicie zdziwiona i rozczarowana jego masą bo od początku straszyli mnie 4 kilogramowym klocem, a tu 2900. Taka mała pulchna kulka piszcząca jak kot ze wściekłymi oczami. Podczas szycia już ich pytałam kiedy mogę zajść w drugą ciążę XD
Podczas 2 cc, jak mi włozyli ten cewnik naszła mnie nagle silna depresja. Szłam jak zkazaniec do swojej sali egzekucji. Pokracznie z tym workiem z moczem w rękach. Jak kazali mi zrobić koci grzbiet do znieczulenia to myślałam "Ja pierdziele i znów ta rekonwalescencja pocesarkowa i inwalidztwo, po grzyba to mi było". Jestem osobą aktywną, więc nieskakanie, niedżwiganie, niebieganie to dla mnie kara. Miałam ochotę uciec XD ale uznałam, że nie da się uciec od swojego ciała. A potem jak mnie cieli to sobie w lampie oglądałam i się kłóciłam z lekarzem do którego laziłam na nfz i nigdy nie przypuszczałam, że bedzie podczas mojej cc, że powinni usypiać, a nie tak na "zywca" te zabiegi bo to sie idzie nerwowo wykończyć. Niby 2 cesarka, a ja nadal panikowałam, ze nie podziała znieczulenie. Jak juz wyjeli, ze mnie syna to opanowałam nerwy. XD juz zadowolona, ze mnie szyja, pełen relask, a oni, że dopiero mi bliznowca usuwają i siatki jakieś wstawiają bo musieli sporo tkanek wyciąć. No ja akurat nie trudziłam się SN. Podczas moich cesarek wygladalo to mniej wiecej tak.
Podczas 2 cc, jak mi włozyli ten cewnik naszła mnie nagle silna depresja. Szłam jak zkazaniec do swojej sali egzekucji. Pokracznie z tym workiem z moczem w rękach. Jak kazali mi zrobić koci grzbiet do znieczulenia to myślałam "Ja pierdziele i znów ta rekonwalescencja pocesarkowa i inwalidztwo, po grzyba to mi było". Jestem osobą aktywną, więc nieskakanie, niedżwiganie, niebieganie to dla mnie kara. Miałam ochotę uciec XD ale uznałam, że nie da się uciec od swojego ciała. A potem jak mnie cieli to sobie w lampie oglądałam i się kłóciłam z lekarzem do którego laziłam na nfz i nigdy nie przypuszczałam, że bedzie podczas mojej cc, że powinni usypiać, a nie tak na "zywca" te zabiegi bo to sie idzie nerwowo wykończyć. Niby 2 cesarka, a ja nadal panikowałam, ze nie podziała znieczulenie. Jak juz wyjeli, ze mnie syna to opanowałam nerwy. XD juz zadowolona, ze mnie szyja, pełen relask, a oni, że dopiero mi bliznowca usuwają i siatki jakieś wstawiają bo musieli sporo tkanek wyciąć. No ja akurat nie trudziłam się SN. Podczas moich cesarek wygladalo to mniej wiecej tak.