jestem przerazona... czytajac wasze wypowiedzi, wlosy staja mi deba... moze o tesciowej sie nie wypowiem, bo jej nie mam, ale wypowiem sie o mamie... Moja mama to najwspanialsza kobieta na swiecie... nieba by uchylila... kazdemu, obcemu, znajomemu, krewnemu... jest ciepla, czula, kochana... sama ma problemow mase, ale zawsze doradzi... jak mam jakis problem, to wiem, ze moge z tym isc do mamy, ona je rozwiaze... a matka mojego hmmm... ''taty mojego dziecka'' jest okropna baba... najpierw chciala podac mnie do sadu za demoralizacje swojego synalka ( dziecko to demoralizacja? ) pozniej probowala go namowic, zeby uciekl za granice... robila ze mnie puszczalska... wtedy powiedzialam jej, ze od niej i od jej synalka nic nie chce, dziecko jest moje, a ona moze sie pocalowac... a na starosc nikt nie poda jej reki, jedzy jedenej... wiem, przesadzilam, ale kiedy wychodzila, byla w takim szoku, ze chcialo mi sie rechotac... na drugi dzien zadzwonila, czy przyjde do niej w odwiedziny. odmowilam... dowiedzialam sie pozniej, ze porozbijala komplet szklanek, ktory ja i jej synalek kupilismy jej kiedys na urodziny...