Iza - przy 38 to bym jeszcze nie zbijala....to naturalna oznaka ze organizm walczy, no ale zrobisz jak czujesz ;-)
Witam - jestem, nie zaginelam, mam sie dobrze tylko troszke zajeta, ale podczytuje was na biezaco wiec mniej wiecej wiem co u kazdej slychac. Czytajac wasze rozterki codziennego mamusiowania doszlam do wniosku ze ja jednak nigdy nie narzekalam chyba. Powiem wam ze przy najstarszym dziecku to chyba zrobilam wyczyn stulecia, bo bedac mlodziutka, swiezo upieczona mamuska zapakowalam dwumiesieczne malenstwo pod pache i opuscilam swoj rodzinny kraj, rodzicow, zamieniajac na podroz w nieznane. Wyrwana ze swojego dotychczasowego studenckiego zycia wyladowalam na statusie pelnoetatowej mamusi, zony mezczyzny ktory 80 godzin w tygodniu spedzal poza domem zebysmy mieli co na stol postawic, wszystko co mialam do tej pory w zyciu wypracowane diametralnie sie zmienilo, poczawszy od miejsca zamieszkania, srodowiska, statusu spolecznego, finansow do samego celu w zyciu. Jakos przezylam, nigdy nie narzekalam, jak automat przeszlam przez to wszystko a chyba pozniej dostalam od zycia nagrode bo przyjechali moi rodzice ktorzy kilkanascie lat swojego zycia poswiecili na pomoc mi i mojej rodzince. Rozpiescili mnie chyba troche bo mi ich brakuje...pomimo tego ze jest nianka, przedszkole, sprzataczka i ogolnie zyje mi sie lepiej niz wielu innym matkom brakuje mi moich staruszkow :-( Jesli chodzi o samo zycie to chyba juz go opanowalam..wszystko mam w miare zorganizowane, grunt to nie dac sie zwariowac...
Moj sredniak mial wczoraj bardzi wazne testy w szkole, sposob w jaki do nich podszedl, przygotowywal sie napawa mnie duma ;-) Widac dziecko mi dojrzalo i chyba przekracza swoj dojrzaloscia swojego starszego brata
Mam nadzieje ze mu dobrze wypadlo bo sie bardzo do tego wszystkiego przykladal....
Witam - jestem, nie zaginelam, mam sie dobrze tylko troszke zajeta, ale podczytuje was na biezaco wiec mniej wiecej wiem co u kazdej slychac. Czytajac wasze rozterki codziennego mamusiowania doszlam do wniosku ze ja jednak nigdy nie narzekalam chyba. Powiem wam ze przy najstarszym dziecku to chyba zrobilam wyczyn stulecia, bo bedac mlodziutka, swiezo upieczona mamuska zapakowalam dwumiesieczne malenstwo pod pache i opuscilam swoj rodzinny kraj, rodzicow, zamieniajac na podroz w nieznane. Wyrwana ze swojego dotychczasowego studenckiego zycia wyladowalam na statusie pelnoetatowej mamusi, zony mezczyzny ktory 80 godzin w tygodniu spedzal poza domem zebysmy mieli co na stol postawic, wszystko co mialam do tej pory w zyciu wypracowane diametralnie sie zmienilo, poczawszy od miejsca zamieszkania, srodowiska, statusu spolecznego, finansow do samego celu w zyciu. Jakos przezylam, nigdy nie narzekalam, jak automat przeszlam przez to wszystko a chyba pozniej dostalam od zycia nagrode bo przyjechali moi rodzice ktorzy kilkanascie lat swojego zycia poswiecili na pomoc mi i mojej rodzince. Rozpiescili mnie chyba troche bo mi ich brakuje...pomimo tego ze jest nianka, przedszkole, sprzataczka i ogolnie zyje mi sie lepiej niz wielu innym matkom brakuje mi moich staruszkow :-( Jesli chodzi o samo zycie to chyba juz go opanowalam..wszystko mam w miare zorganizowane, grunt to nie dac sie zwariowac...
Moj sredniak mial wczoraj bardzi wazne testy w szkole, sposob w jaki do nich podszedl, przygotowywal sie napawa mnie duma ;-) Widac dziecko mi dojrzalo i chyba przekracza swoj dojrzaloscia swojego starszego brata