Dziękuję za pocieszenie ,tylko zła jestem na te testy Vitam
, co wadliwa produkcja jakas czy co ?
Oj sama już nie wiem jak to z tymi staraniami będzie,nie wiem czy nie dac sobie spokój,nie wiem czy aby to nie jest tak ze ja bardziej chce niż M ,a obie strony muszą tak samo chcieć prawda? A pozatym ostatnio już sama nas nie poznaje,dzieje sie ostatnio z nami coś nie tak
.
Więc pech od rana ,byłam na 7.45 na komisji gdzie nie zgodzily sie babki przyznać mi tego punktu dodatkowego w orzeczeniu,mówiły ze oli chodzi,jest mądra,sprawna,to ze ma podejrzenie tureta to nic nie znaczy,to ze jest nadpobudliwa i nawet jakby miała stwierdzone adhd to też nie byłaby pewność aby dostać ten punkt i tam jeszcze kilka argumentow głupich tych babek,ja to już w momencie miałam łzy w oczach i glos mi sie łamał ,no nic nie przyznali i już . Jak wychodzilam to inna zaczepila mnie abym na orzeczenie poczekala,na to ka zeby poczta wysłali skoro nic sie w nim nie zmienia i poszłam.
W domu czekał M z alankiem ,ja zaprowadzilam po tej komisji oliwke do zerowki,wróciłam do domu i wygarnelam M co mi na wątrobie siedziało ,nie poklocilismy sie ale powiedziałam mu co mi nie pasuje.
Wyszliśmy razem z domu,ja pojechałam do koleżanki a on zalatwic sprawy,u koleżanki test zrobiłam i ten negatyw.
M po załatwieniu wszystkiego przyjechał po nas do kolezanki bo nie opłacało sie już wracać do pracy,byliśmy w labolatorium,ze kasy nie wzięłam to brakło na bete,powrót do domu po kasę.Mieliśmy plan ze weźmiemy psa,bete zrobimy i razem po oliwke do szkoły ,m jeszcze nie był u niej w szkole bo wiecie praca,plan super ale w labolatorium zadzwonił szef i suma sumarum M w pracy wylądował.
Ja z psem i alankiem po oliwie pojechalam,zostawilam psa na smyczy przywiązana przed szkoła,wracam a psa nie ma,wróciłam do szkoły,gadalam z portierem i jakas babka,poplakalam sie z tego wszystkiego,ona poszła monitoring zobaczyć,nagle ktoś wylatuje ze pies jest i znalazła sie ,przegryzla smycz i szukała mnie.
Aha w między czasie u kolezanki zadzwonili do mnie z orzecznictwa ze rozpatrzyli mój wniosek jeszcze raz i zdecydowali sie przyznać mi to zmienione orzeczenie na 2 lata więc ja ucieszona,niestety zadzwoniłam do mopsu gdzie sie zajmują tymi świadczeniami i okazuje sie zevnie wiadomo czy dostane ta kasę nawet mając ten punkt w orzeczeniu,bo ja na ten moment nie pracuje zawodowo a to trzeba pracować ale wniosek mogę sobie złożyć ale pewności na ta kasę nie mam.
Później ta pechowa beta
, wracając do domu gdzie dzieci w tym deszczu dały mi strasznie popalic,nic a nic sie nie słuchały,robiły co chciały,ja zła już i z M sie poklocilam na ulicy wracając do domu,może nawet dobrze ze na ulicy bo dzieci tego tak nie odczuły.
M wkurzyl mnie jak mu powiedzialam ze dzieci dziś takie niedobre i nie mam sił,a ten swoje wywody ze on zawsze powtarza a ja wtedy w szał ,ze właśnie u niego na powtarzaniu sie kończy bo działania nie ma wcale,wiecie nie lubię jak ktoś mi nie pomaga przy dzieciach ,a jak jest coś nie tak to wtedy jest najmadrzejszy i jaki to on super tatuś bo on to zrobiłby z nimi porządek ,to ja sie wlurzylam i wygarnelam mu ze wsio na mojej glowie ,ze tylko sie wymadrzac potrafi ,ze jak wróci z pracy to najchętniej nic by nie robił,to M sie wkurzyl i powiedział ze ok on już nic robić nie będzie i tak zrobil. W domu to ją wykapalam i ubralam dzieci,piscielilam łóżka,kolację im dałam ,ogarnelam,a ten specjalnie na złość siedział i później tylko wokoło siebie zrobił,dzieci przed 20 polozylan,zaczekalam chwilę i nawet z psem poszłam,wróciłam napisałam do was i padlam,z M nie gadamy,mam dość,nie mam sił,jestem zrozpaczona co sie dzieje i taki oto miałam pechowy dzień
. Sorki za błędy ale z komórki pisze,wysadzilam oliwke niedawno i idę sie drzemnac,alan co chwilę pokrzykuje przez sen.