reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Torba do szpitala

ja te koszuliny z dziurami tez odradzam - niewypał
na guziczki przejda

ja po kolejnej wizycie u gina 9-ego jak mi powie, ze szyja nadal sie skraca to chyba bede musiała juz cosik zapakowac na wszelki wypadek - tfu tfu tfu
 
reklama
A skoro już o tym mowa... to jak to jest z porodami rodzinnymi?

U nas temat wraca jak bumerang, Y. od początku się domaga swojej obecności podczas porodu.
Ja coś mam lekkie obawy że mi chłopina wymieknie;-)
Ale wierzę w niego :tak::tak:
 
A skoro już o tym mowa... to jak to jest z porodami rodzinnymi?

U nas temat wraca jak bumerang, Y. od początku się domaga swojej obecności podczas porodu.
Ja coś mam lekkie obawy że mi chłopina wymieknie;-)
Ale wierzę w niego :tak::tak:


Ja polecam D. chciał być od początku kiedy o tym zaczeliśmy mówić i ani przez chwilę nie żałowałam tej decyzji :tak::tak::tak: Ale trzeba delikatnie przygotować faceta, zeby nie panikował jak zostaniesz z nim sama - u nas tę rolę spełniła szkoła rodzenia :tak::tak:
Pani położna mówiła D. co mam robić a on mi powtarzał bo jej jakoś nie za bardzo miałam ochotę słuchać :-p
 
Sanya - wiesz co, wszystko chyba zalezy od faceta, ale z tego co mi wiadomo to wiekszosc facetow, ktora chce byc przy porodzie bardzo pozytywnie to odbiera i nie spotkalam sie ze facet nie wyrobil. Niewatpiwie przy porodzie naturalnym pomoc bliskiej osoby jest niezastapiona.
Przy moim pierwszym porodzie maz nie zdazyl mi towarzyszyc ale mialam szwagra i tez doceniam jego wsparcie mimo iz to byla cesarka. On tez jest zadowolony :-)
 
Ja jestem bardzo za obecnością kogoś oprócz ciebie, bo nie mam zaufania do lekarzy, a tak zawsze jest: świadek na okoliczność dziwnych postępowań i osoba która ich jakby co opieprzy, bo ty pewnie nie będziesz miała siły. Ogólnie mniej zlewają cię jak jesteś z kimś niż jak sama. Pomijając że jest ktoś kto do ciebie zagada, pożartuje, bo ja to umierałam tam z nudów (11 godzin w szpitalu). A że wymięknie to się nie bój - jak nie wymięka przy twoich atakach nerkowych, jeżdżeniach po lekarzach itp to na pewno przy porodzie nie wymięknie :tak: szczególnie jak sam chce tam być :tak: No i zawsze jest kogo posłać po coś do apteki/sklepu itp.
 
A że wymięknie to się nie bój - jak nie wymięka przy twoich atakach nerkowych, jeżdżeniach po lekarzach itp to na pewno przy porodzie nie wymięknie :tak: szczególnie jak sam chce tam być :tak: No i zawsze jest kogo posłać po coś do apteki/sklepu itp.

Hihi jak nie wymiękł podczas służby w wojsku w czasie otwartej wojny to go pewnie byle co nie przerazi:tak:
Ja też chciałabym mieć przy sobie kogoś bliskiego, a kto jest nam bliższy niż partner w takim momencie:tak:

A dzięki YouTube i filmom niektórych uczynnych internautek mniej więcej wiemy oboje czego oczekiwać (bo bądź my szczerzy ja i on mamy identyczne doświadczenie w porodach hehehhe) i widziałam jak się przyglądał, to raczej była fascynacja niż lęk :-)
 
Ja nie wyobrażam sobie "samotnego" porodu. Mój pierwszy poród był baardzo długi, z komplikacjami i szczerze mówiąc to dzięki mężowi nie wspominam go najgorzej. Połozna przecież nie będzie przesiadywać przy nas całymi godzinami, masować plecy przy każdym skurczu, rozśmieszać , czy chociażby pomagać pójść do toalety ;-).
Naprawdę uważam że pomoc męża podczas porodu jest nieoceniona, nie wspominając już o korzyściach dla samego tatusia- jako pierwszy może zobaczyć dziecko, uczestniczyć w jego pierwszym ważeniu, mierzeniu, odcinaniu pępowiny- podczas gdy my czekamy na urodzenie łożyska i nie możemy się ruszyć.Na miejscu facetów nie opuściłabym takiej okazji. :-)
 
Ja się bez Huberta z domu nie ruszam!!!
Rodziliśmy razem Kaja urodzimy razem Mer, nie ma innej opcji, mój mąż nawet pępowinę przecinał! I baaardzo mi pomagał, a później powiedział jak było, bo ja większości nie pamiętałam:)
 
sanya bierze chlopa ... nie wymieknie tym bardziej ze sam chce....

moj ze mna byl cale 13 godz, dwa dni wczesniej przesiedzial ze mna tez caly dzien na probie oksytocynowej i chyba tylko dzieki niemu to przezylam ...
niestety z racji emergency cesarki musial stac podczas najwazniejszego momentu na korytarzu ... do dzis sie polskim lekarza za to odgraza ;-)ale i tak im wlazl na sale operacyjna, dostal opierd.... ale mu to zwisalo ... przynajmniej pomogl mnie przesiesc ze stolu operacyjnego ;-)nawet nie pamietam jak sie tam znalazl ... po prostu nie wytrzymal ... i twierdzi ze sporo zobaczyl :szok: ale go to nie ruszylo :tak::tak:
 
reklama
Do góry