Zacznę od tego, że uważam, że każdy ma prawo wyboru i powinien mieć prawo terminacji dziecka z wadą genetyczną, zespołem chorób, wadami letalnymi itd. I zgadzam się z tym, że nie każdy ma obowiązek być wojownikiem, cierpietnikiem i się poświęcać wychowaniu takiego dziecka. (Ogólnie jestem za aborcją każdej ciąży do sensownego tygodnia)
Natomiast zaciekawił mnie jeden aspekt. Piszesz, Aniu, że masz dwójkę niepełnosprawnych dzieci w szkole specjalnej i że cieszysz się, że wyglądają "normalnie", bo Tobie to pomaga. Też mam dziecko niepełnosprawne, które wygląda "normalnie" i uważam to za przekleństwo. Zawsze ze znajomymi z ośrodka (mają dzieci z tą samą niepełnosprawnością co ja) rozmawiamy, że jak ktoś ma dziecko na wózku czy z zD, to ma to "szczęście", że społeczeństwo widzi niepełnosprawność tego dziecka i w 99 procent przypadków jest wyrozumiałe. Może reagować wyrozumiałością, litością czy schodzeniem z drogi, ucieczka, unikaniem. Ale nie reaguje agresją. Nikt nie podejdzie do takiego rodzica czy dziecka na ulicy i nie zacznie mieć pretensji, czy krzyczeć, że "jak śmiesz się tak zachowywać" itd, bo widzą, że np dziecko ma zD i od razu myślą "no nie zachowuje się właściwie, ale ma zD, więc to zrozumiałe, biedne dziecko, biedna mama".
Po moim dziecku wizualnie nie widać niepełnosprawności. Ba, mówi, więc dla społeczeństwa jest zdrowa.
Ja na każdym kroku dzięki temu słucham, jak jestem beznadziejną matką, nie umiem wychować dziecka, bym się skupiła na wychowywaniu, to by była inna, jest agresywna, niewychowana, niegrzeczna, psychiczną, jeb*ięta i mamusia i córeczka, patologia po prostu i tak dalej.
Moje dziecko nie ma żadnej taryfy ulgowej tylko dlatego, że ma "ładną buzię" i nie widać po niej niepełnosprawności.
Gdyby miała podłużne oczy, duże usta i szeroki nos, to slyszalabym, że mi ktoś współczuję, że im przykro, że pewnie mam trudno w życiu, ale pani jest silną matką i tak dalej. Ale ma "ładną buzię", więc jestem człowiekiem najgorszego sortu i moja córka też.
Nie mówię, że byłoby mi łatwo słuchać, jak mi ciężko w życiu, jaka jestem dzielna i tak dalej. Ale na pewno byłoby mi tego łatwiej słuchać niż tego, czego słucham obecnie.
I stąd moje zdziwienie. Musisz mieszkać ogólnie w bardzo akceptującym środowisku, że nie spotykasz się z takimi reakcjami względem siebie i swoich niepełnosprawnych ale zdrowo wyglądających dzieci. No albo nie mają trudnych zachowań.
Pisałaś o chłopcu, który się wszędzie rozbiera i onanizuje.
Niech każdy sobie wyobrazi dwie analogiczne sytuacje.
1. Stoi kobieta 35 lat z chłopakiem 15 lat z zD w sklepie, a on ściąga spodnie i się onanizuje, przy tym wydaje jakieś buczące dźwięki i mówi niezrozumiale. Kobieta próbuje go zakryć, mówi "Błażej, tak nie wolno, tyle o tym rozmawialiśmy", chłopak ją ignoruje.
Co pomyslicie?
O rany, współczuję tej kobiecie, biedna matka, jak ona ma sobie sama z tym poradzić. No obleśna sytuacja, ale widać, że on mocno niepełnosprawny, nie robi tego specjalnie... Lepiej szybko przejdę i schowam się w kolejnej alejce.
2. Stoi w sklepie kobieta 35 lat z normalnie wyglądającym chłopakiem 15 lat, chłopak zerka na Ciebie i rzuca "ale z Ciebie se*si du*a", ściąga spodnie i się onanizuje, gapiąc się na Ciebie i dziko rechocząc. Kobieta go pewnie szarpie, zakrywa, krzyczy "Błażej, tak nie wolno, tyle razy Ci mówiłam", a chłopak odwraca się i z otwartej dłoni strzela ją w bark, dalej się onanizuje i krzyczy za Tobą "ej pokaż cycki".
No i szczerze, co pomyslicie?
Że biedna kobieta, ciężko ma i jak sobie radzi?
Nie.
Pomyslicie, że jakaś patola ten chłopak, co za świr, zaczniecie krzyczeć OCHRONA, POLICJA!!, Wasz mąż może nawet podejdzie mu przywalić, bo jak on tak śmie. O kobiecie też pomyslicie, wszyskto co najgorsze, nie umie g*wniarza wychować, no patologia, chłopak zdeprawowany jakiś, pie*dolniety, powinno się takich zamykać!
I tak dalej.
A załóżmy, że dzieciak ma autyzm i ADHD albo autyzm i niepełnosprawność intelektualna w stopniu lekkim/umiarkowanym albo "tylko" niepełnosprawność intelektualna 2 stopniu umiarkowanym. Albo chorobę afektywna dwubiegunowa... Albo jeszcze coś innego.
Serio, dla mnie najgorsze jest, że po moim dziecku tej niepełnosprawności nie widać. Że ja jestem w tej drugiej sytuacji. Że ja nie zmagam się z litosciwymi spojrzeniami. Ja zmagam się ze spojrzeniami pełnymi wyrzutu, pretensji, agresji. Jak się tylko na spojrzeniach kończy, to w ogóle super...
W każdym razie chciałam napisać, że to, że niepełnosprawność WIDAĆ to nie koniec świata. Czasem to błogosławieństwo.
Ale tak, uważam, że każdy powinien mieć prawo do terminacji ciąży w takim przypadku i tego nie oceniam. Natomiast chciałam ot tak napisać, bo czasem może komuś to otworzy oczy i jak zobaczy biedna matkę z "dzikusem" 10 letnim, który ją szarpie, kopie, gryzie na ulicy i wali rękami w chodnik, to może, może oprócz tego, że pomyśli wszystko co najgorsze o tym dziecku i matce, to może przemknie mu przez myśl, że ta kobieta flaki sobie wypruwa i robi co może, że jej może jest ciężko, bo może to nie jest kwestia "wychowania".