kasssia1984
Zaciekawiona BB
Jestem nowa na forum i nie wiem czy to dobry pomysl pisac tu o moich przezyciach ale chcialabym sie z kims podzielic tym co mnie spotkalo, moze mi troche ulzy... Zaczne od poczatku. W ciaze zaszlam bez problemu, przy pierwszym "podejsciu", od samego poczatku nie mialam zadnych objawow- wymiotow, nudnosci nic, czasem zastanawialam sie czy naprawde jestem w ciazy. W 12stym tygodniu mialam pierwsze usg (dodam ze mieszkam w Anglii i tu maja inne podejscie do ciazy niz w polsce, niestety) wszystko bylo ok az do 16tego tygodnia gdy koszmar sie zaczal. Zaczelam krwawic, ojechalismy na pogotowie, stwierdzili ze wszystko jest ok. Na drugi dzien mialam spotkanie z polazna ( tutaj ciaze prowadzi polozna, do lekarza cezko sie dostac), znalazla bicie serduszka i powiedzil ze krwawienia sie zdazaja i tyle. Niestety nie ustepowalo, pewnego dnia bylismy na zakupach i dostalam silnego krwotoku, przyjechala po mnie karetka, spedzilam 1 dzien w szpitalu bo dalej nie umieli stwierdic skad te krwawienia bo wszystko wygladalo ok, odeslali mnie do domu. Szukalam pomocy w polskiej klinice, ginekolog stwierdzil ze lozysko jest za nisko i stad to krwawienie, z czasem powinno sie samo podniesc, ogolnie nic strasznego. Po tygodniu dostalam znow silnego krwotoku, wrocilam po raz kolejny kartka do szpitala, po paru godzinach znow mnie wypisali bo wszystko ok. Bylm zrozpaczona, od 5 tygodni non stop krwawilam a oni mowili ze dziecku nic nie jesst i po prostu taak mam. kolejny tydzien minal, dostalam w nocy silnych boli, ale przeszly same, na drugi dzien pojechalismy na oddzial polozniczy ( w koncu zgodzili sie mnie przyjac bo w Anglii ciaze dopiero traktuja powaznie od 21 tygodnia) tym razem zostawili mnie na oddziale az do ustapienia krwawien, tak mialo byc z zalozenia bo na drugi dzien zaczelam rodzic. Nikt mi nic nie powiedzial ze zaczal sie porod, mialam bole ale byla to moja pierwsza ciaza wiec nie bylam swiadoma ze to skurcze porodowe. Moj malutki synus urodzil sie w 22 tydgodniu ciazy, wazyl 350g, nie dali go nawet do inkubatora, zyl 2 godziny, umarl mi na rekach............... W szpitalu byl ksiadz ktory ochrzcil malego, nadalam mu imie Benjamin, byl taki malutki, idealny, nic mu nie brakowalo. Po paru godzinach wrocilismy do domu, na drugi dzien musielismy zalatwic "papierkowa robote"- cos na co nie masz najmniejszej ochoty po stracie ukochanego dziecka. Pare tygodni pozniej mialam spotkanie w szpitalu, stwierdzili ze byla to infekcjaa ale dokladnie nie wiedza jaka, jakies blizej nie okreslone bakterie. Po stracie Bena stwierdzilam ze nie chce miec wiecej dzieci, chcialam to jedno, nie inne. Ben umarl w marcu, jest sierpien a ja jestem w 14tym tygodniu ciazy. Niespodziewalam sie ze ze zajde tak szybko, nie chcialam, nie planowalam. Nie potrfie cieszyc sie ta ciaza, jestem pelna obaw. Jestem teraz pod lepsza opieka, mam co 4 tygodnie badania, na razie wszystko wyglada ok ale wtedy tez tak bylo. Nie powiedzielismy jeszcze nikomu o ciazy bo boje sie ze znow mnie spotka to samo. Czasem mam wyrzuty sumienia ze tk szybko zaszlam w ciaze albo ze teraz mam lepsza opieke. Zawsze myslalam ze czas ciazy jest szczesliwy i radosny, niestety nie dla mnie ....;(
Ostatnia edycja: