reklama
Ja rodziłam na solcu 5 lat temu i byłam zadowolona.
Akurat trafiłam na oddział po remoncie .Sala porodowa pojedyńcza ,z łazienką (zdjęcia sal można zobaczyć na stronie szpitala) poród rodzinny za darmo...za znieczulenie trzeba zapłacić 600 zł.
Położna bardzo miła , lekarz który przyjmował poród był bardzo młody ale sympatyczny...cały czas żartował ze mną i położną...Co chwila wpadał do mnie na salę zastępca ordynatora dr.Rak, który też był bardzo miły.
Po porodzie zostałam jeszcze na sali przez ok.2 godz.potem przewieżli mnie na salę 5 osobową.Tam nie było już tak ładnie jak na porodówce ale nie ładne ściany i łóżka się liczą.
Moja znajoma rodziła tam w czerwcu 2009 i też była zadowolona.
Teraz pododówka na solcu jest świeżo po remoncie .
Akurat trafiłam na oddział po remoncie .Sala porodowa pojedyńcza ,z łazienką (zdjęcia sal można zobaczyć na stronie szpitala) poród rodzinny za darmo...za znieczulenie trzeba zapłacić 600 zł.
Położna bardzo miła , lekarz który przyjmował poród był bardzo młody ale sympatyczny...cały czas żartował ze mną i położną...Co chwila wpadał do mnie na salę zastępca ordynatora dr.Rak, który też był bardzo miły.
Po porodzie zostałam jeszcze na sali przez ok.2 godz.potem przewieżli mnie na salę 5 osobową.Tam nie było już tak ładnie jak na porodówce ale nie ładne ściany i łóżka się liczą.
Moja znajoma rodziła tam w czerwcu 2009 i też była zadowolona.
Teraz pododówka na solcu jest świeżo po remoncie .
Witam.
Weszłam na forum z ciekawości, żeby poczytać o szpitalu w którym ja rodziłam. A mianowicie o Inflanckiej. Rodziłam prawie 1,5 roku temu. Wtedy były raczej pozytywne opinie, natomiast teraz są raczej podobne do moich odczuć....:-wściekła/y:
Poród miałam łatwy i szybki bo 1,5 h więc nie narzekam, ale wszystko inne.... . KATASTROFA!!!! Na izbie przyjęć z bólam porodowymi 2 h! Pomimo że przez jakiś czas byłm jedyną pacjętką. Po porodzie leżałam przez całą noc i pół dnia na przedporodowej, bo na poporodowych nie było miejsca. Nikt się nie zjawił żeby zapytać czy umiem, czy mam siły "obsłużyć" moje nowo narodzone dziecię. Nikt się nie zapytał czy w czymś mi pomuc. Czy umiem przystawiać do piersi zapytali w poniedziałek( urodziłam w piątek) jak już wychodziłam do domu. Od soboty przez dobę leżałam na sali ogólnej poporodowej i leżała ze mną dziewczyna która była po cc i nie miała pokarmu, nie radziła sobie z dzieckiem i ta maleńka płakała prawie przez 24h/ dobę. Nikt do niej nie przyszedł, nie pomógł.
Za to jak zmiena się ich podejście kiedy jesteś w jedynce( płatnej wtedy 350 zł za dobę)!!!! Nagle "przepraszam, czy mogę?", " czy nie przeszkadzam?", " jak się pani czuje?", "jak maleńkaspała?"!!! Wtedy cud, miód i malina!
No i jeszcze jedna niemiła sytuacja! Niestety 2 dni temu poroniłam, i w związku z tym w sobotę 23.01 wylądowałam na Inflanckiej z bólami i krwawieniem poronnym( skierownie od lekarza). Pani na izbie przyjęć zrobiła USG i stwierdziła że zarodek jeszcze jest przyklejony w związku z tym mam jechać do domu i zrobićbadanie beta HCG dwukrotnie i kolejne USG za 5 dni żeby zobaczyć czy zarodek rośnie i czy pojawi się czynność serca( wczesna ciąża to była w związku z tym wtedy jeszcze miało prawo nie bić). Po czym dodała że jeżeli bym nie miała gdzie zrobić badania USG :" to prosze przyjechać do nas ale tak do 14.00 bo nie każdy lekarz wykonuje USG i to jest z naszej strony uprzejmość że je robimy."
I tak łaziłam te 4 dni z poczuciem że niewiadomo co będzie. Czy się uda, czy jednak nie... Moja pani doktor jak jej powiedziałam złapałam się za głowę!
Niestety nie udało się! Ale najgorsza była ta niepewność! Sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Wniosek: nie mogę powiedzieć nie polecam. Odradzam, uciekajcie dziewczyny od tej znieczulicy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Weszłam na forum z ciekawości, żeby poczytać o szpitalu w którym ja rodziłam. A mianowicie o Inflanckiej. Rodziłam prawie 1,5 roku temu. Wtedy były raczej pozytywne opinie, natomiast teraz są raczej podobne do moich odczuć....:-wściekła/y:
Poród miałam łatwy i szybki bo 1,5 h więc nie narzekam, ale wszystko inne.... . KATASTROFA!!!! Na izbie przyjęć z bólam porodowymi 2 h! Pomimo że przez jakiś czas byłm jedyną pacjętką. Po porodzie leżałam przez całą noc i pół dnia na przedporodowej, bo na poporodowych nie było miejsca. Nikt się nie zjawił żeby zapytać czy umiem, czy mam siły "obsłużyć" moje nowo narodzone dziecię. Nikt się nie zapytał czy w czymś mi pomuc. Czy umiem przystawiać do piersi zapytali w poniedziałek( urodziłam w piątek) jak już wychodziłam do domu. Od soboty przez dobę leżałam na sali ogólnej poporodowej i leżała ze mną dziewczyna która była po cc i nie miała pokarmu, nie radziła sobie z dzieckiem i ta maleńka płakała prawie przez 24h/ dobę. Nikt do niej nie przyszedł, nie pomógł.
Za to jak zmiena się ich podejście kiedy jesteś w jedynce( płatnej wtedy 350 zł za dobę)!!!! Nagle "przepraszam, czy mogę?", " czy nie przeszkadzam?", " jak się pani czuje?", "jak maleńkaspała?"!!! Wtedy cud, miód i malina!
No i jeszcze jedna niemiła sytuacja! Niestety 2 dni temu poroniłam, i w związku z tym w sobotę 23.01 wylądowałam na Inflanckiej z bólami i krwawieniem poronnym( skierownie od lekarza). Pani na izbie przyjęć zrobiła USG i stwierdziła że zarodek jeszcze jest przyklejony w związku z tym mam jechać do domu i zrobićbadanie beta HCG dwukrotnie i kolejne USG za 5 dni żeby zobaczyć czy zarodek rośnie i czy pojawi się czynność serca( wczesna ciąża to była w związku z tym wtedy jeszcze miało prawo nie bić). Po czym dodała że jeżeli bym nie miała gdzie zrobić badania USG :" to prosze przyjechać do nas ale tak do 14.00 bo nie każdy lekarz wykonuje USG i to jest z naszej strony uprzejmość że je robimy."
I tak łaziłam te 4 dni z poczuciem że niewiadomo co będzie. Czy się uda, czy jednak nie... Moja pani doktor jak jej powiedziałam złapałam się za głowę!
Niestety nie udało się! Ale najgorsza była ta niepewność! Sama nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Wniosek: nie mogę powiedzieć nie polecam. Odradzam, uciekajcie dziewczyny od tej znieczulicy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ANIAM141 - i dobrze,ze wzielas butle :-) Na szkole rodzenia kilkakrotnie nam podkreslali, ze nie brac butelek, laktatorow ze soba i pakowac sie zgodnie z lista , ktora jest na stronie szpitala. Tam tez nic nie ma o butelce... I tamta dziewczyna wziela rzeczy tylko z listy, zreszta ja tez. :-)
KEGLE - widze, ze moje odczucia co do Inflanckiej nie byly subiektywne...
Wspolczuje Ci przejsc zwlaszcza tych ostatnich :-( Jak mnie przyjmowali to byla dziewczyna co tez niestety poronila i potraktowali ja potwornie na izbie przyjec, na zasadzie -nie masz brzucha, to nie jestes w ciazy i czekaj mimo, ze jej kolej byla.
KEGLE - widze, ze moje odczucia co do Inflanckiej nie byly subiektywne...
Wspolczuje Ci przejsc zwlaszcza tych ostatnich :-( Jak mnie przyjmowali to byla dziewczyna co tez niestety poronila i potraktowali ja potwornie na izbie przyjec, na zasadzie -nie masz brzucha, to nie jestes w ciazy i czekaj mimo, ze jej kolej byla.
pozwolę sobie wtrącić się do rozmowy. Ja tez rodziłam w Bródnowskim, we wrześniu. Szpital ok i opieka również. Jeśli chodzi o Inflancką oceniam ją negatywnie, tłok, bałagan i zero opieki.
Jesli dobrze pamietam to tez zastanawialas sie nad InflanckaBrodnowski zbier faktycznie duzo dobrych opinii.
Co do inflanckiej to jakoś zalezy choba jak się trafi Bo u mnie po CC opieka była dobra ( 12 leżałam na pooperacyjnej ) mały był obok mnie , babki mi go dawały żebym próbowała karmić, nie miałam pokarmu był dokarmiany , wszystko przy nim robiły ja tylko lezałam . Potem byłam w jedynce ale sama sobie radziłam i nie chciałam nawet żeby mi ktoś pomagał , jakoś nie miałam takiej potrzeby . Obok na normalnej sali leżała dziewczyne która była ze mną w szkole rodzenia . dziecko miało żóltaczkę nie można jej było wybudzić do karmienia . babka latała jakaś do niej z wagą jak się udało nakarmić wazyły ile zjadła itp . Tez była zadowolona z pomocy . Choć szpital to straszna masówka i bardzo wielki tłok .
Choc ja wolałam ten tłok niż odesłanie gdzieś poza wawe jak nie raz się działo w innych szpitalach .
stopi - ja ich listy mam głęboko , jakbym wtedy pakowała się wg listy to moje dziecko by bez ubranek zostało
Choc ja wolałam ten tłok niż odesłanie gdzieś poza wawe jak nie raz się działo w innych szpitalach .
stopi - ja ich listy mam głęboko , jakbym wtedy pakowała się wg listy to moje dziecko by bez ubranek zostało
agapa
Fanka BB :)
Potrzebuję informacji na temat oddzielnej sali do porodu rodzinnego na Kasprzaka w IMiD.
Pomimo, iż nadal nie jestem pewna i ciągle zmieniam zdanie, przymierzam się do porodu w szpitalu na Solcu. Termin już za ok. miesiąc. Z tego co podczytuje chyba się nie zawiodę. Mimo, że nie jest zbyt blisko mojego miejsca zamieszkania, zdecyduje się na poród właśnie tu. Być może uda się umówić z położną.
Loree
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 31 Styczeń 2009
- Postów
- 1 613
Powiedzcie mi jeszcze co trzeba zabrać ze sobą do kliniki ?
Dają jakąś listę na pierwszej wizycie ?
Chodzi mi rzeczy dla maluszka i dla mamy ( podkłady na łóżko? pieluchy? podpaski? )
Co trzeba mieć swojego a co dam się dostaje ?
Wszystkiego dowiesz się na wizycie.
Trzeba zabrać kilka dokumentów ( np. aktualna książeczka ubezpieczeniowa) i dla siebie podstawowe kosmetyki.
Dla dziecka tylko ciuszki na wyjście- nic poza tym.
reklama
Priscilla
Fan(ka)
- Dołączył(a)
- 2 Grudzień 2005
- Postów
- 2 192
Ja rodzilam na Solcu jeszcze przed remontem - teraz podobno warunki sa znacznie lepsze.
Rodzilam na sali zbiorczej, ale poza mna nie bylo nikogo innego, wiec luz. Porod wspominam ok, ale potem to zero zainteresowania.
Rzucili mnie na sale po godz.23, gdzie 4 laski juz spaly, swiatla byly pogaszone, a moje dziecko non-stop sie darlo. Mimo ze pokoj pielegniarek byl na przeciwko drzwi do sali zadna przez cala noc nawet nie zajrzala, a ja nie mialam sily nawet przekrecic sie w lozku a co dopiero zajac sie dzieckiem.
Przez kolejne 2 doby tez o wszytsko trzeba bylo sie samemu prosic - o leki przeciwbolowe, o konsultacje ginekologa (ktora byla z wielka laska udzielana).
Nikt nie pomogl przystawiac dziecka (mimo, ze moja mala strasznie spadla z wagi (poza dopuszczalne widelki)), nikt nie pokazal jak przewijac etc (wtedy nie wydawalo mi sie to takie banalne, mimo ze chodzilam do szkoly rodzenia)
Aby zrobic dziecku mleko czy zaprowadzic na pobierania krwi/szczepienia trzeba bylo isc na sasiedni blok (na porodowke) co wiazalo sie z przechodzeniem po lodowatym korytarzu.
Jak uslyszalam ze dziecko ma zoltaczke i przyjdzie mi zostac w tym szpitalu dluzej, to sie na maxa poplakalam i zlapalam depreche.
Rodzilam na sali zbiorczej, ale poza mna nie bylo nikogo innego, wiec luz. Porod wspominam ok, ale potem to zero zainteresowania.
Rzucili mnie na sale po godz.23, gdzie 4 laski juz spaly, swiatla byly pogaszone, a moje dziecko non-stop sie darlo. Mimo ze pokoj pielegniarek byl na przeciwko drzwi do sali zadna przez cala noc nawet nie zajrzala, a ja nie mialam sily nawet przekrecic sie w lozku a co dopiero zajac sie dzieckiem.
Przez kolejne 2 doby tez o wszytsko trzeba bylo sie samemu prosic - o leki przeciwbolowe, o konsultacje ginekologa (ktora byla z wielka laska udzielana).
Nikt nie pomogl przystawiac dziecka (mimo, ze moja mala strasznie spadla z wagi (poza dopuszczalne widelki)), nikt nie pokazal jak przewijac etc (wtedy nie wydawalo mi sie to takie banalne, mimo ze chodzilam do szkoly rodzenia)
Aby zrobic dziecku mleko czy zaprowadzic na pobierania krwi/szczepienia trzeba bylo isc na sasiedni blok (na porodowke) co wiazalo sie z przechodzeniem po lodowatym korytarzu.
Jak uslyszalam ze dziecko ma zoltaczke i przyjdzie mi zostac w tym szpitalu dluzej, to sie na maxa poplakalam i zlapalam depreche.
Podziel się: