reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Szpitale, lekarze, położne WARSZAWA

Zależy mi przede wszystkim na intymności podczas porodu. I dlatego chcę salę jednoosobową do porodu. Później może być sąsiadka:-) Nie wiem tylko czy skoro jest tyle sal porodowych jednoosobowych, jest sens płacić za 1 os, jest duża szansa na taką trafić (o ile się dostanę), czym one różnią się od tych płatnych porodowych? Chciałabym poza tym żeby mąż był ze mną, a sąsiadka może nie wyrazić na to zgody.. Położna na wyłączność to bardzo duży wydatek. Jeżeli miałoby dojść do tego znieczulenie i sala to już mamy 3 tys. Za chwilę szczepienia będzie trzeba płacić i masę innych wydatków będzie, więc nie wiem czy się zdecyduję.
url=http://www.suwaczki.com/]
p19us65gmr4rms9w.png
[/url]

 
reklama
Jesli chodzi o sale porodowe jednoosobowe to nic Ci nie powiem bo nie byłam zainteresowana i nie pytałam o to. Wiem jedynie że czasami jest bardzo trudno z dostępnością takich sal. Najlepiej wejść na stronę szpitala, poczekać może ktoś coś napisze albo umówić się na obejrzenie takiej sali.
 
Chyba się po prostu wybiorę na Zelaną.. Chociaż jak ostatnio pytałam położną o taką wycieczkę, to odpowiedziała, że jest takie obłożenie, że najprawdopodobniej nikt mnie nie puści na salę porodową ..:eek: Już się nie mogę doczekać!!!
 
Zainspirowany wydarzeniami ostatniego tygodnia muszę się wypowiedzieć na temat szpitala w Międzylesiu.
Międzyleski Szpital Specjalistyczny - odradzam.

Dlaczego?

W Międzylesiu moja żonka, Agnieszka wylądowała w niedzielę, odesłana z Karowej. U Agi w niedziele zdiagnozowaliśmy cholestazę, oprócz tego miała takżę cukrzycę ciążową. Ogólnie 38 tydzień, więc przy tych wskazaniach nie ma się co zastanawiać, trzeba działać. W poniedziałek Adze zrobiono USG. Nazwisk lekarzy nie będę tu przytaczał, ale dość stary jegomość na podstawie USG stwierdził, że mały waży jakieś 3100, mimo że gdy robiliśmy USG w 36 tygodniu to ważył 3300. Po wielu pokrętnych zeznaniach lekarzy stwierdzono że od wtorku wywołujemy poród.
We wtorek Aga dostała oksytocynę. Pół dnia pod kroplówką, kilka skurczy i koniec. Nic z tego. W środę stwierdzono, że będą wywoływać dalej. Inny lekarz zalecił założenie cewnika wywołującego poród. Operacja ta została wykonana tak boleśnie, że nie mogłem patrzyć jak moja żona się męczy. Lekarka miała problem z założeniem cewnika, skurcze przez niego wywołane były strasznie bolesne pojawiło się krwawienie, a cewnik działał może godzinę i poza obłędnym bólem nie spowodował niczego nadzwyczajnego. Tego dnia wieczorem trafił się trochę bardziej kompetentny doktor. który zbadał Agę, wyjął jej ten przeklęty cewnik i zrobił USG, z którego wynikło że mały waży napewno ponad 4 kilogramy.
W czwartek, moje kochanie zostało podłączone spowrotem pod oksytocynę. Była już tak wyczerpana dwoma poprzednimi dniami i nerwami z tym związanymi że szkoda gadać. I znów nic. Po południu pojawił się lekarz kontraktowy (nie ze szpitala, a z zewnątrz) i po stwierdzeniu rozwarcia przebił pęcherz, więc wody odpłynęły. Niestety po kolejnych godzinach bolesnych skurczy działanie oksytocyny ustało. Finał jasny: cięcie.
Cięcie udało się ślicznie i piętnaście minut po tym jak ukradli mo żonę na salę operacyjną już słyszałem jak mój synek pięknie krzyczy. W końcu koniec tego dramatu!!!
No prawie, bo zdegustowanyjestem jeszcze działaniem kobiet, które zajmują się dziećmi.
Mały urodził się z wagą 4400 (przypominam, że na pierwszym USG w szpitalu wyszło 3100!), teraz waży 3900, bo panie twierdzą że napewno już jest pokarm i mają jakieś dziwne opory przed dokarmianiem. Normalnie Aga nie ma pokarmu odrazu, to normalne po cesarce, a tym kobietom nie można tego wytłumaczyć. Zagłodziły mi dzieciaka. Myślałem że zabiorę ich jutro (niedziela) do domu, ale teraz, przy tym spadku wagi to nie jest takie pewne.
Wiecie jak się czuje matka, która ma wrażenie że jej nowonarodzone dziecko jest ciągle głodne? Nie mogę krytykować wszystkich, ale 70% załogi tych oddziałów to ludzie którzy sprawiają wrażenie pracujących na "odwal się", a to przecież nie jest fabryka gwoździ tylko oddział położniczy.
Świetne wrażenie pozostawił po sobie jeden doktor, jedna położna, ta z którą byliśmy w czwartek była cudowna, jescze jedna pani doktor świetna, ten lekarz kontraktowy, októrym pisałem wyżej i fajny anestezjolog. Reszta sprawia wrażenie jakby czekała na kopertę albo bombonierkę, a to ich praca przecież do ciężkiej anieli.
Jak zapewne wiele z Was wie sytuacja w której mamy do czynienia z cholestazą, cukrzycą i dość dużym płodem powinna kwalifikować do cesarki, a w Międzylesiu kwalifikuje do trzydniowej męki.
Na całe szczęście Agunia czyje sięjuż coraz lepiej, a mały jest zdrów (10 pkt. apgar, ale to bardziej zasługa szczęścia i natury niż szpitala). Niedługo ich z tamtąd zabieram.
Planowaliśmy za jakiś czas drugie dziecko, ale niesądzę żeby po tych przeżyciach moja Agunia zdecygowała się jeszcze na dzidzię.
Wiem że dużo osób chwali ten szpital, i faktycznie, przy braku komplikacji wszystko tam przebiega w porządku. Jeżeli jednak coś dzieje się nie tak to musimy czekać aż ze sprzecznych opinii personelu wykluje się jakiś koniec męki.
Strasznie się rozpisałem, ale dzisiejsze podgłodzenie mojego syna skłoniło mnie do dłuższego wywodu.
Szpital Międzyleski stanowczo odradzam. Życzę wszystkim Wam, żebyście nie musiały przechodzić przez takie męki jak moja Agunia, nieważne gdzie będziecie rodziły.

Aha, ten szpital ma jakiś super tytuł "Super Expresu", ale chyba na trzecie piętro ekipa tego periodyku nie dotarła.
 
Ja niestety wiiem co to znaczy głodzone dziecko. Drogi Ojczulku kup w aptece "bebiko" w płynie dla noworodków. W nazwie oprócz bbebiko są jeszcze jakies 3 literki ale nie pamiętam jakie. To jest jjedyne mleko w płynie więc na pewno trafisz. I podawajcie małemu strzykawką po palcu ale tylko wtedy naciskaj strzykawkę jak ssie palec żeby później jak się wreszcie pokarm pojawi chciał ssać pierś. Ja tak właśnie robiłam (po 3 dniach głodówki dopiero się dowiedziałam o tej metodzie) dzięki temu mały kiedy juz wreszcie mleko się pojawiło nie mial oporów przed piersią.
 
reklama
Teraz, to już zarządziły że będą dokarmiać co trzy godziny, ale to po dwóch dniach dopiero się pokapowały, jak niuniek stracił 10% wagi. Ale dzięki za patent ze strzykawką, może się przydać.
 
Do góry