Zainspirowany wydarzeniami ostatniego tygodnia muszę się wypowiedzieć na temat szpitala w Międzylesiu.
Międzyleski Szpital Specjalistyczny - odradzam.
Dlaczego?
W Międzylesiu moja żonka, Agnieszka wylądowała w niedzielę, odesłana z Karowej. U Agi w niedziele zdiagnozowaliśmy cholestazę, oprócz tego miała takżę cukrzycę ciążową. Ogólnie 38 tydzień, więc przy tych wskazaniach nie ma się co zastanawiać, trzeba działać. W poniedziałek Adze zrobiono USG. Nazwisk lekarzy nie będę tu przytaczał, ale dość stary jegomość na podstawie USG stwierdził, że mały waży jakieś 3100, mimo że gdy robiliśmy USG w 36 tygodniu to ważył 3300. Po wielu pokrętnych zeznaniach lekarzy stwierdzono że od wtorku wywołujemy poród.
We wtorek Aga dostała oksytocynę. Pół dnia pod kroplówką, kilka skurczy i koniec. Nic z tego. W środę stwierdzono, że będą wywoływać dalej. Inny lekarz zalecił założenie cewnika wywołującego poród. Operacja ta została wykonana tak boleśnie, że nie mogłem patrzyć jak moja żona się męczy. Lekarka miała problem z założeniem cewnika, skurcze przez niego wywołane były strasznie bolesne pojawiło się krwawienie, a cewnik działał może godzinę i poza obłędnym bólem nie spowodował niczego nadzwyczajnego. Tego dnia wieczorem trafił się trochę bardziej kompetentny doktor. który zbadał Agę, wyjął jej ten przeklęty cewnik i zrobił USG, z którego wynikło że mały waży napewno ponad 4 kilogramy.
W czwartek, moje kochanie zostało podłączone spowrotem pod oksytocynę. Była już tak wyczerpana dwoma poprzednimi dniami i nerwami z tym związanymi że szkoda gadać. I znów nic. Po południu pojawił się lekarz kontraktowy (nie ze szpitala, a z zewnątrz) i po stwierdzeniu rozwarcia przebił pęcherz, więc wody odpłynęły. Niestety po kolejnych godzinach bolesnych skurczy działanie oksytocyny ustało. Finał jasny: cięcie.
Cięcie udało się ślicznie i piętnaście minut po tym jak ukradli mo żonę na salę operacyjną już słyszałem jak mój synek pięknie krzyczy. W końcu koniec tego dramatu!!!
No prawie, bo zdegustowanyjestem jeszcze działaniem kobiet, które zajmują się dziećmi.
Mały urodził się z wagą 4400 (przypominam, że na pierwszym USG w szpitalu wyszło 3100!), teraz waży 3900, bo panie twierdzą że napewno już jest pokarm i mają jakieś dziwne opory przed dokarmianiem. Normalnie Aga nie ma pokarmu odrazu, to normalne po cesarce, a tym kobietom nie można tego wytłumaczyć. Zagłodziły mi dzieciaka. Myślałem że zabiorę ich jutro (niedziela) do domu, ale teraz, przy tym spadku wagi to nie jest takie pewne.
Wiecie jak się czuje matka, która ma wrażenie że jej nowonarodzone dziecko jest ciągle głodne? Nie mogę krytykować wszystkich, ale 70% załogi tych oddziałów to ludzie którzy sprawiają wrażenie pracujących na "odwal się", a to przecież nie jest fabryka gwoździ tylko oddział położniczy.
Świetne wrażenie pozostawił po sobie jeden doktor, jedna położna, ta z którą byliśmy w czwartek była cudowna, jescze jedna pani doktor świetna, ten lekarz kontraktowy, októrym pisałem wyżej i fajny anestezjolog. Reszta sprawia wrażenie jakby czekała na kopertę albo bombonierkę, a to ich praca przecież do ciężkiej anieli.
Jak zapewne wiele z Was wie sytuacja w której mamy do czynienia z cholestazą, cukrzycą i dość dużym płodem powinna kwalifikować do cesarki, a w Międzylesiu kwalifikuje do trzydniowej męki.
Na całe szczęście Agunia czyje sięjuż coraz lepiej, a mały jest zdrów (10 pkt. apgar, ale to bardziej zasługa szczęścia i natury niż szpitala). Niedługo ich z tamtąd zabieram.
Planowaliśmy za jakiś czas drugie dziecko, ale niesądzę żeby po tych przeżyciach moja Agunia zdecygowała się jeszcze na dzidzię.
Wiem że dużo osób chwali ten szpital, i faktycznie, przy braku komplikacji wszystko tam przebiega w porządku. Jeżeli jednak coś dzieje się nie tak to musimy czekać aż ze sprzecznych opinii personelu wykluje się jakiś koniec męki.
Strasznie się rozpisałem, ale dzisiejsze podgłodzenie mojego syna skłoniło mnie do dłuższego wywodu.
Szpital Międzyleski stanowczo odradzam. Życzę wszystkim Wam, żebyście nie musiały przechodzić przez takie męki jak moja Agunia, nieważne gdzie będziecie rodziły.
Aha, ten szpital ma jakiś super tytuł "Super Expresu", ale chyba na trzecie piętro ekipa tego periodyku nie dotarła.