reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Szpitale, lekarze, położne - ŁÓDŹ I OKOLICE

reklama
U nas globulki Patentex oval i prezerwatywa.i narzie tak jest ale myśle o zmianie :tak: :tak: :tak: może plasterki antykoncepcyjne (ale po diecie dopiero)
 
Cara, bardzo mi przykro i współczuje:-( :sad: , ale wierzę, że jeszcze (niedługo) przytulisz swojego dzidziusia:tak: . Co do lekarza, moge Ci podac namiary na lekarkę z Madurowicza, która prowadziła moją ciążę (chociaz ja żadnych problemów nie miałam, ale po prostu mam do niej pełne zaufanie ) wiem, że wiele kobiet z problemami do niej jeździ, wielu pomogła po kilku latach bezowocnego starania sie o dziecko, więc może warto spróbować i zasięgnąć jej opinii, może nawet kojarzysz jej nazwisko skoro leżałaś w Madurowiczu, to dr. Urszula Kowalska-Koprek. Na wizytówce mam podane, że w Łodzi przyjmuje we wtorki na ul. Żeromskiego 14 (gabinet prywatny) tel.kom. 0601-271-326 i jeszcze SALVE ul.A. Struga 3 -środy 17-20:00 tel. 042 633-56-61
Nie wiem na ile te dane są aktualne bo ja jeździłam do niej do Sieradza (Łódź mam za daleko), no i ostatnio byłam na poczatku sierpnia 2006, więc sama rozumiesz:-p Jakby co do w Sieradzu na pewno przyjmuje w poniedziałki i czwartki od 17:00, a telefon tam do przychodni to 043 822-00-45
Pozdrawiam:-)
 
Ewita, co do adopcji nowonarodzonego dziecka, to nie do końca jest tak jak piszesz. Z tego co kojarzę, to między rodzicami adopcyjnymi, a dzieckiem nie może być więcej niż 35 lat różnicy(w jakimś programie na ten temat obiło mi sie coś takiego o uszy), wiec w przypadku Cary, byłaby szansa jak najbardziej ale na trochę starsze dziecko-kilkuletnie:tak: ;-) :-)
 
Witaj Renee29!
Faktycznie masz rację. Ja wprawdzie słyszałam, że starszy z partnerów nie może mieć więcej niż 40 lat, ale w tym przypadku te 5 lat i tak nie robi różnicy, bo Cara przekroczyła tę granicę. Nie ma jednak co się poddawać - trzeba walczyć o swoje szczęście. Kilkulatek też potrafi kochać, czasami nawet bardziej, ponieważ często ma w pamięci swoje dotychczasowe życie, w którym brakowało tej prawdziwej rodzicielskiej miłości.
 
dlaczego wybralas akurat ten szpital? jest to twoj rejon czy z jakiegos innego powodu?
tez jestem z lodzi, aczkolwiek przebywam za granica.moje pierwsze dziecko urodzilam w lodzi,w szpitalu na przyrodniczej.jestem wlasnie w 7 m-cu drugiej ciazy i tez chce tam rodzic.bylam zachwycona,jesli w ogole mozna uzywac tego okreslenie przy porodzie,kiedy rodzilam mojego synka w szpitalu im.jordana.dlatego tez drugie tez mam zamiar wlasnie tam urodzic, ale ciekawa jestem opinii na temat innych szpitali. bo z pewnoscia wiele lat temu bylo inaczej, ale wiem tylko, ze moja mam rodzila w madurowiczu mojego brata i byla zalamana...
Witam
W szpitalu na Przyrodniczej juz nie ma oddzialu porodowego.
Tez mialam zamiar tam urodzic, ale niestety.
Zdecyduje sie na Matke Polke
 
Jaska urodzilismy w sierpniu w szpitalu Madurowicza na Wilenskiej. Od poczatku ciazy wiedzialam, ze chce rodzic wlasnie tam i bylismy zadowoleni. W czasie ciazy bylam w tym szpitalu 4 razy ( ostatni raz zakonczyl sie niespodziewanie porodem:) i wszystkich dobrze poznalam. chodzilam tez tam do szkoly rodzenia.
Jedyny mankament to aspekt sanitariatow. Dwa natryski i dwie toalety na kazdym oddziale, to troche malo...Rodzilam wraz z mezem, nieodplatnie. Maz caly czas byl przy mnie, nie zostal wyproszony ani na szycie, ani na sprzatanie sali. Jas od razu wyladowal na brzuchu i nie zabrano go nawet wtedy, gdy okazalo sie, ze mialam krwotok i potrzebne bylo dodatkowe szycie. Potem lezelismy sobie 2 godzinki w spokoju z mezem i Jaskiem w sali sami.
Nie mielismy tez jakis wygorowanych oczekiwan. Wszystko bylo ok. Nikt nie dal mi odczuc, ze jestem jakims problemem. Wszyscy mili, usmiechnieci. Trzeba przyznac, ze nikt sie za bardzo nie rozczulal i nie wspolczul ( wiem ze niektore kobiety tego oczekuja), ale wedlug mnie to dobrze. Ktos musi panowac nad sytuacja i wtedy ptrzebna jest stanowcza ( ale przyjemna!!!) polozna i lekarka.
Na poporodowym oddziale jest gorzej, bo jesli ktos chcialby zostawic maluszka na pare godzin pod opieka poloznej to raczej nie da rady. Ja nie chcialam, ale dziewczyny z ktorymi lezalam, chetnie by odpoczely, niestety jedna polozna na dyzurze nie jest w stanie zajmowac sie trzydziestka malenstw...ogolnie bardzo polecam, nastepne dziecko tez pewnie bede rodzila w madurowiczu.
Mam tylko nadzieje, ze do tego momentu zmienia lozka, bo te sa wyjatkowo zapadniete, skrzypiace i niewygodne....

Przeczytałam Twoją opinię i w pełni się z nią zgadzam.
Urodziłam swojego synka Julka 4 maja 2006 r. w szpitalu im. M.Madurowicza. Od 29 kwietnia leżałam na oddziale przedporodowym. Lekarz umieścił mnie na nim zapobiegawczo, bo był to wyliczony przez niego termin rozwiązania. Nie żałuję. Przez 5 dni przyjrzałam się wszystkiemu dokładnie. Opieka świetna. Mimo "długiego weekendu" wszystkie badania miałam robione na bieżąco codziennie raz ktg, dwa razy tzw. "tony", amniopunkcję (sprawdzenie czystości wód płodowych), usg. W czasie porodu same plusy. Osobna sala ("jedynka", ta z wanną), od razu kazano zadzwonić mi po bliską osobę. Mąż był przy mnie cały czas. Byliśmy sami, czuliśmy się swobodnie, co jakiś czas zaglądała do nas położna, podłączała mnie do ktg. Synek urodził się naturalnie, w czym bardzo pomogła mi pani Anna Skotnicka, fantastyczna położna i świetny specjalista. Muszę jednak przyznać, że pozostałe położne też są ok, ponieważ podczas porodu zaglądały do mnie również inne obecne na dyżurze.
Mąż był ze mną przez cały czas, nie musieliśmy płacić ani za możliwość jego obecności przy porodzie, ani za osobną salę, ponieważ w "Madurowiczu" wszystkie sale porodowe są jednoosobowe. Podczas szycia również był przy mnie.
Synek po urodzeniu został położony na moim brzuchu, potem zbadał go neonatolog. Po krótkim badaniu i ocenie przystawiłam małego ssaka do piersi. Następnie zabrano go do ważenia i mierzenia. Mąż mógł robić zdjęcia. Potem znów wrócił do mnie. Podano mi obiad i po dwugodzinnym odpoczynku na sali porodowej zwieziono mnie na 3 piętro, na oddział noworodkowy.
Tam było nieco gorzej...ach te zapadnięte łóżka....Mam jednak nadzieję, że do czasu mojego drugiego porodu je wymienią. Poza tym na tyle noworodków powinny być 2-3 położne, ponieważ jedna nie jest w stanie zająć się tyloma noworodkami. A powierzenie położnej opieki na maluchem przydałoby się np. na czas toalety porannej lub wieczornej. Korzystałam z prysznica kilka razy dziennie i nie zawsze był przy mnie ktoś z rodziny.
Uważam jednak, że w "końcowym rozrachunku" Madurowiczowi mogę przyznać wielki plus!:tak:
 
reklama
Do góry