ach no nie wiem nie wiem juz nic
Ja nie mam żadnych informacji na temat tego szpitala poza oddziałem patologii na którym leżałam.I mi się podobało.Rozważam jeszcze siemiradzkiego ze wzglęgu na polozna i szkole rodzenia do ktorej mam zamiar uczeszczac
hej ja 1,5 miesiaca temu miałam planowaną cesarkę na Ujastku i co mogę powiedzieć? mają tam straszny sajgon, strasznie dużo rodzących, wielki zamęt, więc ciężko liczyć na personalne traktowanie. ja byłam przygotowana na to, zresztą wydaje mi się, że teraz jest boom i wszędzie w szpitalach mają ten problem, więc starałam się ich zrozumieć. no ale ktoś może to odebrać jako brak zainteresowania ze strony personelu. Sale są super, 2-osobowe z łazienką w środku i to duży plus, zwłaszcza jak człowiek ledwo się rusza po cc. jeśli chodzi o opiekę, to moje wrażenia są takie- pielęgniarki super, bardzo troskliwe i pomocne, położne i lekarze zależy od zmiany, ale raczej ok, jedyne co mi się nie podobało, to podejście Pań od noworodków. Zupełnie się nie interesują mamami i tym jak sobie radzą, jeśli masz jakieś wątpliwości musisz sama pytac, bo one się nie domyślą, żeby pomóc.ja szczęśliwie nie miałam problemów z dzieciaczkiem, córcia ciągła cycusia jak złoto od pierwszego momentu, ale bywa różnie i jak któraś mama jest zagubiona, to raczej położne "ochrzanią" najpierw, że coś źle robi, zamiast wcześniej powiedziec co i jak,po prostu dostajesz dzidziusia i tyle, sama masz wiedzieć co robić
to prawda, że dokarmiają dzieci, mi to akurat nie przeszkadzało, po cesarce, to dwie noce mała była na noworodkach a nie przy mnie, więc dobrze, że ją karmili :-) a później nie miała najmniejszych problemów z "załapaniem" cycusia, więc w niczym moim zdaniem to nie zaszkodziło. zresztą jak mała była przy mnie, to nie dawali na siłę butli, tylko sama miałam po nią iść jak chciałam ( z czego skorzystałam, bo martwiłam się że mała początkowo się nie najada siarą, zresztą ona butlą wcale nie gardziła:-)) ale są osoby, ktorym dokarmianie przeszkadza.
co do wkładania palców to się z tym nie spotkałam, choć jak mała była noc na noworodkach, to miała przy sobie pieluszkę, którą miętosiła w buzi- i to był chyba jej "uspokajacz" ( a miała i do dzisiaj ma ogromną potrzebę ssania, więc chyba lepiej że miała tą pieluszkę, niż jakby całą noc płakała) raz lekarka badając słuch włożyła jej piąstkę do buzi, ale dlatego, że dzieciątko bardzo płakało, no a to ją faktycznie uspokoiło,a w badaniu słuchu ważne, żeby dziecko nie płakało więc nie potraktowałam tego jako coś złego.
co jeszcze teraz po czasie mogę ocenić- za mało informacji dostałam na temat tego jakie badania i szczepienia dziecko miało- tzn to wszystko oczywiście pisze w ksiązeczce zdrowia, ale np nikt mnie nie uprzedził, że po paru tygodniach małej może wyjść bulwa na rączce po szczepionce i jakiś czas temu (dopóki mnie lekarka nie uświadomiła co to) myślałam, że mojemu biedactwu wyszedł na ramieniu czyrak
tak,że uważam, że opinia o szpitalu zależy w dużej mierze od tego czego oczekujemy. ja tam nie narzekam, no ale jak pisalam, trzeba się nastawić, że to raczej jest masówka, a nie piękny magiczny czas kiedy wszyscy będą wokół nas skakać
3 dnia wyszłam do domu i cieszyłam się, bo szpital to zawsze tylko szpital