Ja rodziłam córke sześć lat temu na Polnej.Moja mama pracowała na Lutyckiej i znała lekarza,którego żona była położną na polnej i miałam takie szczęście,że trafiłam na nią.Zle wspominam przyjęcie na oddział,miałam straszne bóle,a tam pytali mnie o różne informacje,póżniej ktg i badanie przez lekarke i też była niezbyt miła,kiedy weszłam na oddział to spotkałam tą położną i moja mama była ze mną przy porodzie bez niej sobie tego nie wyobrażam,choćby dlatego,że położne przychodzą tylko raz na jakiś czas.Ja miałam bardzo ciężki poród i skurcze co 2 minuty,to było długie dziewieć godzin bólu.Nie wiem jakby było bez znajomej położnej,po porodzie dostałam się na sale trzy osobową z łazienką.Całą noc nie spałam bo rodziłam,a póżniej miałam problem żeby się przespać bo mała była przenoszona i duża i chciała pić mleko,a nie po pare kropli siary,więc mówie Wam po ciężkim porodzie czasami chce się odpocząć,a ja nie miałam jak bo dziecko ma sie przy sobie i już,kiedy w końcu mała zasnęła to obudziły mnie krzyki dziecka sąsiadki i tak non stop.Na trzeci dzień prosiłam lekarza na obchodzie czy mogę iść do domu,a on się uśmiechnął i zapytał czy sobie poradze z dzieckiem,przytaknełam i bardzo się cieszyłam,że w końcu się wyśpie w domku.Pamiętam też jak piguły kompały noworodki pod kranem,zero delikatności normalnie jak roboty i co to był za krzyk dzieci,myślałam,że moja mała juz nigdy nie polubi kąpieli.Ogólnie szpital bardzo nowoczesny.A i jeszcze coś mała całe brodawki mi w szpitalu pogryzła więc tym razem wezme do szpitala ochraniacze na brodawki,a i pare pampersów bo ja dostawałam 4 na dzień,a mała często robiła kupki i chusteczki nawilżające do pupki bo tam dawali gaze(może teraz coś się zmieniło) i jeszcze stanik do karmienia i majtki poporodowe aby trzymały gaze na swoim miejscu bo krew lała się ze mnie strumieniami.
Zastanawiam się nad szpitalem na Engla ale nie jestem pewna,mój lekarz zawsze mi powtarza,że na Polnej jest najlepszy sprzęt i w razie wu pomogą dziecku jak nigdzie indziej.