Hejka! My już po i możemy przedstawić wszystkim małego Pawełka, ur. 15.09.2012, godz. 9.15 cc, 3200g, 52cm. Co do porodu oczywiście nie wyglądał tak jak chciałam, tzn. nic nie było tak, no ale cóż przeżyję. W ogóle znając mojego pecha to można się było tego spodziewać. W piątek 14 mega ciśnienie, do swojego gina nie mogłam się dodzwonić, zadzwoniłam więc do kolegi, który tam pracuje, kazał natychmiast przyjeżdżać, na miejscu już 180/100, zajefajny lekarz na dyżurze i pomimo braku miejsc na patologii, przyjmuje mnie na porodówkę, do zbicia RR i do indukcji, chociaż mówi, że rozwarcie tylko na palec i szyjka nieznacznie skrócona i może się skończyć cc. Zresztą na porodóce położna mówi to samo i że długa droga przede mną jeśli chodzi o sn. Męża zostawiam pod drzwiami, nie widzę sensu żeby się ze mną pakował na porodówkę, wolę żeby pojechał do domu się wyspał, bo cały czas mam nadzieję, że po lekach w w 2-3 godziny RR spadnie, dostanę oxy i wtedy jak skurcze się rozhulają to zadzwonię. I to był mój błąd (ale znowu wyszło moje dobre serce, nie chciałam, żeby był na sam poród zmęczony i na własne życzenie pozbyłam się towarzysza niedoli:-(), bo mógł chociaż ze mną posiedzieć te 12 h i byłby na miejscu jak rano zrobiło się całe zamieszanie i zapadła decyzja o cc. A tak nie miał szans na dojechanie, bo o 8.40 młodemu po oxy spadło tętno do 60, o 8.43 zadzwoniłam do M po szybkiej naradzie z lekarzem, że jednak cc, od razu wsiadł w auto, ale dojechał jak mnie zszywali. Małego wyciągnęli o 9.15 ale tylko dlatego tak późno, bo anestezjolożka wkłuła się dopiero za drugim razem, za pierwszym już mnie chcą kroić ułożyli mnie na stole, ja cały czas że wszystko czuję, że nie jestem znieczulona, więc wreszcie się kapła, że chyba jednak nie i mówi do chirurgów poczekajcie, faktycznie chyba źle weszło to znieczulenie i dała drugi raz i od razu zdrętwiałam. Tak więc zabawa ze znieczuleniem trwała jakieś dobre 10 min. Po cc miałam zostać na pooperacyjnej 6 godz. ale ze wględu na RR przetrzymali mnie do 18.00, więc zadzwoniłam do M żeby już nie przyjeżdżał tego dnia (głupia!!!) bo i tak leżę na płasko do rana i w sumie to mi się do niczego nie przyda, tylko żeby skoncentrował się na pępkówce, któą mu kazałam sama zrobić od razu w sobotę, żeby było z głowy (głupia!!!), a rano najpóźniej o 10..0 był u mnie, bo wtedy mnie będą uruchamiać. Uruchomiłam się sama o 6.00, czyli po 21 godz. najpierw siadłam, potem wstałam i sama bym pewnie sobie jeszcze usunęła cewnik, ale dziewczyny z sali były tak przerażone, że doszłam do wniosku, że im tego oszczędzę. Przyszła położna wyjęła cewnik, a ja poszłam w długą M pr:-)zyszedł już o 8.00 i oczywiście mija mnie na korytarzu latającą i nie poznaje, no bo myślał, że leżę dalej. Posiedział do 12.00 (i tu znowu głupia!!!), nie powiedziałam mu wyraźnie że ma przyjść po południu jak się zregeneruje po pępkówce, więc kontynuował sprawy pępkowe po południu, no i tym doprowadził mnie do szału, myślałam, że go zabiję! No ale już potem był grzeczny.
Co do porodówki super, na dyżurze była położna przy której rodziłam 18 lat temu, więc naprawdę było miło, były dwie studentki super, miałam z kim gadać, może dlatego zapomniałam zadzwonić do męża, zeby przyjechał :-), choć rno jak pojawiły sie jakieś skurcze przeszło mi to przez myśl, ale oczywiście mądrzejsza stwierdziłam, ze jeszcze poczekam z tym telefonem do niego, aż akcja się rozhula. Lekarze wykonujący cesarkę super, jeden miał na imię Paweł, więc się cieszył, że mój młody też tak będzie się nazywał. Anestezjolożka do kitu, kiepsko jej idzie wkłuwanie się we właściwe miejsce, taka krótko ścięta, ruda w okularach. Na poprodowych okej i wszystko byłoby okej, tylko badają poziom bilirubiny tylko w 1 dobie życia dziecka, kiedy nie ma mowy o żółtaczce, bo ta pojawia się w 3 i wypuścili nas, a dwa dni później na włąsną rękę zrobiłam małeu badanie no i jak zobaczyłam wynik (300ummol/l) to trafiliśmy na Strzelecką i tam zostaliśmy 4 dni (nie ma złego co by na dobre nie wyszło, przebadali młodego wzdłuż i wszerz i wyszło dlaczego mu się bardzo ulewa (ma wadę połączenia przełykowo - żołądkowego) i teraz je z butelki moje mleczko z zagęszczaczem i jest okej)i tutaj super, jak coś się dzieje z dzieckiem to tylko tam!