Fanta, fajne to mieszkanko. Znowu będziemy mieszkać niedaleko. :-) Kiedy w końcu się na jaks spacer umówimy na zjeżdżalnie i huśtawki?
Kuchnia 5 metrów - no kurcze, tylko ścianę wybić do pokoju. Dla mnie moja 9 metrów jest za mała. Psy się na podłodze rozwalą, to nie ma jak dojśćdo szafek. Dlatego wolę pizzę z pizzerii.
Ale ostatnio nie jadamy, bo nie ma kasy. Zupy ciągle gotuję na wywarze z mięsa dla naszych psiurów. Mąż się buntuje i mówi, że jak się wkurzy, to będzie jadł to co psy, bo one od nas lepiej jedzą.
Ale już obiecałam mężowi, że na Dzień Matki, Kassi pizzę funduje.
48 metrów mieszkanko dwupokojowe nie jest źle. Moja siostra ma trzypokojowe o takim metrażu. Tam pokoiki są jak klateczki.
Wychowałam się w starym budownictwie - 107,5 metra. Choć kiedyś musałam palić w piecach, to uwielbiam takie mieszkania. Teraz mama ma już kaloryfery - grzanie gazowe. Niestety nie mogliśmy takiego kupić, bo mam uczulenie na grzyby pleśniowe i do jakiegokolwiek starego budownictwa wchodziliśmy, to kichałam, prychałam i głowa mnie bolała. Moja mama ma fajne mieszkanko - zadbane. Te które oglądaliśmy wystawione na sprzedaż fajne nie były. Tak więc pędzę żywot w bloku z płyty i mam wrażenie, że jestem zamknięta w klatce dla myszy. Ja się tu duszę - nie znoszę blokowiska.
Czarodziejko masz rację - biała podłoga to utrapienie. Mam prawie białą podłogę. Jak mi po niej przebiegnie 12 psich łapek i buciki rozmiar 45 o solidnych podeszwach mogo męża, to po takim przelocie można już myć podłogę. Tylko po myciu jest przez chwilę czysta. Ale już się nie bardzo stresuję. Ostatnio jeszcze Kassi powyrzucała z szuflady różne metalowe sprzęty (np. tłuczek do mięsa i inne ciężkie metalowe) i porobiła odpryski na kaflach.