Dziękuję za gratulacje.
Co do kruszynki to ma na imię Kasandra. Ma już ponad 2,5 kg. :-)
Niby mała a ja już widzę, że urosła. Ma teraz 25 dni.
A jak poród? Jak znajdę więcej czasu, to napiszę na porodówkach jak bylo z atmosferą i wogóle warunki w szpitalu.
Sądzę, że trafiłam dobrze.
Poród zaczął się nagle i po tym jak usiadłam na fotelu i chcialam zapiąć kozaki. Skończyło się na chęciach. Pęcherz płodowy pękł wlaściwie nie wiadomo czemu. Rano mnie trochę brzuch bolał. A to, że mam skurcze porodowe dowiedzialam się dopiero, jak podłączyli mi KTG.
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
No i powiedzieli mi, że to co mnie boli na dole brzucha, to skurcze porodowe.
Wody odchodziły ale rozwarcia nie było.
Lekarze zrobili wywiad. Czerwone światło się zapaliło jednemu już jak usłyszał ile mam lat. Pamiętali mnie jeszcze ze szpitala z historii błędnikowych. Do kompletu cukrzyca ciążowa, dyskopatia (zaświadczenie od ortopedy) i alergie na co popadnie. No i ten brak rozwarcia. Więc w końcu padła decyzja o cesarskim cięciu. Jestem wdzięczna lekarzom za zdrowy rozsądek w tym względzie.
Bylam w szpitalu 5 dni. Ten ostatni dzień ze względu na żółtaczkę małej.
Niestety 13-stego dnia wróciłam do szpitala już sama z ogromną gorączką. Okazało się, że szyjka macicy zamknęła się za szybko i nie było odpływu gromadzącej się krwi. Mialam zabieg rozszerzania szyjki macicy i oczyszczania. Na trzeci dzień wrócilam do domu z masą leków i z dwoma antybiotykami.
Dziecko zamieniłam na laktator, a Kasi musiała zadowolić się NAN 1.
Teraz wracam do karmienia piersią.
Zastanawiałam się, jaki okres jest najgorszy w życiu matki z małym dzieckiem.
Pewnie dla każdego inny.
Dla mnie gehenną było pierwszych 18 dni. Ból, osłabienie i strach. Jak już bylam drugi raz w szpitalu, to wydawalo mi się, że już nigdy z niego nie wyjdę i nie zobaczę więcej mojej córki. A gorączkę zbijali mi co 3 godziny tak szalała. Po wyjściu ze szpitala przeżylam tylko dzięki mojej mamie. No mój mąż oczywiście też biegał jak nakręcony. Bałam się nawet wziąć dziecko na ręce, bo robiło mi się ciemno w oczach, nie miałam siły stanąć na nogi i się przewracałam. Na dokładkę jeden z leków mnie dobijał - powodowal skurcze macicy i jeszcze bardziej bolesne jakieś skurcze w piersiach.
No ale dość narzekania. Potem każdy dzień byl powracaniem do zdrowia i wstąpiła jakaś nadzieja na lepsze jutro.
Wszystkim także życzę tej nadzieji i wogóle lepszego jutra.
Pozdrawiam Hania