reklama
fikusek1988
Mama Alanka:)
- Dołączył(a)
- 4 Czerwiec 2010
- Postów
- 9 117
Hey dziewczyny. Dziś wróciłam ze szpitala ze swoją niunią. Izabelka urodziła się przez cc 23.09.2010r. waga 3480 i 54 cm. Jest kochanym spokojnym aniołeczkiem. Pozdrawiam wszystkie mamusie.
gratulacje
Cześć kobitki, ja już też się rozpakowałam. poród miałam potworny podali mi oxy przy 4 cm rozwarcia i puścili kroplówkę na maxa. w 20 minut miałam już 10 cm rozwarcia i zaczęłam rodzić. ale bólu nie da się opisać. skurcze co 3 sekundy. rozrywało mnie na kawałki dosłownie. do tej pory nie rozumiem, po co to zrobili, pewnie nie chciało im się czekać całą noc na normalną akcję porodową, albo nie spodziewali się, że tak gwałtownie zareaguję na oxytocyne. położna była bardzo zdziwiona, że mam już parte. cóż stało się, córcia co prawda wynagradza mi cały ten ból, ale nigdy go nie zapomnę. tak nienaturalnie nie powinno się rodzić. nie zdążyłam w ogóle pomyśleć o znieczuleniu a co dopiero go dostać. w takim tempie żaden anestezjolog by nie przyszedł Laurka pojawiła się na świecie 24.09.2010 o 21.50 miała 31080 i 53 cm długości. pierwsze dwa dni strasznie płakała, pewnie z tego stresu.. ehh żeby tak wyrywać dziecko z mamusi. teraz już jest bardzo spokojna, zje i śpi dwie trzy godzinki. ja nie uniknęłam nacięcia ale jest malutkie i nawet nie zakładali szwów na zewnątrz tylko jakiś szew ciągły (jeszcze nie sprawdzałam co to ).
gratuluje wam kochane, i napiszę więcej jak tylko dojdę do siebie, załóżcie jakiś wątek to sobie pogadamy buziaczki dla maluszków.
gratuluje wam kochane, i napiszę więcej jak tylko dojdę do siebie, załóżcie jakiś wątek to sobie pogadamy buziaczki dla maluszków.
szkrabuś
Fanka BB :)
nio gratuluje dziewczyny buziaki
hey dziewczyny. Dziś wróciłam ze szpitala ze swoją niunią. Izabelka urodziła się przez cc 23.09.2010r. Waga 3480 i 54 cm. Jest kochanym spokojnym aniołeczkiem. Pozdrawiam wszystkie mamusie.
cześć kobitki, ja już też się rozpakowałam. Poród miałam potworny podali mi oxy przy 4 cm rozwarcia i puścili kroplówkę na maxa. W 20 minut miałam już 10 cm rozwarcia i zaczęłam rodzić. Ale bólu nie da się opisać. Skurcze co 3 sekundy. Rozrywało mnie na kawałki dosłownie. Do tej pory nie rozumiem, po co to zrobili, pewnie nie chciało im się czekać całą noc na normalną akcję porodową, albo nie spodziewali się, że tak gwałtownie zareaguję na oxytocyne. Położna była bardzo zdziwiona, że mam już parte. Cóż stało się, córcia co prawda wynagradza mi cały ten ból, ale nigdy go nie zapomnę. Tak nienaturalnie nie powinno się rodzić. Nie zdążyłam w ogóle pomyśleć o znieczuleniu a co dopiero go dostać. W takim tempie żaden anestezjolog by nie przyszedł laurka pojawiła się na świecie 24.09.2010 o 21.50 miała 31080 i 53 cm długości. Pierwsze dwa dni strasznie płakała, pewnie z tego stresu.. Ehh żeby tak wyrywać dziecko z mamusi. Teraz już jest bardzo spokojna, zje i śpi dwie trzy godzinki. Ja nie uniknęłam nacięcia ale jest malutkie i nawet nie zakładali szwów na zewnątrz tylko jakiś szew ciągły (jeszcze nie sprawdzałam co to ).
Gratuluje wam kochane, i napiszę więcej jak tylko dojdę do siebie, załóżcie jakiś wątek to sobie pogadamy buziaczki dla maluszków.
gratuluje mamusie:***
dyzja luthiew gratuluję...
Luthiew przynajmniej miałaś króciutki poród ja bez znieczulenia męczyłam się ze skurczami wiele godzin i bardzo bolało, miałam wręcz wrażenie, że każdy kolejny skurcz jest 50% gorszy od poprzedniego, przy każdym powtarzałam, że nie dam rady a mój T. powtarzał, że dam... jak skurcz puszczał mówiłam sobie, że jednak dam radę ale wraz z następnym skurczem znów opadałam z sił i naprawdę myślałam, że gdyby się dało to wycofać zrobiłabym to bez najmniejszego zawahania.
A skurcze parte nie bolały same w sobie, najgorsze było to jej grzebanie we mnie...
Luthiew przynajmniej miałaś króciutki poród ja bez znieczulenia męczyłam się ze skurczami wiele godzin i bardzo bolało, miałam wręcz wrażenie, że każdy kolejny skurcz jest 50% gorszy od poprzedniego, przy każdym powtarzałam, że nie dam rady a mój T. powtarzał, że dam... jak skurcz puszczał mówiłam sobie, że jednak dam radę ale wraz z następnym skurczem znów opadałam z sił i naprawdę myślałam, że gdyby się dało to wycofać zrobiłabym to bez najmniejszego zawahania.
A skurcze parte nie bolały same w sobie, najgorsze było to jej grzebanie we mnie...
reklama
YoungLady, ja też powtarzałam, że nie dam rady, a gdy przychodził skurcz wyobrażałam sobie zdjęcie Laury z usg 3d i mówiłam sobie w myślach, że za chwilkę ją zobaczę mało pomagało, ale zawsze to przyjemniej. nasze cudeńka widać muszą się rodzić w bólu.. a szkoda.
Najważniejsze, że mamy to za sobą ))
Najważniejsze, że mamy to za sobą ))
Podziel się: