reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Świętochłowice mamusie obecne i te przyszle,zapraszam na forum

Cześć dziewczyny!
Żyję, tylko co to za życie... ;-)
Przeprowadziliśmy się, teraz remontujemy łazienkę, 27 lutego robimy młodej roczek, więc musimy się sprężać, a w domu syf nad syfy.
W dodatku pochorowaliśmy się, teraz z M już zdrowiejemy, ale dzisiaj mi Fafcia zrobiła mały maraton, albo to zęby, albo gardziołko, większość dnia dzisiaj płakała i tylko na rączki, ostatecznie pół dnia spędziła wtulona we mnie i kocyk i tak mi przyjemnie było mieć ją znowu jak maluszka przy sobie, jak mi na piersiach spała :-)
Mieszkam teraz w blokach koło Renault, więc z chęcią poznam kogoś, kto mieszka w pobliżu :-) piszcie na priva jakby co ;-)
 
reklama
Hallo!

A co tu takie pustki???

Ja ostatnio byłam u rodziców kilka dni, ale niestety chora byłam. Dopadło mnie jakieś przeziębienie i dość wysoką temperaturę miałam. A jako, że mój mąż w trasie to rodzice mnie wzięli do siebie, bo nie byłam w stanie się Nati zająć.

Pasibrzuch czyli teraz na Piaśnikach mieszkasz? To na Skałkę masz bliziutko! Jak się wiosna w końcu zrobi to się musimy umówić na jakiś spacerek! Ja też od rodziców nie mam daleko na Skałkę... a może wówczas ktoś do nas dołączy... i wrzuć nam jakieś fotki nowego mieszkania!!!

A nasze ciężaróweczki jak się czują???
 
Maruda: dzięki za odpowiedź, właśnie tam nie było kontraktu wcześniej..bo to moja przychodnia...ale faktycznie do maja to za długo żeby czekać, więc nie pozostaje inaczej jak znów iść prywatnie :/
A pediatry w tym ośrodku nie ma, więc też trzeba gdzie indziej poszukać..
Za to pielęgniarka w laboratorium to Anioł :) dzięki niej przestałam mdleć przy pobieraniu krwi, co miałam od dzieciństwa :)

Pasibrzuch: myśl, że każdy dzień przybliża Cię do celu :) i duużo zdrówka życzę :)
a ja mieszkam w centrum, czyli właściwie niedaleko, tylko do renalut to mam pod górkę, co teraz jest już wyzwaniem :)

Marzena: dzięki, ja czuję się nieźle, chociaż brzuch czasem pobolewa, ale dziś mam wizytę więc wypytam dokładnie o wszystko. No i chyba faktycznie na łączach zima, bo mało nas pisze ostatnio :)

pozdrawiam i życzę duuużo słonka :)
 
No, takie bóle brzucha to norma podobno :)
ale mam więcej odpoczywać, chociaż nie wiem czy to możliwe, bo praktycznie odpoczywam cały czas :):):)
A Maluszek ma się dobrze, ma tylko coraz mniej przestrzeni do poruszania się. Za to waży i mierzy tyle ile powinien, więc znowu jestem trochę spokojniejsza.

Pozdrawiam wszystkie mamusie, pewnie bardzo zajęte, bo faktycznie pusto na forum:)
 
Cześć dziewczyny!
Żyję, tylko co to za życie... ;-)
Mieszkam teraz w blokach koło Renault, więc z chęcią poznam kogoś, kto mieszka w pobliżu :-) piszcie na priva jakby co ;-)
Gratuluję przeprowadzki :-) Szybciej pójdzie Wam remont jak już jesteście na miejscu.
:-D Ja mieszkam po przekątnej od Renault ;-) W tych ostatnich blokach przy skałce - wysokich i długich.

Przestałam już brać te tabletki przeciw skurczom i cały dzień i noc mam strasznie twardy brzuch.. Spać nie mogę i nie mam siły na nic. Prawą rękę od tygodnia mam zdrętwiałą.. (choć ciśnienie ok) już aż tak potas z magnesem nie pomagają.. I do tego spowalnają poród - więc nie wiem czy nie będę musiała przestać ich bać. Czuję się jak kaleka - ta końcówka ciąży jest dla mnie makabryczna.
Ale mam już skierowanie do szpitala, więc nic tylko rodzić. Do tego L4 o tydzień dłuższe niż pierwotny termin - więc jest fajnie. Jak się nic nie zacznie wcześniej, to mam się zgłosić 15.03. To już tuż, tuż..
Do tego okazało się, że w tym Bytomiu pracuje jako anestezjolog córka mojego kierownika.. Podał mi jej numer - ale raczej wątpię, że będę dziewczynie głowę zawracać - chyba, że jednak będzie cesarka i trzeba będzie mnie znieczulić i na nią trafię. Ale wolałabym skróbować bez środków farmakologicznych i oby naturalnie!!!

RODZIŁA KTÓRAŚ Z WAZ BEZ ZNIECZULENIA, NATURALNIE. Kiedy tak naprawdę zaczyna boleć.. :dry: Boję się, że nie będę widzić, kiedy zaczną się skurcze.. ale chyba raczej to nie możliwe..

Najważniejsze, że mąż trochę się podszkolił z jeźdzeniem samochodem, więc chyba nas zawiezie - choć już się bałam, że się nasz gruchot psuje.. Ale to chyba była kwestia braku oleju.. :zawstydzona/y: Nikomu się nie chciało dolać.. Mąż się rochorował, więc ciężarówa musiała się z tym męczyć - bo ciężko korek jest ściągnąć..

I mam już króciótkie włoski.. Mimo tak drastycznej zmiany, nie odczułam jakiejś ulgi na głowie.. Tyle fajnie, że moje włoski zostały sprzedane i wpadło trochę grosza :-D Jakby któraś z Was chciała swoje włoski sprzedać, lub zna kogoś kto rozważa taką ewentualność to podam numer. Tylko, że ta babka chce minimum 50 cm.. więc o trochę sporo.

We wtorek wybiorę się do lekarki, mam nadzieje, że powie, że coś się już zaczęło.
 
RODZIŁA KTÓRAŚ Z WAZ BEZ ZNIECZULENIA, NATURALNIE.
ja.
więc opowiem Ci mój poród...
6 maja około 16 zaczęły się pierwsze skurcze. siedzieliśmy wówczas z mężem w sfinksie i jedliśmy obiadek. byłam już 4 dni po terminie i miałam mega doła, bo 8 maja miałam iśc do szpitala - o ile nie urodzę... mężowi nic nie powiedziałam, że cokolwiek mnie boli... siedziałam i jadłam, bo te początkowe skurcze były takie średnie i co jakiś dłuższy czas... więc nie było tragedii i można było normalnie funkcjonować. zaznaczam, że ja nie miałam absolutnie żadnych symptomów zbliżającego się porodu! naczytałam się o obniżającym się brzuchu - ja nie miałam tego, czytałam o odpadającym czopie - mi nic nie odpadło, czytałam o możliwej biegunce - ja nie miałam! Tak, że nic, nic, nic!!! Już w trakcie skurczów troszkę zaczęłam krwawić, ale na prawdę troszkę! no i po jakichś 3 godzinach w ogóle te skurcze mi ustąpiły i tyle. kolejne pojawiły się około 23.00 jak się kładłam spać. były to 2 mega skurcze! mąż już spał, a ja zaczęłam spacerować po całym mieszkaniu, bo położna na szkole rodzenia mówiła, że należy pochodzić i że jak przejdzie to to jeszcze nie były właściwie skurcze... no więc ja zaczęłam chodzić i nic dalej się nie działo... więc skoro ustąpiły to uznałam, że to jeszcze nie to i poszłam spać! ale w nocy skurcze zaczęły dość dokuczać. Ale położna na szkole rodzenia mówiła:-D, że należy próbować odpoczywać, bo potem musimy mieć dużo siły, więc ja usiłowazłam spać. Więc nie wiem jak częste były te skurcze, ale dość częste i dość mocno już doskwierały. Około 5.00 rano już nie byłam w stanie spać, więc wstałam i poszłam do wanny leżęć, bo położna na szkole rodzenia mówiła:-D, że należy poleżeć w ciepłej wodziei jak przejdzie to to nie to! No to ja 2 godziny w tej wannie leżałam! Straciłam rachubę czas! Cały czas polewałam się wodą ciepłą. Nie przeszło! o 7.00 poszłam obudzić męża. Tak cicho i nieśmiało zakomunikowałam mu, że chyba się zaczęło... ten jak oparzony wyskoczył z łózka! Kazał mi do położnej takiej zaprzyjaźnionej zadzwonić i pytać co robić teraz. Ja stwierdziłam, że nie będę tak wcześnie dzwoniła i poczekam do 8.00. No, więc o 8 zadzwoniłam - ta kazała mi 2 nospy wziąć i znowu do wanny iśc na pół godziny i zadzwonić potem do niej. Po około godzinie ona sama do mnie zadzwoniła... powiedziałam jej tylko "k.... nic nie przechodzi!!!" więc po takcich słowach ona stwierdziła, że z całą pewnością to właściwe skurcze i że o 11.00 umawiamy się w szpitalu. oczywiście ja kazałam sobie zrobić śniadanie, bo położna na szkole rodzenia mówiła:-D, że należy sobie coś zjeść, bo potem jedzenia już nie ma... mąż zrobił mi kanapki. sam ze zdenerwowania nic nie jadła, a ja siedziałam i kanapki jadłam!!! droga do szpiatala to była droga przez męę. wszystko mnie już bolałao cholernie! skurcze były dość częste! dziś żałuję, że się z tyłu nie położyłam tylko z przodu siedziałam. każda dziura była dla mnie mega odczuwalna! jak dotarliśmy do szpitala to miałam już rozwarcie na 6 cm... oczywiście badali mnie, zrobili lewatywę... potem siedziałam pod prysznicem, potem jakieś ćwiczenia robiłam i takie tam. no i o 14.40 - 7 maja urodziła się Nati. Bolało. Penie, że bolała, ale momentalnie o wszystkim się zpominało. Jak mnie lekarz zszywał to leżałam i z nim rozmawiałam i byłam zła, że ja w takiej sytuacji, a on młody i przystojny!!!

no i czekam na zdjęcie!!!
 
Maruda, ja rodziłam bez znieczulenie i wierz mi, nie da się nie zauważyć skurczy ;-)

Nie martw się, myśl pozytywnie, poród po prostu trzeba przejść i tyle :-)

Marzena, wcześniej też mieszkałam na Piaśnikach :-)
 
Hallo!

a co tu taka cisza? gdzie jesteście?

ej ciężaróki - czyżbyście się rozpakowały?

hop hop!

miłego dnia!
 
reklama
Do góry