ASIAX
Fanka BB :)
Witam się i życzę miłego dnia.
Miałam jeszcze coś napisać, ale tak się uśmiałam, że wszystko wyleciało mi z głowy. Minnie gratuluję wekowania, opisałaś to bardzo obrazowo, czytając widziałam Cię w tej kuchni:-):-):-)
Witam
U nas tez wczoraj bylo troche chlodniej - wreszcie pojechalismy na spacerek i nawet miejscami sweterek musialam ubierac
No ale do domu juz wrocilam cala upocona po 3 godzinach dreptania ;-)
Wreszcie @ przylazla po 1,5 miecha i nie chce sie cieszyc na wyrost... ale brzuch nie bolal, nawet sie nie kaplam kiedy przyszla. A dzisiaj tez prawie nic nie czuje. Przed porodem umieralam z bolu.
A jeszcze Wam cos napisze... posmiejecie sie ;-)
Postanowilam sprobowac pobawic sie w wekowanie.
No wiec gar warzywek na palnik. Na drugi palnik miesko. I gotuje mi sie to, bul bul bul... zupka sie przypalila, pewnie przez kasze manna.
Ale nic - w sumie tylko na samym dnie, wiec przelozylam co sie dalo do drugiego garnka i zaczelam blenderowac.
W tym momencie cierpliwosc Michalka sie skonczyla i zaczal sie koncert.
Dobra.
Jakos go zagadalam, ale konczylam juz z nim na rece, w drugiej blender ;-)
Przypomnialo mi sie nagle, ze musze przeciez wyparzyc sloiczki.
No to do garnka.
Kurde, garnek za maly - no nic, wyparze na dwa rzuty - i prawie zapomnialam o pokrywkach.
Uuuuf - gotowe - pot leje sie ze mnie strumieniami.
Michalek nadal na ramieniu musi wszystko obserwowac a ja lyzka po kolei laduje do kazdego sloiczka. Z pierwotnie zalozonej liczy sloiczkow w liczbie 7 wyszlo wskutek przypalenia 5.
Ok.
Teraz zakrecamy. Michalek musi do lezaczka, nie da rady, potrzebuje dwoch rak.
Przy akompaniamencie jego "spiewow" zakrecam te diabelskie sloiczki a pot oblewa i zalewa mnie juz ze wszystkich stron.
GOTOWE - teraz tylko siup do gara - nauczona porazka przy wyparzaniu biore tym razem wiekszy.
Przykrywam i ide kapac marude.
Wracam i co moje oczy widza - ku mojej rozpaczy - jeden sloiczek jeszcze trzyma, pozostale wybuchnely (w sensie wystrzelily nakretki) i zupka z nich kipi...
No nic...
Robie Miskowi jedzonko (oczywiscie jedna reka, bo na drugiej siedzi pasazer na gape) i co moje oczy widza... 3 sloiczki sie przewrocily.
Czyli jeden ok, drugi jeszcze stoi, wiec uratowany, reszta lezy.
Mysle sobie, moze jeszcze zakrece ten otwarty, sprobuje.
Zakrecam i odwracam a nakretka robi pyk.... i pol sloiczka sie wylalo na stol.
Bilans... 1 zawekowany sloiczek i pol niezawekowanego :-) I mega mega mega syf w kuchni. Jestem bossska :-)
A teraz:
Kaja - najlepsze zyczonka dla Tymka i gratuluje zabka! Fajnie, ze sie tak zlozylo
U nas tez dezorganizacja z karmieniami, bo raz sie budzi w nocy na jedzenie, raz nie, potem w zaleznosci od tego roznie wstaje i jest pierwsze karmienie, wiec i kolejne sie przesuwaja. Staram sie jedynie to jakos wyregulowac owocami (raz daje, raz nie) bo krotko trzymaja, zeby na noc jadl miedzy 19.30 a 20.30.
Nuluska witaj
Jola - faktycznie pechowy dzien mialas
aga - wspolczuje meki w drodze i zdrowka dla Damianka
My najpewniej pojedziemy w sierpniu w nocy. Moze sie wyrobimy w 10-11 godzin, bo teraz mamy auto co wyciaga max 140. Troche sie boje, bo pierwszy raz w nocy, ale w maju juz bylo bardzo ciezko, wiec teraz sobie nie wyobrazam tego
becka - my spimy przy takiej mini lampeczce LED - baardzo slabiutko swieci, ale na tyle, zebym trafila smokiem do buzi Michalkowej
Tysiolek - pisz co z Amela
Milego dnia
Miałam jeszcze coś napisać, ale tak się uśmiałam, że wszystko wyleciało mi z głowy. Minnie gratuluję wekowania, opisałaś to bardzo obrazowo, czytając widziałam Cię w tej kuchni:-):-):-)