Melduję się nie wieczorową tylko nocną porą.
Co się działo w Polsce już relacjonuje...
Otóż 9 maja mieliśmy chrzciny. Dwa dni później tzn. 11 maja rano Natek pokasływał i poszłam z nim do lekarza. Stwierdziła doktorowa, że to początek zapalenia oskrzeli. Z racji, że to wcześniak dała skierowanie do szpitala, tak na wszelki wypadek. Pojechaliśmy od razu i przyjęli nas na oddział. Wszystko ładnie pięknie i w piątek zaczęli odstawiać leki, aby w poniedziałek iść do domu. Niestety w niedzielę, nie wiadomo skąd nagłe pogorszenie stanu. Natuś zaczął się krztusić i dusić. Nie mógł złapać oddechu i siniał! Trzy razy odsysali mu flegmę zanim doszedł do siebie!!! Po pół godzinie zjawiła się doktorowa (i to na moje żądanie bo pigóły nie zawołały wcześniej) i jak gdyby nigdy nic spytała się co się stało i nawet go nie zbadała! Mi wtedy nerwy puściły i zaczęłam krzyczeć płacząc jednocześnie i przeklinając niemiłosiernie, że mój malec jest trzecim dzieckiem w ciągu ostatnich 4 dni kiedy dopiero stan ciężki zmusza ich do porządnego leczenia a nie tylko zachowawczego. Stała jak wryta i ani słowem się nie odezwała. Była chyba w szoku, że tak wyzywałam i że ktoś w ogóle miał odwagę sprzeciwić się lekarzom i walczyć o zdrowie swojego dziecka!!! Nie powiem opiekę od tego czasu malec miał rewelacyjną, ale co z tego skoro po 8 dniach leczenia szpitalnego ordynatorka mi mówi, że choroba nadal się rozwija!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nie mogłam nic zrobić aby mój synuś tak nie cierpiał... Inhalacje co 2 godziny. kroplówki non stop, zaraził się szpitalną biegunką i do tego gigantyczne odparzenia pupy ( po biegunkach) oraz na szyi między brodą a klatka piersiową ( od wymiotów i ulewania przez flegmę) i te odsysania kilkanaście razy na dobę... Ryczałam a raczej wyłam razem z nim!!! Po 16 dniach pobytu nie wytrzymałam i jak jego stan był w miarę dobry (brak flegmy i brak duszności) to wzięłam go na własne żądanie i szybko samolotem do UK. Nie uwierzycie ale okazało się, że jest całkowicie zdrowy i mam go traktować jak zdrowe dziecko!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Śmieje się, gaworzy, je bez problemu a nawet więcej niż dotychczas. To, że charczy przy oddychaniu to wina zbyt brutalnego odsysania flegmy i ciągłego płaczu. Minie kilka tygodni zanim jego krtań i tchawica się zregeneruje. Do tego jest strasznie znerwicowany i tak jak mi przesypiał całe noce już od ponad 2 miesięcy to teraz budzi się co chwilę z wielkim krzykiem i ciężko jest go uspokoić. Najmniejszy hałas lub podniesiony głos wywołują płacz, przeraźliwy płacz! Może mu to przejdzie a może zostanie trauma na lata. Boję się...
A ordynatorka mnie straszyła, że dziecko nie przeżyje drogi! Głupia małpa!!!Chyba wiedziała, że zrobili źle i każdy lekarz to wykryje i nie chciała mnie wypuścić z oddziału. Teraz jesteśmy razem w domu i staramy się wymazać to co stało się przez te 16 dni. Drugi dzień w domu minął a ja już widzę poprawę bez jakichkolwiek leków!!! Odparzenia na szyi prawie wyleczone (chociaż boję się, że zostanie mu blizna bo widok okropny) ale mam jeszcze problem z pupą. Zaczerwienienie to nie byłby problem ale Natek ma aż pęcherze! Znacie jakiś skuteczny środek na to??? Próbowałam Sudocream, Bepanthen, Alantan, Linomag, oliwka i zasypka. Nic nie pomaga...!!!!!!!!!!!!
Jak ordynatorce mówiłam jak wyglądało leczenie poprzednich dwóch zapaleń oskrzeli w Anglii to mnie wyśmiała i zastosowała swoje leczenie, które niestety okazało się katastrofalne w skutkach. Chciała mi jeszcze wmówić, że Natek jest oporny na leki i dlatego tak jego stan się pogarsza! Horror!!! Sama się dziwię, że nikogo tam nie uszkodziłam bo nad nerwami w ogóle nie panowałam! Przez to pokłóciłam się z całą rodziną, że biorę Natka ze szpitala skoro ma tego nie przeżyć! Ale to ja byłam z nim 24/24 i widziałam jaki jest jego stan. Przyznam się, że nawet się nie bałam go zabrać bo widziałam, że nie jest tak źle jak to "życzliwi" lekarze poinformowali moją teściową. Dziękuję Bogu, że dał mi siłę zabrać mojego synka z tego piekła bo lekarze mówili, że leczenie potrwa jeszcze co najmniej tydzień lub dwa!!! Aż się boję myśleć co by było, gdybyśmy zostali tam dłużej...
Nawet największemu wrogowi nie życzę takich przeżyć! Kobitki trzymajcie się z dala od szpitali!!!
Mam pytanie. Czy u Was w szpitalach też się płaci za to, że zostajecie z dzieckiem cała dobę??? Paranoja ale w tym szpitalu gdzie byliśmy kasowali 5zł na dzień. Za to, że rodzice śpią na podłodze a pielęgniary mają odciążenie w przewijaniu, karmieniu, lulaniu do snu, kąpaniu i opiece nad dzieciątkiem trzeba płacić!!!
Ja jestem ciągle w szoku i nie mogę pogodzić się z faktem, że przez lekarzy moje maleństwo tyle wycierpiało. Jak na niego patrzę to aż mi łzy same w oku się kręcą! Życie bym oddała aby tylko Natuś nie cierpiał...
Buziaki laseczki... Spokojnej nocki. Przepraszam, że was zdołowałam ale musiałam gdzieś się wyżalić na tę polską służbę zdrowia. Idę spać. Natek od godziny nie płakał więc jest nadzieja, że wróci do normy nasz brzdąc. Tulaki dla Waszych Skarbów! Pa