Witajcie
Czytam od paru dni po pare stron, ale nigdy nie udalo mi sie nadrobic calosci ;-)
U mnie organizacja w miare dobra, praktycznie ze wszystkim radze sobie sama, bo meza w ogole praktycznie od pierwszego dnia nie ma w domu, wraca dopiero wieczorem... ale jakos nauczylam sie sobie radzic

Jeszcze polozna przychodzi codziennie, wiec musze sie starac, zeby mieszkanie wygladalo w miare przyzwoicie
Moim najwiekszym zmartwieniem jest na razie karmienie :-(
Zaczelo sie od tego, ze w szpitalu juz ciagle plakal, a jak juz spal, to strasznie niespokojnie (przez co ja przez 3 dni nie zmruzylam praktycznie oka, bo na kazde kwikniecie zrywalam sie na rowne nogi) Najpierw bylo, ze boli go brzuszek, potem wymiotowal wodami, potem nie umial zrobic kupki... Wszystkie pielegniarki juz mnie tam znaly, bo snulam sie z moim wrzaszczkiem po korytarzach... W koncu przyszla na obchod jedna pielegniara i powiedziala: on sie nie najada! i dala mu butle i biedaczek w koncu sie najadl i spal spokojnym snem przez 3 godziny... No i zaczela sie moja walka... zaczelam przystawiac ile sie tylko dalo, byle jeszcze kropelke moze wyssal... brodawki oczywiscie zharatane od tego. Mialam takie okropne wyrzuty sumienia, ze biednego glodzilam!!! A ja myslalam, ze sie najadl, zasnal przy piersi, a potem plakal, bo go brzuszek boli... a on sie tak prezyl, bo byl juz taki wsciekly chyba z glodu...
W koncu zaczelo sie dokarmianie i do teraz ciagle jeszcze sobie nie radze z produkcja. O ile w nocy przy karmieniu samo kapie z drugiej piersi (nalapalam do butelki dzisiaj 30 ml!!!) o tyle w ciagu dnia ciagle deficyt i popoludniami butla.
A dzisiaj chyba ma jakis skok rozwojowy (polozna mowila, ze ok 10 dnia jest pierwszy) i by sie chyba zgadzalo, bo co zasnal, to znowu szukal cyca

Od 7 praktycznie nie spal z wylaczeniem 30 min drzemki i spi teraz obok mnie na kocu od 12.45 30 min i boje sie go ruszyc, zeby sie znowu nie obudzil, bo boje sie ze w piersiach pusto
Poza tym walczymy z zoltaczka, ale juz spada i widze ze jest coraz mniej apatyczny i nie musze go budzic przy karmieniu co chwileczke, bo to byla walka... Wczesniej spal w nocy po 7 godzin i zaczelam go budzic co 3, zeby mleczka bylo wiecej i zeby ta zoltaczka schodzila. Uff mam nadzieje, ze w koncu produkcja ruszy pelna para

Jak czytam, ze nie jestem z tym problemem sama, to az mi lzej na duszy, bo okropnie sie czulam z mysla, ze nie moge wykarmic wlasnego dziecka...
Wybaczcie, ze narazie nie poodpisuje, ale mam nadzieje, ze nastepnym razem bede juz na biezaco
Pozdroweczka i caluski dla mam i maluszkow
P.S. Dormark no nareszcie!!!