Problemy małżeńskie - Pół dnia się jeszcze czaiłam i obserwowałam. Zaczęłam się przystawiać do męża w łóżku a on do mnie, że go głowa boli... no i niby nic wielkiego, gdyby nie to, że codziennie albo go głowa boli, albo jest zmęczony albo zajęty albo go nie ma bo w pracy.
Następnego dnia rano siadłam z nim na kanapie i wywaliłam z grubej rury z pytaniem czy kogoś ma na boku, nie to, że wierzę żeby faceci się chętnie przyznawali do takich spraw ale chciałam sprawdzić reakcję. Powiedziałam mu, że czuję że mnie unika w sensie kontaktu fizycznego od przytulenia czy głasków po sex. Spytałam czy już nie jestem dla niego atrakcyjna. Był w lekkim szoku, oczywiście powiedział, że wymyślam sobie i że mi się tylko tak wydaje. Stwierdził, że ostatnio nie ma ochoty na baraszkowanie i że u każdego to normalne czasami. Wszystko fajnie, tylko we mnie hormony buzują i ja bym robiła to codziennie a jeśli nawet niekoniecznie sex to chociaż jakieś przytulaki i inne takie. Generalnie wydaje mi się, że stałam się po prostu mało atrakcyjna dla niego jako płetwal błękitny i już na niego nie działam... Nie powinno mnie to dziwić bo mój m lubi b. szczupłe i drobne kobietki... Trochę go chyba jednak tknęło bo cały dzień mnie przytulał i głaskał. Widział, że jestem lekko zdołowana takim "odrzuceniem sexualnym" ale nawet z litości żadnej akcji nie przeprowadził, która miałaby chociaż odrobinę zabarwienia sexualnego. Żadnego namiętnego pocałunku. Zero. Przyczłapał do mnie wieczorem i powiedział, że chcąc być całkowicie szczery to musi przyznać, że na tym etapie ciąży, kiedy mój brzuch jest taki duży i dzidzia się rusza to go totalnie odrzuca. :-
-
-( Boi się, że zrobi krzywdę niuni. Stwierdził, że zupełnie nie jest w stanie się przełamać jak pomyśli sobie że jego członek w erekcji ma być kilka centymetrów od naszej córeczki. Jak to tak obrazowo powiedział to mi też jakoś się niewesoło zrobiło i w sumie raczej odrzucające. Problem w tym, że ja tego w ten (techniczny raczej) sposób nie postrzegam...
Generalnie chyba do końca ciąży nie mam co liczyć na jakiekolwiek awanse mojego m. Przykro mi strasznie, bo czuję się przez to nieatrakcyjna i odrzucona. Nawet więcej, włączyła mi się paranoja na punkcie innych (ładnych i atrakcyjnych dla mojego m) kobiet do okoła... Już wolałabym, żeby czasem nawet skłamał i z litości mnie dowartościował jakoś (tak jak to jedna z was pisała o facecie z filmu kłamca kłamca) Tak to mi tylko przykro jest i tyle.
Widzę, że nieźle się rozpisałam. Medal dla każdej, która przez to przebrnie
Miłej nocki