Cześć dziewczyny,
Zastanawiałam się czy ju się tu wpisywać, ale najwyżej szybko się pożegnam. Mam 33l, Jestem po 4 poronieniach biochemicznych i jednej udanej ciąży (synek ma prawie 2 lata) obecnie 6tydzien (dziś widziałam zarodka na usg). Niestety, nie potrafię się jeszcze cieszyć, bo się po prostu boję, że za chwilę serce przestanie bić, albo że na prenatalnych wyjdą jakieś wady. Poprzednie poronienia niby z powodów immunologicznych (organizm odrzuca zarodki), nie zdecydowałam się na leczenie bo było drogie i w wielu przypadkach powtarzających się ciąż biochemicznych nie dawało rezultatów. Z reguły udaje się wtedy jak jedna ciąża biochemiczna jest niedługo po poprzedniej - w ten sposób udało się z synkiem. Obecnie jestem aż 4 msc po biochemie, więc nie wiem jak to zadziała.
Boje sie tez o moją bhcg bo w dniu miesiaczki była b wysoka - 559, w ciąży z synkiem taka bete miałam kilka dni po spodziewanym terminie miesiaczki. I dokładnie wiem kiedy owulacja, bo wtedy bardzo boli jajnik. Już chyba muszę przestać czytac o za wysokich betach, bo zaczynam świrować.
Mam nadzieje, ze nie wniosłam tu zbyt dużo negatywnej energii, ale boję się jak cholera co to będzie. Mam nadzieję że Wy macie dużo więcej optymizmu co do ciąż.