Bardziej głupota i ułatwianie sobie życia przez prywaciarzy. Nie w jednej firmie pracowałam i sytuacje nieraz wyglądały groźnie i poczas kiedy moje mniej asertywne koleżanki kantowały poprzednie firmy mi musieli ustąpić bo czytałam kodeks pracy i nie jestem debilem. Po prostu zaniepokoił mnie poślizg, a jak szłam na urlop to już 1 dnia zadzwonił kolega, że niby za coś chcą mi potrącić kasę bo niby cośtam zwaliółam w zleceniu. Więc uznałam, żeby nie było, że mnie ktoś wyroluje podpytam najpierw ZUS ile mi się kasy należy.
I tak po nitce do kłębka najpierw otrzymałam odpowiedź na platformie że wniosek ZD3 nie został złożony, a to czy mi wypłaca zasiłek ZUS czy pracodawca zależy od ilości osób (poniżej czy powyżej 20).
Więc zaczęłam drążyć temat hipotetcznie ile musiałabym czekać na pieniądze, jeśli by musieli by taki wniosek składać czym prędzej. No to Pani się zdziwiła, że pieniędzy nie mam bo widnieje, że ja je odebrałam. I się zaczęło rozkminianie, że czemu składki są tak a nie inaczej opisane skoro ja wynagrodzenia otrzymuje do 10 następnego miesiąca.
Generalnie wyszło, że to jeden wielki burdel i cyrk na kółkach.
Pani na infolinii się wkurzyła na to co się u mnie w pracy dzieje i mam nadzieję, że nie naśle kontroli bo nie taki był cel tej rozmowy. Chciałam się dowiedzieć, co i jak zanim jutro pójdę dziadować moją wypłatę, a nie bardzo ufam mojemu płatnikowi.
Z drugiej strony szkoda, że nikt się ze mną nie skontaktował, że po odbiór mam się stawić, albo czy mogą później mi wypłacić, a zrobią coś takiego, albo że chcą mieć rozliczenie z bani i czy mogą dać te kasę osobie upoważnionej, jak nie mogę przyjść, wysłać przekazem, przelewem łat ewa....
Sama też się nie odzywałam bo byłam ciekawa co zrobią i jak to teraz będzie wyglądać.
Mam odpowiedź. Jutro idę po swoje. I spokojnie
już po dzisiejszej rozmowie z rozjuszoną Panią z ZUS, mój pracodawca mi nie straszny