Ja biore na noc od ok 12 tcJest wśród was dziewczyny jakąś cukrzycowa mama, która bierze insulinę?
Ostatnia edycja:
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Ja biore na noc od ok 12 tcJest wśród was dziewczyny jakąś cukrzycowa mama, która bierze insulinę?
Mój nie mąż ma córkę, 11lat ma( mieszka ze swoją matką) i jest zazdrosna o moją córkę, to że będę mieć dziecko z jej tatą i teraz dowaliłam jej do pieca: będziemy razem mieszkać.
Ona jest za nim od zawsze, ma na niego duży wpływ i potrafi nim manipulować, a on też jest w jakiś sposób "głupi" za nią. No i mój nie mąż ma teraz problem. Chodzi jak struty od dwóch dni. Czasami mi się wydaje, że przegrywam z jego córką (choć wydaje mi się, że miłość do dziecka i do kobiety powinna się różnić), gdzieś głęboko w środku mnie mam jedną szufladkę rezerwową na wypadek, gdyby pierdyknął tym wszystkim i odszedł ode mnie. Więc nie na 100% wierzę w jego miłość do mnie, zostawiłam sobie kilka procent dla siebie, żeby się nie załamać, gdy odejdzie (jeżeli w ogóle zdąży się wprowadzić do mieszkania). Wiecie co, nie chce mi się żyć z kimś, gdzie patrząc na mnie będzie myślał o córce, patrzeć jak się męczy przy mnie, bo jego córka narzeka, że właśnie w tym momencie jest ze mną, a nie z nim. Miałam już scenerię tego sylwestra, gdzie zamiast cieszyć się wspólnie z lampką szampanu, on poleciał do domu, do córeczki, bo płacze, że go nie ma w nocy o północy. Płakałam patrząc w niebo i życzyłam sobie świętego spokoju. Kilka minut po północy przyleciał zdyszany do mnie, dziwiąc się o co mi chodzi. Nie mogłam dojść do siebie tydzień. Najgorsze jest to, że on jest cudownym mężczyzną, jeżeli chodzi o charakter, zachowanie, traktowanie mnie, ale jego córka potrafi popsuć nie jedną sytuację.
Już była schiza, kiedy dowiedziała się, że będzie Józio, po tygodniu jakoś to przełknęła, ale nie do końca, wciąż mu robi wyrzuty. Tylko czekać aż zacznie kraść i żyły podcinać. Masakra jakaś.
Ja sobie poradzę w życiu i nie potrzebuję huśtawek emocjonalnych.
Musiałam gdzieś wylać moje żale...
Mój nie mąż ma córkę, 11lat ma( mieszka ze swoją matką) i jest zazdrosna o moją córkę, to że będę mieć dziecko z jej tatą i teraz dowaliłam jej do pieca: będziemy razem mieszkać.
Ona jest za nim od zawsze, ma na niego duży wpływ i potrafi nim manipulować, a on też jest w jakiś sposób "głupi" za nią. No i mój nie mąż ma teraz problem. Chodzi jak struty od dwóch dni. Czasami mi się wydaje, że przegrywam z jego córką (choć wydaje mi się, że miłość do dziecka i do kobiety powinna się różnić), gdzieś głęboko w środku mnie mam jedną szufladkę rezerwową na wypadek, gdyby pierdyknął tym wszystkim i odszedł ode mnie. Więc nie na 100% wierzę w jego miłość do mnie, zostawiłam sobie kilka procent dla siebie, żeby się nie załamać, gdy odejdzie (jeżeli w ogóle zdąży się wprowadzić do mieszkania). Wiecie co, nie chce mi się żyć z kimś, gdzie patrząc na mnie będzie myślał o córce, patrzeć jak się męczy przy mnie, bo jego córka narzeka, że właśnie w tym momencie jest ze mną, a nie z nim. Miałam już scenerię tego sylwestra, gdzie zamiast cieszyć się wspólnie z lampką szampanu, on poleciał do domu, do córeczki, bo płacze, że go nie ma w nocy o północy. Płakałam patrząc w niebo i życzyłam sobie świętego spokoju. Kilka minut po północy przyleciał zdyszany do mnie, dziwiąc się o co mi chodzi. Nie mogłam dojść do siebie tydzień. Najgorsze jest to, że on jest cudownym mężczyzną, jeżeli chodzi o charakter, zachowanie, traktowanie mnie, ale jego córka potrafi popsuć nie jedną sytuację.
Już była schiza, kiedy dowiedziała się, że będzie Józio, po tygodniu jakoś to przełknęła, ale nie do końca, wciąż mu robi wyrzuty. Tylko czekać aż zacznie kraść i żyły podcinać. Masakra jakaś.
Ja sobie poradzę w życiu i nie potrzebuję huśtawek emocjonalnych.
Musiałam gdzieś wylać moje żale...
To mega dziwne. Ja rodziłam 7 lat temu i też nie chodziłam do szkoły rodzenia. A m normalnie był przy porodzie.
Ouałała aa ile córka ma lat?Mój nie mąż ma córkę, 11lat ma( mieszka ze swoją matką) i jest zazdrosna o moją córkę, to że będę mieć dziecko z jej tatą i teraz dowaliłam jej do pieca: będziemy razem mieszkać.
Ona jest za nim od zawsze, ma na niego duży wpływ i potrafi nim manipulować, a on też jest w jakiś sposób "głupi" za nią. No i mój nie mąż ma teraz problem. Chodzi jak struty od dwóch dni. Czasami mi się wydaje, że przegrywam z jego córką (choć wydaje mi się, że miłość do dziecka i do kobiety powinna się różnić), gdzieś głęboko w środku mnie mam jedną szufladkę rezerwową na wypadek, gdyby pierdyknął tym wszystkim i odszedł ode mnie. Więc nie na 100% wierzę w jego miłość do mnie, zostawiłam sobie kilka procent dla siebie, żeby się nie załamać, gdy odejdzie (jeżeli w ogóle zdąży się wprowadzić do mieszkania). Wiecie co, nie chce mi się żyć z kimś, gdzie patrząc na mnie będzie myślał o córce, patrzeć jak się męczy przy mnie, bo jego córka narzeka, że właśnie w tym momencie jest ze mną, a nie z nim. Miałam już scenerię tego sylwestra, gdzie zamiast cieszyć się wspólnie z lampką szampanu, on poleciał do domu, do córeczki, bo płacze, że go nie ma w nocy o północy. Płakałam patrząc w niebo i życzyłam sobie świętego spokoju. Kilka minut po północy przyleciał zdyszany do mnie, dziwiąc się o co mi chodzi. Nie mogłam dojść do siebie tydzień. Najgorsze jest to, że on jest cudownym mężczyzną, jeżeli chodzi o charakter, zachowanie, traktowanie mnie, ale jego córka potrafi popsuć nie jedną sytuację.
Już była schiza, kiedy dowiedziała się, że będzie Józio, po tygodniu jakoś to przełknęła, ale nie do końca, wciąż mu robi wyrzuty. Tylko czekać aż zacznie kraść i żyły podcinać. Masakra jakaś.
Ja sobie poradzę w życiu i nie potrzebuję huśtawek emocjonalnych.
Musiałam gdzieś wylać moje żale...
Jak się tnie już w tym wieku to do psychiatry z nią, czy tam innego rodzinnego egzorcysty. Ja w wieku 12 lat to się bawiłam pony rysowałam komiksy, wlaziłam na drzewa, odbierałam porody mojej kocicy curweła, układałam obraźliwe wierszyki o nauczycielach i rówieśnikach, uprzykszałam życie młodszej kuzynce No różne miałam pasje.Też mam taką znajomą, której dzieci partnera dają po garach. Szczególnie jedna, 12 latka. Z tym ze to nie szantaż w stylu tatusiu ja cię kocham ale raczej brak umiejętności radzenia sobie ze stresem u dziecka. Matka biologiczna cały dzień w pracy, ojciec od rozwodu 4 lata wstecz wycofał się z relacji. I teraz dziecko jest bardzo podatne ba stres i sugestie. Moja znajoma jest ta trzecia, choc już dawno było po rozwodzie. Pojawiło się dość szybko nowe dziecko i tatuś zwariowal. Nie potrafił poukładać klocków w głowie i nagle przypomniał sobie ze ma jeszcze dwoje dzieci. Ale to już była jego wina. Takie nieuzasadnione poczucie winy po latach za to ze się rodzina rozpadła
Zdziwiłam się tylko tym ze 12 latki rzeczywiście się tną i potrafią juz zyc jak 17 latki, z hybrydami, instagramem, regularnym chłopakiem. Moja młodsza ma 11 i jeszcze się bawi yyy lego.
Także Wesołą rozumiem. Takie dzieciaki są niestabilne emocjonalnie i latwo o kłopoty. Stąd pewnie nie mąż nie potrafi sobie poradzić.