reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Styczniowe mamy 2020

Mój nie mąż ma córkę, 11lat ma( mieszka ze swoją matką) i jest zazdrosna o moją córkę, to że będę mieć dziecko z jej tatą i teraz dowaliłam jej do pieca: będziemy razem mieszkać.
Ona jest za nim od zawsze, ma na niego duży wpływ i potrafi nim manipulować, a on też jest w jakiś sposób "głupi" za nią. No i mój nie mąż ma teraz problem. Chodzi jak struty od dwóch dni. Czasami mi się wydaje, że przegrywam z jego córką (choć wydaje mi się, że miłość do dziecka i do kobiety powinna się różnić), gdzieś głęboko w środku mnie mam jedną szufladkę rezerwową na wypadek, gdyby pierdyknął tym wszystkim i odszedł ode mnie. Więc nie na 100% wierzę w jego miłość do mnie, zostawiłam sobie kilka procent dla siebie, żeby się nie załamać, gdy odejdzie (jeżeli w ogóle zdąży się wprowadzić do mieszkania). Wiecie co, nie chce mi się żyć z kimś, gdzie patrząc na mnie będzie myślał o córce, patrzeć jak się męczy przy mnie, bo jego córka narzeka, że właśnie w tym momencie jest ze mną, a nie z nim. Miałam już scenerię tego sylwestra, gdzie zamiast cieszyć się wspólnie z lampką szampanu, on poleciał do domu, do córeczki, bo płacze, że go nie ma w nocy o północy. Płakałam patrząc w niebo i życzyłam sobie świętego spokoju. Kilka minut po północy przyleciał zdyszany do mnie, dziwiąc się o co mi chodzi. Nie mogłam dojść do siebie tydzień. Najgorsze jest to, że on jest cudownym mężczyzną, jeżeli chodzi o charakter, zachowanie, traktowanie mnie, ale jego córka potrafi popsuć nie jedną sytuację.
Już była schiza, kiedy dowiedziała się, że będzie Józio, po tygodniu jakoś to przełknęła, ale nie do końca, wciąż mu robi wyrzuty. Tylko czekać aż zacznie kraść i żyły podcinać. Masakra jakaś.
Ja sobie poradzę w życiu i nie potrzebuję huśtawek emocjonalnych.

Musiałam gdzieś wylać moje żale...
 
reklama
Mój nie mąż ma córkę, 11lat ma( mieszka ze swoją matką) i jest zazdrosna o moją córkę, to że będę mieć dziecko z jej tatą i teraz dowaliłam jej do pieca: będziemy razem mieszkać.
Ona jest za nim od zawsze, ma na niego duży wpływ i potrafi nim manipulować, a on też jest w jakiś sposób "głupi" za nią. No i mój nie mąż ma teraz problem. Chodzi jak struty od dwóch dni. Czasami mi się wydaje, że przegrywam z jego córką (choć wydaje mi się, że miłość do dziecka i do kobiety powinna się różnić), gdzieś głęboko w środku mnie mam jedną szufladkę rezerwową na wypadek, gdyby pierdyknął tym wszystkim i odszedł ode mnie. Więc nie na 100% wierzę w jego miłość do mnie, zostawiłam sobie kilka procent dla siebie, żeby się nie załamać, gdy odejdzie (jeżeli w ogóle zdąży się wprowadzić do mieszkania). Wiecie co, nie chce mi się żyć z kimś, gdzie patrząc na mnie będzie myślał o córce, patrzeć jak się męczy przy mnie, bo jego córka narzeka, że właśnie w tym momencie jest ze mną, a nie z nim. Miałam już scenerię tego sylwestra, gdzie zamiast cieszyć się wspólnie z lampką szampanu, on poleciał do domu, do córeczki, bo płacze, że go nie ma w nocy o północy. Płakałam patrząc w niebo i życzyłam sobie świętego spokoju. Kilka minut po północy przyleciał zdyszany do mnie, dziwiąc się o co mi chodzi. Nie mogłam dojść do siebie tydzień. Najgorsze jest to, że on jest cudownym mężczyzną, jeżeli chodzi o charakter, zachowanie, traktowanie mnie, ale jego córka potrafi popsuć nie jedną sytuację.
Już była schiza, kiedy dowiedziała się, że będzie Józio, po tygodniu jakoś to przełknęła, ale nie do końca, wciąż mu robi wyrzuty. Tylko czekać aż zacznie kraść i żyły podcinać. Masakra jakaś.
Ja sobie poradzę w życiu i nie potrzebuję huśtawek emocjonalnych.

Musiałam gdzieś wylać moje żale...

To jest minus tak zwanych patchworkowych rodzin.
Ciekawe tylko czy jest to decyzja samego dziecka, czy także i jego mamy.
Są kobiety, które nie potrafią pogodzić się z tym, że ich partner odchodzi i wykorzystują uczucia dziecka.
Bardzo dobrze robisz, że zostawiasz margines dla siebie. Rozmawialiście o Twoich uczuciach? i o jego poczuciu winy? może psycholog by pomógł zanim młoda rozwali i siebie i Was?
 
Mój nie mąż ma córkę, 11lat ma( mieszka ze swoją matką) i jest zazdrosna o moją córkę, to że będę mieć dziecko z jej tatą i teraz dowaliłam jej do pieca: będziemy razem mieszkać.
Ona jest za nim od zawsze, ma na niego duży wpływ i potrafi nim manipulować, a on też jest w jakiś sposób "głupi" za nią. No i mój nie mąż ma teraz problem. Chodzi jak struty od dwóch dni. Czasami mi się wydaje, że przegrywam z jego córką (choć wydaje mi się, że miłość do dziecka i do kobiety powinna się różnić), gdzieś głęboko w środku mnie mam jedną szufladkę rezerwową na wypadek, gdyby pierdyknął tym wszystkim i odszedł ode mnie. Więc nie na 100% wierzę w jego miłość do mnie, zostawiłam sobie kilka procent dla siebie, żeby się nie załamać, gdy odejdzie (jeżeli w ogóle zdąży się wprowadzić do mieszkania). Wiecie co, nie chce mi się żyć z kimś, gdzie patrząc na mnie będzie myślał o córce, patrzeć jak się męczy przy mnie, bo jego córka narzeka, że właśnie w tym momencie jest ze mną, a nie z nim. Miałam już scenerię tego sylwestra, gdzie zamiast cieszyć się wspólnie z lampką szampanu, on poleciał do domu, do córeczki, bo płacze, że go nie ma w nocy o północy. Płakałam patrząc w niebo i życzyłam sobie świętego spokoju. Kilka minut po północy przyleciał zdyszany do mnie, dziwiąc się o co mi chodzi. Nie mogłam dojść do siebie tydzień. Najgorsze jest to, że on jest cudownym mężczyzną, jeżeli chodzi o charakter, zachowanie, traktowanie mnie, ale jego córka potrafi popsuć nie jedną sytuację.
Już była schiza, kiedy dowiedziała się, że będzie Józio, po tygodniu jakoś to przełknęła, ale nie do końca, wciąż mu robi wyrzuty. Tylko czekać aż zacznie kraść i żyły podcinać. Masakra jakaś.
Ja sobie poradzę w życiu i nie potrzebuję huśtawek emocjonalnych.

Musiałam gdzieś wylać moje żale...

Nie latwo sie zyje z kims kto ma jeszcze inna rodzine; kazda kobieta decydując sie na wspolne zycie z kims takim powinna liczyc sie z tym, ze moze nie byc latwo.
Jednak moze jest jakies wyjscie w tej sytuacji? Sprobowac zblizyc sie do jego corki? Isc na kompromis? Zaakceptowac ja? Wiesz to jest jej ojciec i poniekad ona ma prawo by sie z nim widywac, spedzac czas razem.
 
To mega dziwne. Ja rodziłam 7 lat temu i też nie chodziłam do szkoły rodzenia. A m normalnie był przy porodzie.

Tak jak Aguara pisze, to raczej zależy od placówki. Rok, bądź dwa po moim porodzie takie zaświadczenie już nie było wymagane. Ale np co roku w okresie zimowym z powodu sezonu grypowego jest zakaz odwiedzin na OCPie i na oddziale neonatologicznym..
 
Mój nie mąż ma córkę, 11lat ma( mieszka ze swoją matką) i jest zazdrosna o moją córkę, to że będę mieć dziecko z jej tatą i teraz dowaliłam jej do pieca: będziemy razem mieszkać.
Ona jest za nim od zawsze, ma na niego duży wpływ i potrafi nim manipulować, a on też jest w jakiś sposób "głupi" za nią. No i mój nie mąż ma teraz problem. Chodzi jak struty od dwóch dni. Czasami mi się wydaje, że przegrywam z jego córką (choć wydaje mi się, że miłość do dziecka i do kobiety powinna się różnić), gdzieś głęboko w środku mnie mam jedną szufladkę rezerwową na wypadek, gdyby pierdyknął tym wszystkim i odszedł ode mnie. Więc nie na 100% wierzę w jego miłość do mnie, zostawiłam sobie kilka procent dla siebie, żeby się nie załamać, gdy odejdzie (jeżeli w ogóle zdąży się wprowadzić do mieszkania). Wiecie co, nie chce mi się żyć z kimś, gdzie patrząc na mnie będzie myślał o córce, patrzeć jak się męczy przy mnie, bo jego córka narzeka, że właśnie w tym momencie jest ze mną, a nie z nim. Miałam już scenerię tego sylwestra, gdzie zamiast cieszyć się wspólnie z lampką szampanu, on poleciał do domu, do córeczki, bo płacze, że go nie ma w nocy o północy. Płakałam patrząc w niebo i życzyłam sobie świętego spokoju. Kilka minut po północy przyleciał zdyszany do mnie, dziwiąc się o co mi chodzi. Nie mogłam dojść do siebie tydzień. Najgorsze jest to, że on jest cudownym mężczyzną, jeżeli chodzi o charakter, zachowanie, traktowanie mnie, ale jego córka potrafi popsuć nie jedną sytuację.
Już była schiza, kiedy dowiedziała się, że będzie Józio, po tygodniu jakoś to przełknęła, ale nie do końca, wciąż mu robi wyrzuty. Tylko czekać aż zacznie kraść i żyły podcinać. Masakra jakaś.
Ja sobie poradzę w życiu i nie potrzebuję huśtawek emocjonalnych.

Musiałam gdzieś wylać moje żale...
Ouałała aa ile córka ma lat?
Moja koleżanka miała kiedyś podobną sytuację. Jej facio rozstał się z żoną bo ta go zdradzała. Ex żona z córką żyją w anglii. Nie znosi mojej koleżanki bo uważa, że to ona rozbiła jej rodzinę. No i zawsze jak ona ze swoim partnerem zaplanują sobie urlop wtedy wysyła córkę na wakacje do nich. Nici ze wspólnych planów. Odkładali pieniądze na nową kanape w salonie, matka przysyłała córkę, a ten szargany wyrzutami kupował wszytsko córeczce przyzywczajonej do pensji z UK, a koleżanka była jak koło u wozu i uj ją strzelał. Dodatkowo jak on lata do córki do anglii, nie zawsze może wziąć koleżankę bo ex żona sobie nie życzy. Parę razy niby było ok że rpzyleciała ale dała jej znać, że nie jest tam proszona. W końcu koleżanka zaciążyła. Ucieszona była niemiłosiernie, ale poroniła. Nie znam przyczyny. Wiadomo o takie rzeczy się nie pyta. Aż wreszcie zaszła w kolejną ciążę :)) I co, urodził się chłopiec;) i problem z córką nasyłaną przez matkę się skończył. Musiała się pogodzić, że jest mały dzidziuś który potrzebuje dużo uwagi i opieki i chyba chłopu też lżej. Więc jest nadzieja, że jak przyjdzie Józio to rozkocha ojca w sobie. I on i córka będą musieli dojrzeć do nowej sytuacji.
 
Też mam taką znajomą, której dzieci partnera dają po garach. Szczególnie jedna, 12 latka. Z tym ze to nie szantaż w stylu tatusiu ja cię kocham ale raczej brak umiejętności radzenia sobie ze stresem u dziecka. Matka biologiczna cały dzień w pracy, ojciec od rozwodu 4 lata wstecz wycofał się z relacji. I teraz dziecko jest bardzo podatne ba stres i sugestie. Moja znajoma jest ta trzecia, choc już dawno było po rozwodzie. Pojawiło się dość szybko nowe dziecko i tatuś zwariowal. Nie potrafił poukładać klocków w głowie i nagle przypomniał sobie ze ma jeszcze dwoje dzieci. Ale to już była jego wina. Takie nieuzasadnione poczucie winy po latach za to ze się rodzina rozpadła

Zdziwiłam się tylko tym ze 12 latki rzeczywiście się tną i potrafią juz zyc jak 17 latki, z hybrydami, instagramem, regularnym chłopakiem. Moja młodsza ma 11 i jeszcze się bawi yyy lego.
Także Wesołą rozumiem. Takie dzieciaki są niestabilne emocjonalnie i latwo o kłopoty. Stąd pewnie nie mąż nie potrafi sobie poradzić.
 
Też mam taką znajomą, której dzieci partnera dają po garach. Szczególnie jedna, 12 latka. Z tym ze to nie szantaż w stylu tatusiu ja cię kocham ale raczej brak umiejętności radzenia sobie ze stresem u dziecka. Matka biologiczna cały dzień w pracy, ojciec od rozwodu 4 lata wstecz wycofał się z relacji. I teraz dziecko jest bardzo podatne ba stres i sugestie. Moja znajoma jest ta trzecia, choc już dawno było po rozwodzie. Pojawiło się dość szybko nowe dziecko i tatuś zwariowal. Nie potrafił poukładać klocków w głowie i nagle przypomniał sobie ze ma jeszcze dwoje dzieci. Ale to już była jego wina. Takie nieuzasadnione poczucie winy po latach za to ze się rodzina rozpadła

Zdziwiłam się tylko tym ze 12 latki rzeczywiście się tną i potrafią juz zyc jak 17 latki, z hybrydami, instagramem, regularnym chłopakiem. Moja młodsza ma 11 i jeszcze się bawi yyy lego.
Także Wesołą rozumiem. Takie dzieciaki są niestabilne emocjonalnie i latwo o kłopoty. Stąd pewnie nie mąż nie potrafi sobie poradzić.
Jak się tnie już w tym wieku to do psychiatry z nią, czy tam innego rodzinnego egzorcysty. Ja w wieku 12 lat to się bawiłam pony :D rysowałam komiksy, wlaziłam na drzewa, odbierałam porody mojej kocicy curweła, układałam obraźliwe wierszyki o nauczycielach i rówieśnikach, uprzykszałam życie młodszej kuzynce :D No różne miałam pasje. :D
 
reklama
Jak się tnie już w tym wieku to do psychiatry z nią, czy tam innego rodzinnego egzorcysty. Ja w wieku 12 lat to się bawiłam pony :D rysowałam komiksy, wlaziłam na drzewa, odbierałam porody mojej kocicy curweła, układałam obraźliwe wierszyki o nauczycielach i rówieśnikach, uprzykszałam życie młodszej kuzynce :D No różne miałam pasje. :D

Ja też :-) zresztą nigdy się nie cięłam, dramaty były ale nie takie. W pracy jednak spotykam wiele osób których dzieci są przedwcześnie dojrzałe. Nie chcę uogólniac, jednak widzę związek między brakiem czasu i liberalnym wychowaniem a tym co robią dzieci. Siedzą pozamykane w domach z kasa rodziców i interesują się mediami, grami i internetami.
 
Do góry