reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Styczniowe mamy 2020

aaaaa okej, te płatne badania mnie wykończą :/
Mamusie które już rodziły, jakie są wasze doświadczenia z obecnością partnera na porodówce? Szpital z tym nie robi problemów żeby partner był cały czas obok? Czy rzeczywiście warto mieć obok kogoś bliskiego czy lepiej być samemu żeby w pełni się skupić i wycisnąć z siebie bąbelka? :D
No ja cię proszę. Sama za Chiny ludowe tam nie pójdę. A tak na serio to zależy jakie masz relacje z bliskim. Obecność mojego M bardzo mi pomogła, ot chociażby żeby ci szklankę wody podał czy pomasowal plecy. Albo zebys mogła placzliwym wzrokiem popatrzeć na niego i powiedzieć ze boli. Ostatnie minuty - stoi nad głową więc niewiele pewnie widział. A i tak nasze relacje się wzmocniły.
Maz siostry nie zdecydował się. Ona nie chciała, on nie chciał.mieli prawo. Z tym ze dla nich poród rodzinny był obrzydliwym przekroczeniem granic. Jak kto woli.
My jesteśmy po wielu przejściach więc zawsze razem.
Uwazam ze nie ma nic obrzydliwego w tym by rodzili "wspolnie" i mama i tata, wrecz dla mnie to jeszcze bardziej zbliza partnerow... to cudowne przezycie. Wspolne doswiadczenie i nieocenione wsparcie tatusia dla mamusi. Przeciez On nie stoi w nogach kobiety tylko obok, daje wsparcie, trzymajac chocby za reke...
To jest przeciez naturalne... nic sztucznego.
Moj partner rodzil ze mna, teraz bedziemy rodzic wspolnie po raz trzeci...
 
reklama
Eda dla mnie to też naturalne. No niestety zycie nie składa się tylko z fiołków i cudowności, ale i z bólu, cierpienia i obrzydliwości również. Po parunastu latach wspólnego życia to już tylko można się śmiac jak człowieka dopada biegunka czy wzdęcia. Normalne to jest niestety albo stety. Nie rozumiałam ich decyzji do końca. W moim odczuciu jeśli dwoje ludzi jest ze sobą to także w takiej chwili.
Swoja droga moja matka zawsze twierdziła ze seks jest obrzydliwy i chłopa przy porodzie też być nie powinno. Podobno to wstyd.

Zatem ja jestem z niepokalanego poczęcia chyba :-)

OlaW ja pierwszy raz rodz ilam 16 lat temu i bez szkoły rodzenia rodzilismy wspólnie. To chyba zależy od placowki
 
aaaaa okej, te płatne badania mnie wykończą :/
Mamusie które już rodziły, jakie są wasze doświadczenia z obecnością partnera na porodówce? Szpital z tym nie robi problemów żeby partner był cały czas obok? Czy rzeczywiście warto mieć obok kogoś bliskiego czy lepiej być samemu żeby w pełni się skupić i wycisnąć z siebie bąbelka? :D
Jeszcze nie rodziłam, ale od położnej się dowiedziałam, że jest taka możliwość, że partner jest cały czas na sali, a jak ma dojść juz do "wypychania" dziecka to wychodzi i wchodzi, np. gdy słyszy dziecko albo gdy go poproszą. Podobno samo "wypychanie"dziecka trwa między 5 a 40 minut, a kobieta na sali jest przez kilka godzin, więc spokojnie partner może wtedy być na sali. Ona też mówiła, że to najlepsza opcja jeśli ktoś nie chce być przy samej "akcji", bo czasem jest tak, że poród przebiega powoli i położna wychodzi z sali, wtedy kobieta jest w sali całkiem sama i tak głupio być samej.
 
Moze to i lepiej że teraz tak wyszło. Masz czas żeby sobie wszystko na spokojnie zorganizować.
Na pocieszenie powiem, że nie jesteś osamotniona w takich sytuacjach. Nie jedna z tu obecnych miała podobnie- a to tylko wzmacnia charakter i dodaje siły. 20lat temu tez byłam postawiona w obliczu wyzwania bez niczyjej pomocy. I dałam rade :) dasz i Ty
Pierwsze co - alimenty. Naleza sie tez jednorazowo na wyprawke. Wiec na spokojnie napisz. Podsumuj ile wydatki wszytkie kosztowały i beda kosztować. Złóż pozew jutro do sadu.
Mozesz juz teraz zlozyc od razu o alimenty.
Maksymalnie miesiac/dwa sprawa dojdzie do skutku, z wyrownaniem wstecz. Jak bedziesz rodziła to masz juz co miesiac pewny pieniadz. Bo jeden dzień nawet opoznienia w płaceniu alimentow i sprawe przejmuje komornik.
Jakbys jakies miala pytania. - to śmiało. Jak nie tu to na priv. Ostatnio kilka osob pokierowalam i z oczekiwanym rezultatem sobie na spokojnie teraz żyją. Jeden stres ci odejdzie.
Dziewczyny od wczoraj zostałam samotna mama, 28tc. Jest mi okropnie źle, bo nawet mieszkanie mam w gruntownym remoncie, a w sumie początku tego stadium. ZUS wstrzymał mi pieniądze, dla synka rzeczy praktycznie jeszcze noe mam oprócz kilku dupereli. Zostałam z tym wszystkim sama gdyż trafiłam na osobę, która do miesiaca wstecz była serio kochana, a ostatnio znajomi go tak zmienili, ze wyszło co wyszło. A muszę myśleć o dziecku.. Przepraszam, ze wam truje, ale chciałam się tylko wygadać.
 
W moim szpitalu 6 lat temu poród rodzinny mógł być tylko po ukończeniu szkoły rodzenia. Nie uczęszczaliśmy do niej, więc rodziłam sama. Mimo, że poród był w miarę szybki to źle go wspominam, właśnie przez to, że nikogo ze mną nie było. Dlatego teraz stwierdziłam, że sama na porodówke nie wejdę :D Trochę też się pozmieniało, bo nie jest wymagane to zaświadczenie :)
To mega dziwne. Ja rodziłam 7 lat temu i też nie chodziłam do szkoły rodzenia. A m normalnie był przy porodzie.
 
4000424.jpg
 
aaaaa okej, te płatne badania mnie wykończą :/
Mamusie które już rodziły, jakie są wasze doświadczenia z obecnością partnera na porodówce? Szpital z tym nie robi problemów żeby partner był cały czas obok? Czy rzeczywiście warto mieć obok kogoś bliskiego czy lepiej być samemu żeby w pełni się skupić i wycisnąć z siebie bąbelka? :D
Mi mąż bardzo pomógł. Przy pierwszym porodzie była mama bo mąż w delegacji. I nie oszukujmy się ale i dla personelu i dla rodzącej to jest ogromny komfort. Nikt obcy nie grzebie po rzeczach wszystko podawał mąż. I jest taki etap ze czekałam na rozwarcie to tez położna przychodziła co chwile sprawadzac ale to osoba towarzysząca cały czas była. Mogła pójść zawołać położną. Wyklucila się o znieczulenie. Ja bym nie miała na to siły. Aaa nawet przy ostatnim porodzie podawali mi gaz rozweselający. To normalnie ta maskę trzyma położna a tak to mi mąż trzymał ;)
 
A jeszcze zwróć uwagę na swój stosunek do tego i partnera. Ja mam niski próg bólu już przy pierwszych skurczach drę gębę na cały szpital. Przy pierwszym nie chciałam znieczulenia ale położna nalegała ze przy takim krzyku dziecko nie może oddychać i lepiej jakbym wzięła to znieczulenie. Mąż mi pomagał się przekręcać na łóżku. Położna kazała żebym położyła się niżej. Ale mnie tak paraliżował ból ze nie mogłam się ruszyć chociaż bardzo chciałam. No to zaczęła się krzywo patrzeć i krzyknęła na mnie ze mam położyć się niżej. Spojrzałam na męża i on mi pomógł. Ale tez nie podchodzi do tego ze to coś obrzydliwego. Wręcz przeciwnie. Moj tata niedałby rady. Zreszta moja mama zaplanowała ze będzie przy porodzie, a on jak jechali na porodówkę zasłabł krew mu się z nosa zaczęła lać i czekał pod salą.
 
Mój potrafi ze mną rozmawiać w łazience jak siedzę na porcelanowym tronie i rodze dwójkę. Myślę że niczym obrzydliwszym go nie uracze :) musi przy mniebyć bo nie będę miała na kim się wyzywać za bóle xd ... zresztą on bardzo chcę. Zobaczymy jak to dźwignie psychicznie haha. Jak ostatnio w Tvn w wiadomościach pokazali zmiażdżona nogę z znienacka w popołudnie to było tylko ,, kur... jeb po co takie rzeczy w telewizji pokazuja blee,, a kanał zmienił z prędkością światła Xd bardzo wrażliwy. Horrorów o opetaniach też nie może bo aż go trzęsie na dźwięki łamanych kości.
 
reklama
Mi mąż też bardzo pomógł przy porodzie. Ja z kolei mam bardzo wysoki próg bólu i nie wydalam z siebie żadnego dźwięku, zadnego jeku. Ale m mi podawał wodę i w ogóle byl wsparciem. Bo położna przychodziła raz na jakiś czas. Gdy zaczęły się już parę m leciał po położna bo bym urodziła tam sama. Gaz też miałam ale mi się rzygać od niego chciało.
 
Do góry