O widzisz....A u nas odwrotnie. Chciał być przy pierwszym porodzie,ja sie obawiałam, że później obiektem westchnień nie będę;-) był dumny jak paw ,że przecinał pępowine... jak za w lata był drugi poród, nie było nawet tematu czy będzie,bo było to dla niego oczywiste.... nie wymuszone z mojej strony:-) w sumie patrząc na oba porody,wiem, że był mi mega potrzebny....patrzył chłodnym okiem na wszystko...nie miałam swojej położnej, więc różnie mogło być... Z moich znajomych, którzy rodzili może 5 znajdę którzy nie byli z czego 1 żałował....to raczej kwestia charakteru faceta. Jakbym mój mąż miał mdleć, czy potem mnie palcem nie chciał dotknąć to na pewno wolałabym darować sobie z nim poród;-) Całe szczęście wiem,że teraz jak będzie możliwość też da radę:-)