Właśnie wróciłam z pobrania krwi z córcią. Podwójne mamy - to dla Was też jest zawsze taka trauma? Trafiłyśmy na nową pielęgniarkę, dopiero się uczyła. Ukłuła małą w palca i pobierała trzy próbówki, rozlewając przy tym masę krwi po bokach. Wszędzie to ciekło i najczęściej poza probówki. Oliwia płakała strasznie, a na koniec babka kazała nam czekać, aż dojedzie bardziej doświadczona pielęgniarka, bo być może trzeba będzie powtarzać wszystko od nowa. I co? Dojechała babka i kolejne kłucie, kolejny płacz, tylko ta była fachowcem i zrobiła to wszystko raz-dwa. Ale i tak wyszłyśmy roztrzęsione...