Zobacz załącznik 767115
To naczyniak mego synka chyba z 3 m-ce po ur. Jak ur się miał tylko białą ledwo widoczną plamkę i w szpitalu powiedzieli, że albo będzie miał myszkę albo naczyniaka. Z dnia na dzień rosno bardzoszybko,ale lekarze ciągle, że to się wchłonie .. na zdjęciu nie jest najgorszy moment. Aż pewnego dnia między naczyniakiem a uchem miał gulę taką, od lekarza do lekarza- nic , w końcu w olsztynie (jeźdźiliśmy tam rok czasu a mamy prawie200 km ) uparliśmy się i neonatolog wysłał nas do chirurga,który powiedział nam tylko: on będzie miał to na pół twarzy jak nie będziemy leczyć i dał skierowania do ONKOLOGA HEMATOLOGA - płaczu była co nie miara. W końcu znaleźliśmy w Gdańsku lekarza ( 400 km) który wszystko wyjaśnił,bo po drodze kilka usg w różnych większych miastach ,jedna pani była przerażona i dała do zrozumienia,że to rak,inny pan że to nic nie pomoże oby się nie skaleczył, a w Gdańsku wytlumaczył - uspokoił samą rozmowę, robiliśmy fotki codziennie,żeby sprawdzić czy rośnie- bez fotek było widać, że tak. Więc podawaliśmy mu rok czasu propranolol - lek na serce dla dorosłych,pomógł baaaardzo,przede wszystkim zatrzymał wzrost naczyniaka,a ta gula była od tego, że naczyniak wchodził do ślinianki i nasz syn po prostu by ogłuchł. Teraz syn ma nadal naczyniaka, ale jasnego, płaskiego, głowa rośnie, a naczyniak nie,jest na boku,dzieci nie raz pytają co to. Możliwe,że wchłonie mu się jak będzie straszy, albo laserowo wybielić będzie można.
Nawet nie wiecie jak ludzie potrafili zareagować, zaglądają do wózka,a tu wielka narośl .. nie słyszałam, że jaki ,śliczny bobas, tylko widzialam takie odrzucenie, strach jakby mogli się zarazić, albo politowanie. Ludzie są okrutni, ile nam bólu przez to zadali .. samym gestem
EDT: u mnie w rodzinie nikt nie miał, u mego męża siostry ciotecznej później się okazalo dziecimiały ale nie takie, alle to podobno nie jest dziedziczne