Jestem. Zabralam dzis synkana molo,lody i rejs stateczkiem.
Molo go roczarowalo, lody mu smakowaly bardzo, a stateczek uwiodl do nieprzytomnosci. Stalismy na dziobie jak w Titanicu i jeszcze mogl dzwonkiem pokladowym podzwonic i sterem pokrecic.
Plamien dzis nie ma. Moze takie leciuchne.Wracam w niedziele to sobie wizyte umowie na piatek.
Ja nawet nie mam jak z m pogadac. Napisalam mu ze pojedziemy gdzie zechce. Ale od blisko 7 lat jego matka miesza w naszym malzenstwie i ze mam dosc tego zasranego pierdolamento. Mam tak dosc,ze jeszcze slowo,a trafi mnie taka kurwica ze stane sie demonem zaglady i zasieje takie zniszczenie ze Armagedon przy tym bedzie uroczym eventem dla dzieci. I ze nie chce zadnej pomocy, tylko chce jednego,zeby sie wrescie odpierdolili i zaczeli zyc swoim zyciem.
Jak tak dalej pojdzie to na serio go zostawie. Gdzies cos we mnie peklo. Byl czas ze bylismy dla siebie, a potem mu nagle odbilo.