reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Styczniowe Mamusie 2008

Widze ze wspominacie swoje porody:-) Ja sie ciesze ze swoj tu opisalam, bo dzis to juz duzo nie pamietam i jak po raz kolejny przeczytalam swoj to wydal mi sie jakis obcy. Wtedy zylam w jakims innym swiecie i jakby transie. Z jednej strony takie ogromne szczescie i uczucie lekkosci, a z drugiej tak naprawde nie zdawalam sobie sprawy z tego wszystkiego co niesie ze soba wczesniactwo.:-(
Paulinek, Ty się bałaś jeszcze długo po porodzie o maleństwo, ale Thomasek wyrósł na dużego chłopca.
Ja sobie nie zdawałam sprawy czym jest macierzyństwo. Czasami tęsknię za czasami z przed ciąży, ale nie oddała bym tego roku za nic. Z takiej małej kruszynki wyrosła duża prawie samodzielna dziewczynka. Naprawdę dziecko to cud!!!
 
reklama
Ja leżałam w szpitalu 17 dni............W środę pojechałam wieczorem , w czwartek urodziłam-poród to pestak szybkoi poszło po oksycotocynie-4 godziny..........a potem był problemy z małym i tak długo leżelismy........zresztą pospieszył się na siwat o prawie miesiac i juz miałam zieloen wody płodowe a mały urodizł siez silnym zapleniem płuc i miał problemy z serduszkiem.Cale szczescie , że ne doczekłąm temrinu, bo Oliwiera mogłoby nie być z nami

A szpital super- Oli leżął na intensywnej terapiia panie pilegniarki to anioły................nie wolno mi go było z inkubatorka wyjmować ale pozwlaly mamom zahodizc i popatrzec chociaz:tak::tak::tak:na swoje maleństwa

A teraz ma roczek, jest zdrowy i jest naszym najwiekszym szcześciem
 
:-D:-D:-Dwidze ze wywolalam burze odpowiedzi swoim postem...hehe, fajnie, wszystkie sobie przypomnialy jak rodzily!!!;-)
no ja ostrzegalam juz kiedys ze mam niezbyt popularne i raczej kontrowersyjne na szeroko przyjetym horyzoncie poglady na niektore tematy:happy:, tak sie sklada ze jesli chodzi o porod to nikt mnie nie przekona ze np.sterylnosc szpitali, podawanie oksytocyny i wszelkie inne medyczne interwencje sa lepsze niz domowe zacisze na przyjecie mojego dziecka. Moje przekonania nie sa jakims tam kaprysem znudzonej normalnym zyciem panienki ale wynikiem moim wieloletnich badan, obesrwacji, przeczytania tysiaca publikacji i ekspertyz oraz wlasnych doswiadczen.
Nie mniej jednak nie zamierzam nikogo zmuszac zeby wierzyl akurat tak jak ja i szanuje jak najbardziej przekonania innych osob.
Jesli chodzi o Vincenta to rozwniez urodzil sis z dosc mocno owinieta pepowina wokol szyjki....wynikalo to prawdopodobnie z calej stresowej sytuacji tego porodu i jego dosc niefachowego przebiegu....przez dwa dni rodzenia tyle sie wydarzylo...odejscie wod, potem zatrzymanie akcji porodowej i praktycznie z niczego przejscie do fazy ostatniej juz skurczow partych....Pomogla nam w tym problemie Petra - moja przyjaciolka pol-Chinka, ktora sama rodzila trojke swoich dzieci w domu z asysta tylko swojego meza :). Jej osobiste doswiadczenie, pomimo braku medycznego/polozniczego wyksztalcenia pomoglo nam przy naszej sytuacji. Wiec jak widzicie nie byla tu potrzebna stricte szpitalna interwencja..
.Dwojka moich mlodszych dzieci byla absolutnie zolta.....mielismy dosc powazny problem z zotlaczka...ktora w obydwu wypadkach sama przeszla bez potrzeby naswietlan.....Oliver mial lzejszy przypadek i byl obserwowany przez moja polozna ktora przyjezdzala do nas dwa razy dziennie, dodam ze ciaze z nim przenosilam 3 tygodnie i nikt jej nie wywolywal...poprostu przyszedl na swiat kiedy moje cialo bylo na to gotowe w przeciagu dwoch godzin...nigdy nie mialam zadnych naciec,pekniec nie wiem co to szwy... Vincenta natomiast po porodzie zabralam kilka razy do lekarza ktory jest poloznikiem i pediatra specjalizujacym sie w odbieraniu porodow domowych. Przez pierwsze dwa tygodnie on obserwowal malego poniewaz urodzony byl prawie miesiac wczesniej, mial ostra zoltaczke wynikiem czego non-stop spal i slabo przybieral na wadze. Po dwoch tygodniach wszystko wrocilo do normy....rowniez bez ingerencji konwencjonalnej medycyny...Jak widzicie nie zawsze praktyki do ktorych jestesmy przyzwyczajone i uwazamy ze sa jedyne sluszne i wlasciwe faktycznie musza byc potrzebne. Mysle ze wiele zalezy tu od naszego przekonania i przyzwyczajenia...no i tradycji jakie panuja. Jesli w Polsce porod szpitalny jest jedynym standardem to tak ustalamy i tak nam wygodniej. Kobiety dostaja oksytocyne a pozniej znieczulenie bo "prawie kazda" tak miala wiec dlaczego "ja nie?". Dajemy lekarzom lapowki w przekonaniu ze oni sa jedyna fachowa opieka ktora moze nam pomoc...zreszta wszyscy tak robia wiec jest to odgornie ustalona norma i nawet nie chcemy myslec ze mogloby byc inaczej...W Holandii natomiast standardem sa porody domowe a szpital jest tylko w przypadkach patologicznych albo...dla kaprysu rodzacej. (Osobiscie tego nie sprawdzalam ale tak twierdza dziewczyny ktore tam rodzily wiec opieram sie na tej wersji.)
Ja nie chodze z dziecmi do lekarza, przeziebienia leczymy w domu, nigdy nie mialy antybiotyku ani zadnych powaznych lekarstw, Vincent nie mial nawet katarku....pomimo ze jego bracia chodza do szkoly i przynosza rozne zarazki no i jak widzialscie na zdjeciach wcale go nie ubieram zanadto zimowo pomimo pogody:tak:
Jeszcze raz wiec, wybaczcie mi moje malo popularne przekonania ktore bynajmniej nie sa moimi kaprysami tylko po prostu wynikiem glebokich przemyslen, obserwacji i doswiadczenia....

:-)ale sie rozpisalam.....ufff!!! Milej niedzieli Wam zycze laski, lecimy dzis do znajomych....z moim przystojnym mezem i synalkami - dzieki za komplement:tak:
 
Ostatnia edycja:
:-D:-D:-Dwidze ze wywolalam burze odpowiedzi swoim postem...hehe, fajnie, wszystkie sobie przypomnialy jak rodzily!!!;-)
no ja ostrzegalam juz kiedys ze mam niezbyt popularne i raczej kontrowersyjne na szeroko przyjetym horyzoncie poglady na niektore tematy:happy:, tak sie sklada ze jesli chodzi o porod to nikt mnie nie przekona ze np.sterylnosc szpitali, podawanie oksytocyny i wszelkie inne medyczne interwencje sa lepsze niz domowe zacisze na przyjecie mojego dziecka. Moje przekonania nie sa jakims tam kaprysem znudzonej normalnym zyciem panienki ale wynikiem moim wieloletnich badan, obesrwacji, przeczytania tysiaca publikacji i ekspertyz oraz wlasnych doswiadczen.
Nie mniej jednak nie zamierzam nikogo zmuszac zeby wierzyl akurat tak jak ja i szanuje jak najbardziej przekonania innych osob.
Jesli chodzi o Vincenta to rozwniez urodzil sis z dosc mocno owinieta pepowina wokol szyjki....wynikalo to prawdopodobnie z calej stresowej sytuacji tego porodu i jego dosc niefachowego przebiegu....przez dwa dni rodzenia tyle sie wydarzylo...odejscie wod, potem zatrzymanie akcji porodowej i praktycznie z niczego przejscie do fazy ostatniej juz skurczow partych....Pomogla nam w tym problemie Petra - moja przyjaciolka pol-Chinka, ktora sama rodzila trojke swoich dzieci w domu z asysta tylko swojego meza :). Jej osobiste doswiadczenie, pomimo braku medycznego/polozniczego wyksztalcenia pomoglo nam przy naszej sytuacji. Wiec jak widzicie nie byla tu potrzebna stricte szpitalna interwencja..
.Dwojka moich mlodszych dzieci byla absolutnie zolta.....mielismy dosc powazny problem z zotlaczka...ktora w obydwu wypadkach sama przeszla bez potrzeby naswietlan.....Oliver mial lzejszy przypadek i byl obserwowany przez moja polozna ktora przyjezdzala do nas dwa razy dziennie, dodam ze ciaze z nim przenosilam 3 tygodnie i nikt jej nie wywolywal...poprostu przyszedl na swiat kiedy moje cialo bylo na to gotowe w przeciagu dwoch godzin...nigdy nie mialam zadnych naciec,pekniec nie wiem co to szwy... Vincenta natomiast po porodzie zabralam kilka razy do lekarza ktory jest poloznikiem i pediatra specjalizujacym sie w odbieraniu porodow domowych. Przez pierwsze dwa tygodnie on obserwowal malego poniewaz urodzony byl prawie miesiac wczesniej, mial ostra zoltaczke wynikiem czego non-stop spal i slabo przybieral na wadze. Po dwoch tygodniach wszystko wrocilo do normy....rowniez bez ingerencji konwencjonalnej medycyny...Jak widzicie nie zawsze praktyki do ktorych jestesmy przyzwyczajone i uwazamy ze sa jedyne sluszne i wlasciwe faktycznie musza byc potrzebne. Mysle ze wiele zalezy tu od naszego przekonania i przyzwyczajenia...no i tradycji jakie panuja. Jesli w Polsce porod szpitalny jest jedynym standardem to tak ustalamy i tak nam wygodniej. Kobiety dostaja oksytocyne a pozniej znieczulenie bo "prawie kazda" tak miala wiec dlaczego "ja nie?". Dajemy lekarzom lapowki w przekonaniu ze oni sa jedyna fachowa opieka ktora moze nam pomoc...zreszta wszyscy tak robia wiec jest to odgornie ustalona norma i nawet nie chcemy myslec ze mogloby byc inaczej...W Holandii natomiast standardem sa porody domowe a szpital jest tylko w przypadkach patologicznych albo...dla kaprysu rodzacej. (Osobiscie tego nie sprawdzalam ale tak twierdza dziewczyny ktore tam rodzily wiec opieram sie na tej wersji.)
Ja nie chodze z dziecmi do lekarza, przeziebienia leczymy w domu, nigdy nie mialy antybiotyku ani zadnych powaznych lekarstw, Vincent nie mial nawet katarku....pomimo ze jego bracia chodza do szkoly i przynosza rozne zarazki no i jak widzialscie na zdjeciach wcale go nie ubieram zanadto zimowo pomimo pogody:tak:
Jeszcze raz wiec, wybaczcie mi moje malo popularne przekonania ktore bynajmniej nie sa moimi kaprysami tylko po prostu wynikiem glebokich przemyslen, obserwacji i doswiadczenia....

:-)ale sie rozpisalam.....ufff!!! Milej niedzieli Wam zycze laski, lecimy dzis do znajomych....z moim przystojnym mezem i synalkami - dzieki za komplement:tak:
Pawimi ja nie miałam naciecia, a może jak by mnie nacieli bym tak nie pękła. A o znieczuleniu nie było mowy, bo w naszym szpitalu nawet nie ma możliwości. Idą na żywioł, co niestety niedawno skończyło się smiercią dziecka.
 
Pawimi ja nie miałam naciecia, a może jak by mnie nacieli bym tak nie pękła. A o znieczuleniu nie było mowy, bo w naszym szpitalu nawet nie ma możliwości. Idą na żywioł, co niestety niedawno skończyło się smiercią dziecka.
raczej gdyby Cie ktos "nauczyl" i pokierowal jak masz kontrolowac oddechy i pchac....mysle ze wowczas szanse pekniecia bylyby znikome. A czym jest ten zywiol i jaki to ma zwiazek ze smiercia dziecka? bo nie zrozumialam..
 
raczej gdyby Cie ktos "nauczyl" i pokierowal jak masz kontrolowac oddechy i pchac....mysle ze wowczas szanse pekniecia bylyby znikome. A czym jest ten zywiol i jaki to ma zwiazek ze smiercia dziecka? bo nie zrozumialam..
Po prostu zostawiają kobiety same sobie, lekarze nie skapli się że pępowina wypadła i główka dziecka ją zdusiła, zanim dziecko się urodziło zmarło:wściekła/y::crazy:
Jak w tym szpitalu się nie umówisz z położną to masz przechlapane
 
Po prostu zostawiają kobiety same sobie, lekarze nie skapli się że pępowina wypadła i główka dziecka ją zdusiła, zanim dziecko się urodziło zmarło:wściekła/y::crazy:
Jak w tym szpitalu się nie umówisz z położną to masz przechlapane
no wlasnie....ciekawe co czuja kobiety ktore ufaja ze wlasnie szpital i lekarz to ta najbardziej odpowiednia opieka i tylko tam moga byc bezpieczne - one i ich dzieciatka...:-(Kobiety ktore nie maja innej opcji ale wlasnie w takiej widza swoje nadzieje....przykre to
 
widze że wszystkie wspominaja poród...:tak:

mój nie był łatwy, ponieważ w jednym szpitalu w ktorym bylam dwa dni pod rzad powiedziano mi ze mam jeszcze około dwóch tygodni czasu- a juz w nocy krwawilam i miałam skurcze ale nie bylo rozwarcia, pojechałam do innego miasta i tam w 4godz i urodzilam wiktorie- niestety mialam zielone wody płodowe i musieli oczyszczac malej drogi oddechowe, i do tego mala zaczela robic sie fioletowa.... masakra:baffled: a w szpitalu gdzie mowili ze mam czas chodzilam prywatnie do lekarza-ordynatora- ale juz wiecej do niego nie poszlam:crazy:

nie musialam miec oplaconej położnej, każdemu życze takich cudownych kobiet na jakie trafiłam:tak:


a my dzisiaj wyprawilismy roczek, chociaz przypada dopiero we wtorek-ale nie wszyscy mogli by przyjechac... pozniej wrzuce jakas fotke:tak:;-)

wszystkie fotki solenizantow sa super;-):tak:
 
widze że wszystkie wspominaja poród...:tak:

mój nie był łatwy, ponieważ w jednym szpitalu w ktorym bylam dwa dni pod rzad powiedziano mi ze mam jeszcze około dwóch tygodni czasu- a juz w nocy krwawilam i miałam skurcze ale nie bylo rozwarcia, pojechałam do innego miasta i tam w 4godz i urodzilam wiktorie- niestety mialam zielone wody płodowe i musieli oczyszczac malej drogi oddechowe, i do tego mala zaczela robic sie fioletowa.... masakra:baffled: a w szpitalu gdzie mowili ze mam czas chodzilam prywatnie do lekarza-ordynatora- ale juz wiecej do niego nie poszlam:crazy:

nie musialam miec oplaconej położnej, każdemu życze takich cudownych kobiet na jakie trafiłam:tak:


a my dzisiaj wyprawilismy roczek, chociaz przypada dopiero we wtorek-ale nie wszyscy mogli by przyjechac... pozniej wrzuce jakas fotke:tak:;-)

wszystkie fotki solenizantow sa super;-):tak:
Czekamy na fotki!!!
Niunia prywatne chodzenie do lekarza nic nie daje:wściekła/y: Ze mną leżała babka, chodziła prywatnie do ordynatora, obiecał cesarkę, której nie zrobił mimo że dziecko miało 4600g, bo to 6 dziecko pójdzie lekko, był przy porodzie tak pchał dziecko aby wyszło, że macice wypchał :wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y::szok::szok::szok::szok: Kobieta ma do tej pory problemy.
A położnej nie opłaciłam tylko umówiłam się z nią, po prostu jest moją sąsiadką;-) Cudowna kobieta, do tej pory pyta się jak się czuję i cieszy się każdą nową umiejętnością Celinki. Nawet na roczek dała Celince kartkę z życzeniami.
Dziewczyny przestawiacie swoje szkraby na mleko junior????
Mi lekarka pozwoliła. Kupiłam małej bebiko3 i niekapka do mleczka. Nawet jej smakuje.
 
reklama
jagna, nie powinno się tak od razu dawać nowego mleka, przestawianie na kolejne mleko powinno odbywać się stopniowo, poprzez mieszanie nowego mleka ze starym, na początku np 6 miarek 2ki i 1 3ki, potem 5 miarek 2ki i 2 3ki itd... 2ka i 3ka mają inny skład i dziecko powinno być stopniowo przestawiane :)
 
Do góry