U nas na kolki pomogły kropelki ProTectis firmy BioGaia. Kupione w aptece. I mała już kolek nie ma. Jak tylko widzimy że zaczyna się spinać to jej dajemy kropelkę i jak ręką odjął. Oprócz tego nie używamy niczego innego. mimo że na podorędziu mamy jeszcze Esputicon.
A no i Oli zaczęła chyba przesypiać noce
póki co ostatnia doba była mega spokojna
I teraz muszę ustalić co to spowodowało, bo zmieniliśmy dwie rzeczy. Jako że zmieniliśmy wodę z tej ciągniętej ze studni na miejską tydzień temu, to mogło być przyczyną złego spania. Zaczęłam ją mocno przegotowywać. najpierw po prostu dwukrotnie ją gotowałam, teraz ją wstawiam w garnku i gotuję ponad 5 minut od początku wrzenia. No a prócz tego zmieniłam jej mleczko. Jako że skończył nam się Enfamil, postanowiłam kupić jej tym razem inne. Wybór padł na Hipp Combiotic 1. I nagle mała zaczęła być spokojniejsza i ciut więcej je.
Na początku na Enfamilu zjadała 90-110 ml na raz, ok 5-6 razy dziennie. Jak wróciliśmy do domu to zjadała 30-70 ok 7-8 razy dziennie. Ale suma sumarum wychodziło mniej niż wcześniej (na wsi zjadała ok 500-560ml na dobę, w Warszawie ok 360-450). A tu nagle, wczoraj, na nowym mleczku zaczęła jeść po 70-90ml. I już ładniej zasypia i nie marudzi tak bardzo
Może teraz się unormuje
i dziś w nocy jak zjadła o 1:30 tak kolejną butlę dostała o ... 9:30 rano
jestem w szoku. A specjalnie nie nastawiałam budzika żeby ją karmić w nocy, bo wiedziałam, że ok 5-6 się obudzi i zacznie domagać się butli. A tu taka niespodzianka. i to jeszcze musiałam ją dobudzić, bo nawet oczu nie otworzyła tylko lekko marudziła przez sen. A po butli padła martwym bykiem. I śpi dalej, bez jęknięcia ( a normalnie pojękiwała i popłakiwała przez sen ostatnio przez kilka dni).
Trzymajcie kciuki, żeby to się nie zmieniło
Jeśli chodzi o dołki... to był jeden z powodów dla których nie wchodziłam na BB, jak znalazłam trochę czasu
Po prostu czułam się paskudnie. Ryczałam co wieczór. Wmawiałam sobie, że będę złą matką, że nie dam rady, że Oliwka mnie nie pokocha, że zrobię jej krzywdę swoją nieumiejętnością obchodzenia się z dzieckiem (a pracowałam z dziećmi ponad 15 lat... więc skąd takie myśli?) i że... ja jej nie pokocham tak jak powinnam. Patrzyłam na nią i bałam się. Bo nie czułam tej wieeeeelkiej wszechogarniającej miłości do małej istotki. Tylko wolałam jak Ropuch się nią zajmował. Ja mogłam jej zmienić pieluchę, ale jak płakała, oddawałam mu ją... tak samo z karmieniem. I cieszyłam się jak mogłam się na chwilę wyrwać i np pojechać do Warszawy na zdjęcie szwów (spędziłam z dala od małej cały dzień...), albo do Grójca złożyć papiery i macierzyński. I bałam się że mi tak zostanie. Ale wiecie co? Wróciłyśmy do Warszawy i nawet nie zauważyłam kiedy ta mała istotka leżąca w moich ramionach stała sie tak bardzo ważna. Kiedy zaczęłam patrzyć na nią z miłością i całować każdy paluszek, nucić piosenki by się uspokoiła, kłaść ją na sobie by słyszała moje serce i zasypiała. I budzenie w nocy nie wywoływało irytacji a stało się normalne, pełne miłości, bo przecież muszę zająć się nią, bo sama nie da rady. I robiłam to z uśmiechem, miłością.
Tak więc chyba hormony się unormowały i ten cholerny baby blues minął
A ja wiem, że dam radę ze wszystkim
Pisałam Wam też, że wezwał mnie ZUS bym wytłumaczyła się z prowadzonej działalności, bo dostali moje zwolnienie i coś im nie pasowało. No cóż, wydaje mi się, że po prostu szukali haka na mnie by nie płacić mi wysokiego chorobowego (oj uderzy ich po kieszeni moje 19 dni L4
). Najpierw chciałam wysłać tam moją matkę, bo napisali że mogę wyznaczyć przedstawiciela, a ja bałam się że huśtawka hormonalna sprawi że będę się stresować i ryczeć bojąc się "przesłuchania". Ale w efekcie pojechałam sama. I przeżyłam.
Zadawali bzdurne pytania, skserowali sobie wszystkie rachunki jakie wystawiłam. I dali do wypełnienia ankietę "40 pytań do...", na której były pytania w stylu "skąd miała pani pieniądze żeby zapłacić pierwszą składkę na ubezpieczenie". Idiotyzm... i czemu ich to obchodzi... No ale wypełniłam wszystko, odpowiedziałam na wszystkie pytania. Załatwiłam od firm dla których pracowałam zaświadczenia że rzeczywiście to robiłam.
I tego samego dnia złożyłam też papiery o macierzyński.
Postępowanie wyjaśniające, zgodnie z przepisami, może trwać 60 dni... Dopiero jak się zakończy mogą zacząć rozpatrywać sprawę o macierzyński. A mają na to 30 dni...
Co daje 90 dni na wypłatę świadczeń :/ Masakra. Cholerna biurokracja.
Ale chyba dobrze zrobiłam że założyłam działalność na wsi, w miejscu zameldowania, a nie znów w Warszawie. Bo odpowiedź w postępowaniu wyjaśniającym przyszła po tygodniu, że uznają zasadność prowadzenia działalności (ależ głupie stwierdzenie... tak dziwnie ujęte) i kończą postępowanie. Więc teraz tylko czeka mnie 30 dni do wypłaty macierzyńskiego
I powiem Wam, że dobrze się stało, że mnie wezwali w sprawie L4
Bo teraz z macierzyńskim nie będą robić problemu, bo wszelka dokumentacja jest już u nich i już się wytłumaczyłam z działalności
Więc nie mają o co się przyczepić i muszą zacząć płacić.
I dobrze się składa, bo wczoraj Ropuch stracił pracę. W sumie jak by mu szefowała nie podziękowała za współpracę, to sam by odszedł za kilka dni... ale... mimo że to rodzi pewne małe problemy na najbliższe tygodnie, to oboje jesteśmy spokojniejsi. On bo nie musi się stresować głupią szefową, a ja, bo mam go obok i pomaga mi z małą
Wszystko zaczyna się powoli układać