Witam moje kochane:-)
U mnie w miarę. Coś mnie ostatnio szybko zmęczenie łamie i nie bardzo mogę wieczorami siedzieć, dlatego wciąż mnie mało na BB, ale staram się jak mogę;-) Puściłam dwie pralki z ubrankami i pieluszkami Marcelka no i muszę to wszystko poszykować, tzn. mąż za moimi wskazówkami, bo czas zapitala jak szalony, a ja totalnie nie gotowa
Jutro mam wizytę, która miała być za tydzień, ale z racji ostatnich wypadków przyspieszyli ją. Ciekawa jestem, co mi powiedzą ciekawego, bo w sumie to do końca nie wiem, jakie były wyniki badań z krwi. W raporcie ze szpitala nie wpisali, to może jutro się dowiem. No i nie wiem w końcu, czy usg też zrobią,bo miało być za tydzień, a teraz to nie wiadomo. Pewnie każą przyjść znowu po tygodniu.
Caroline masz absolutna rację. Nikt tak nas teraz nie zrozumie, jak druga ciężarna na podobnym etapie. Bo co z tego, że mąż wie, że mnie boli, jak nie ma pojęcia, co to znaczy? Zresztą staram się w domu nie narzekać zbytnio, bo zaraz wszyscy panikują, żebym do położnej dzwoniła. W moim przypadku chodzi już nie tylko o zagrożenie porodem, ale jak się rozlecę, to czeka mnie długie dochodzenie do siebie po porodzie, a tego bym nie chciała. Nie dziwię się im zatem, że panikują, ale znowu ja nie mogę tylko siedzieć i myśleć nad swoimi dolegliwościami. Tym bardziej wolę Wam się wygadać, niż wszczynać panikę w domu
Oby choróbsko się nie rozwinęło.Zdrówka!
Współczuję usterki w domu. Oby szybko udało się ją usunąć
Aninek ta piosenka, to powiem Ci wcale łatwa nie jest
Po pierwsze, ja jej nie znam, więc muszę się nauczyć. Po drugie, to nie lubię i nie umiem śpiewać, więc nie za bardzo mi się widzi to śpiewanie z nią. Na szczęście Nela łapie szybko teraz angielski, to słów ją nauczę, a melodii pewnie nauczy się w szkole:-)
A co do szpitala,to ja jeszcze nie słyszałam, żeby którakolwiek moja koleżanka trafiła na kiepskie warunki, więc na pewno będziesz zadowolona. Mi jest na pewno łatwiej, bo już raz rodziłam w tym szpitalu, co będę teraz, a poza tym mam tam mnóstwo wizyt, ale za pierwszym razem mnie stresowało to, że muszę jakoś trafić na porodówkę. Od siebie radzę się przejść pewnego dnia tam i dowiedzieć gdzie iść w razie, jakby się coś zaczęło. Dzięki temu później zaoszczędzisz sobie stresu;-)
Gosiua nie wolisz na to gardło płukanki z wody ciepłej przegotowanej pół szklanki z jedna stołową łyżką wody utlenionej? Płucze się co dwie godziny i uwierz mi, że działa rewelacyjnie. U mnie stosuje cała rodzina. Do tego neoangin jest ok. W ciąży brałam za poleceniem lekarza.
Co do skurczy, to ja osobiście nie doświadczyłam tych właściwych porodowych z racji dwóch cc, ale jak byłam teraz w szpitalu i podłączali mnie do ktg, to w momencie spinania się macicy (skurcze dochodziły mi sporadycznie do 60, czyli sporo) czułam, że jest to coś zupełnie innego, niż zazwyczaj. Każda kobietka z doświadczeniem mówi, że tego się nie da przegapić
Zdrówka życzę oczywiście!
Januarko zostało Ci tak nie wiele do końca, że nawet jak dostaniesz tą insulinę.....dasz radę:-) Ja biorą już kawał czasu i to nic strasznego, a Tobie zostało raptem 5 tyg, więc nie denerwuj się. Z tego, co widzę, to te cukry Ci nie szaleją aż tak bardzo, więc bądź dobrej myśli
Natal uwierz mi, że ja też wolę sama wszystko posprzątać, ale cóż...siła wyższa
Może to jednak lepiej, bo tak to zawsze padnę, a zrobię sama, a póki co, to inni mogą się też wykazać. No i powiem Ci, że nieźle im idzie;-)
Co do bólu pleców...Mogłabym powiedzieć, że jest to normalne, bo zazwyczaj maluszek uciska coś i wtedy boli. Ale wiesz co? Mnie tak plecy rwały, zwłaszcza po lewej stronie teraz, przed tym szpitalem i jak mnie badali, to wykryli jakąś infekcję grzybiczą. Dostałam jakąś globulkę (jedną tylko) i powiem Ci, że te plecy przeszły. Nie wiem, czy to możliwe, że od tej grzybicy, ale nie widzę innego związku. Tym bardziej, że ja nie miałam żadnych objawów grzybicy. Ani upławów, ani swędzenia. Nie wiem, tak sobie tylko myślę
Indziorka normalnie jak bym o sobie czytała z czasów pierwszej ciąży. Pamiętam, że te końcowe tygodnie ciężko psychicznie znosiłam. Mąż był ciągle w pracy, ja sama w domu, nawet nie było z kim pogadać. Pogoda taka sobie, bo to już był wrzesień, październik....Cóż. Oby czas szybko zleciał. Nim się obejrzysz zapomnisz bożym świecie i oszalejesz na punkcie maleństwa
Ale bym zjadła takiego pysznego, polskiego hot-doga
Chyba muszę poprosić męża, żeby zrobił.
Anetko ja tak nie podchodzę do tego, że ja mam najgorzej, a Wy lepiej. Wiesz, każda z nas ma inna tolerancję na ból i wszelki dyskomfort, więc nie można tego tak spostrzegać. Ja czuję się kiepsko, ale Wy wszystkie też nie macie lekko. Co więcej, jako pierworódki też na pewno inaczej podchodzicie emocjonalnie do wszystkiego, a wiadomo, że stres robi swoje. Inną mamy mentalność i inny rodzaj psychiki, dlatego ja staram się rozumieć każdą z Was. Poniekąd jest mi na pewno deczko łatwiej, bo z pewnymi dolegliwościami mam już doświadczenia i być może czasem lepiej sobie z nimi radzę. Cieszę się jednak, że nawet ja, będąc w 3 ciąży mogę liczyć na Wasze zrozumienie i wsparcie, bo nie jesteście skupione tylko na sobie, a to się często zdarza wśród ciężarnych
Ciekawa jestem ile faktycznie waży Twój maluszek? Może będzie po prostu dorodny? Mój Marcelek też się spory zapowiada, ale ja tam go będę trzymała jak najdłużej w brzuszku, bo wielkość, to jedno, ale rozwój drugie. Koniecznie daj znać, jak się coś dowiesz. No i z tym porodem, to niech Cię nie straszą. Podawałam już kilka razy przykład kumpeli, malutkiej, drobniutkiej, która urodziła sn chłopca 4600g i 62cm, nic nie pękła i jej nie nacięli, a do domu wróciła za drugi dzień. Także uszy do góry
Milusia zdrowia przede wszystkim Ci życzę! Kuruj się i oby synuś się nie zaraził. Moja mama jest ciągle i raczej do Pl się teraz nie wybiera. Nie ma szans w tej sytuacji, bo jej pomocjest teraz na wagę złota. Cieszę się, bo nie wiem, jakbyśmy sobie radę dali bez niej
Ada trzymam kciuki za Twojego męża, żeby mu z tą pracą wypaliło tak na dłużej i żebyś się więcej nie musiała martwić
No i nie złość się na męża. Szkoda nerwów. Po prostu powiedz mu po powrocie co myślisz i tyle. Niech on w końcu zrozumie, że ciąża, to nie jest lajcik i mimo iż siedzisz w domu, to pomoc jest potrzebna. Szkoda się kłócić
Dorotqua wiadomo, że przy insulinie też trzeba trzymać dietę, ale jest na pewno łatwiej kontrolować cukry, niż samą dietą. Ja mam tak, że jak cukry szaleją, to dzwonię do lekarza i mi mówią jak dozować insulinę. Może masz złą dawkę? Ja bym chyba zadzwoniła i zapytała
Maonka mam pomoc. Mama jest u mnie, no i mąż się stara jak może. Nie ukrywam, że w tej ciąży bardzo się zmienił. Chyba wystraszył się tym, jak ja się paskudnie czuje i że grozi nam poród przedwczesny,a on wiadomo chce zdrowego syna. Pamiętam jednak, że w dwóch poprzednich ciążach, często mi wmawiał, że mam humory ciążowe i czepiam się go bez powodu. Nie raz mieliśmy takie akcje, jak Ty z mężem. Mnie szlag trafiał, jak on tak mówił, bo nawet nie szukał winy u siebie, tylko wszystko zwalał na ciążę. A ja...cóż...ciąża ciążą, ale czyż nie mamy prawa wymagać wtedy więcej od naszych facetów? W końcu to nie oni muszą znosić te wszystkie przypadłości, a znając życie, nie jeden by poległ w czasie ciąży, bo chyba wszystkie wiemy, jacy są słabi, kiedy coś im dolega. O porodzie już nie wspomnę. Ja tylko raz wygarnęłam swojemu wszystko ze szczegółami odnośnie przypadłości, bóli, zmian ciała i oczywiście porodu i nigdy więcej mi nie powiedział, że przesadzam z czymś. No i od tamtej pory robi co trzeba;-)
Mum tu be jak samopoczucie? Lepiej już? Mój synuś też mi nieźle dokuczał tej nocy i nie powiem, żebym się wyspała
Czarni torba spakowana? ;-)
Jeszcze chwilka i dzidzia może zapukać do drzwi
Marzena ja ostatnio myślałam o Niebieskaa81. Też była i znikła. Szkoda, że dziewczyny nie dają żadnego znaku