U mnie dziewczyny meksyk totalny
Dziewczynki wróciły po feriach do szkoły, no i jazda na całego. Rano na 9 zaprowadzam Nelę, ale oczywiście w asyście Marcelka i Niki, no bo nie mam jak inaczej, o 11.30 ją odbieramy, potem zaś na 12.45 idzie Nika, więc to samo znowu. Nika kończy o 15.15, więc ledwo wrócę, już muszę obiad szykować, potem pozmywać i tak mamy zazwyczaj 18
Póki co pogoda jakoś dopisuje, ale boję się dnia, kiedy będzie lało, tak jak np. tydzień temu
Ciężko jest. Obiad, pranie i sprzątanie, a do tego zajmowanie się Marcelkiem i którąś z dziewczynek jest trudne, kiedy człowiek sam w domu. Do tego ta szkoła...Żeby to tak je zaprowadzać na jedna porę, ale nie da rady. Ktoś powie,że jak dzieci w szkole, to ma się czas, ale nic z tego. Bo nim wrócę, cokolwiek zrobię, to już muszę ubierać się z powrotem, a wiadomo, jak się wychodzi z dziećmi
Ehhhh....byle do kolejnych ferii.
Dziewczynki chorowały na prawdę ostro, ale Marcyś...tfu tfu....uchował się. Po tamtej akcji, kiedy tak mało przybrał, przy następnym ważeniu było 100g więcej, czyli jakieś 20g dziennie. Niby ok, ale wciąż bez szału. Dziś mamy szczepienie, więc zobaczymy ile przybrał. Jeść nadal je kiepsko. Tzn. są chwile, kiedy odmawia i koniec. Nadal nie ma szans, żeby jadł po 90ml
Nocki przez to ciężkie, bo budzi się ciągle. Głodny owszem, ale ledwo coś zje już nie chce. Zanim uśnie najpierw on, a potem ja, to on już wstaje i tak w kółko. Dziś pobudka w krzykiem o 4.30, więc musiałam zejść z góry, żeby dziewczynek nie obudził. On popłakał i zasnął ok 6 w najlepsze, ale ja już nie no bo to już czas mojej pobudki.
Inna sprawa, rozwaliło mi zatoki i to te najgorsze - szczękowe. Tzn, ja mam od 6 roku życia przewlekłe zapalenie zatok, ale chyba przez tego wirusa, co miały dziewczynki i mąż, wdały się bakterie. Lekarze odmówili mi antybiotyku, bo przecież nic mi nie jest....eh.....brak słów. Cały miniony weekend wyłam, bo tak mnie bolało, ale oni problemu nie widzą
Poza tym, jak się ma to cholerstwo tyle lat, to człowiek wie doskonale, kiedy boli i przejdzie samo, a kiedy nie. Na szczęście dobrzy ludzie istnieją i już antybiotyk leci do mnie z Pl, więc jakoś dam radę, chociaż ból chwilami odbiera mi trzeźwość myślenia. Kto miał z tym problemy, ten wie;-)
Uwierzcie, że staram się jak mogę, ale brak mi dla Was czasu. A szkoda, bo tak by się chciało w spokoju poklikać
Marcyś coraz większy, coraz bardziej zainteresowany wszystkim. Mało płacze, ślicznie się śmieje i póki co nie zmusza nas do noszenia na rączkach, więc chyba tylko dzięki temu jakoś wszystko ogarniam. Ma stały rytm dnia. Tzn śpi tak do 15 od rana. Oczywiście z przerwami, ale krótkimi. Później już nie śpi do wieczora, ale a to mata, a to huśtawka, kanapa i jakoś czas leci. Jak już bardzo marudzi, to chwilkę go noszę i jest ok.
Dziewczynki pomagają jak mogą. Tzn. potrafią już mi go upilnować, jak ja chcę iść się sprysznicować, albo choćby podadzą coś, jak poproszę. Jak uleje, to też zaraz mi mówią, no i rozumieją, że jak muszę się nim zająć, to nie mam jak skakać koło nich i cierpliwie czekają. Nela bardzo pomaga Nikusi, kiedy ja nie mogę. A to jej picie naleje, a to drzwi pomorze otworzyć do łazienki itd. Aż czasem człowiek wzrusza się widząc to
Ponieważ były bardzo nie grzeczne jeszcze kilka dni temu, to wprowadziliśmy kalendarz z naklejkami. Co wieczór mąż razem z nimi ocenia ich zachowanie konsultując się ze mną i razem kleją naklejki. Uwierzcie, że efekty już są. Nela spokorniała. Już mi tak nie pyskuje i nawet stara się lepiej traktować Nikę, choć wciąż walczy ze sobą.Nika znowu mniej się buntuje i nie rzuca tak o wszystko. Przestała być taka przekorna. Bez tych naklejek, jakoś nie miały motywacji do niczego, a teraz zaczynają słuchać, bo chcą mieć na koniec tygodnia puchar i nagrodę. I choć wciąż szaleją, jak tylko są razem i ilość decybeli przekracza wszelkie granice, to jednak jest lepiej. Zobaczymy, na jak długo
:-)
Na razie tyle moje kochane. Muszę powoli szykować się na wyjście po Nelę. Czytam, co u Was z doskoku, ale same widzicie, że na pisanie czasu brak
Na Wielkanoc moja mama znowu przyleci, to odetchnę troszkę i będzie mnie na pewno więcej. Spróbuję później jeszcze wskoczyć, to chociaż doczytam dokładnie co u Was. Trzymajcie się ciepło!