hej.
Ależ jestem zła. Zła, smutna i w ogóle.
No więc będę się żalić.
Pojechaliśmy dziś zawieźć naszego elektrośmiecia. Mieliśmy dostać za to choinkę, ale już nie wystarczyło (czynne było od 8 a my byliśmy przed 9 - 500 choinek mieli). No więc wróciliśmy z niczym. No tylko tyle, że w końcu się pozbyliśmy wielkiej kserokopiarki.
No i wróciliśmy do domu i mówię temu mojemu, że chciałabym w takim razie kupić choinkę. No i się zaczęło, po co, nie za kasy itp. Wkurzyłam się i popłakałam, bo spędzam święta pierwszy raz bez taty i siostry - na dodatek oni też osobno spędzają święta, co jeszcze bardziej mnie dołuje. A ja jak płaczę to wydusić słowa z siebie nie mogę. A ten do mnie, że ma dość moich fochów (to nie był foch, tylko smutek), że od rana do nocy niezadowolona jestem, że to że tamto.
A ja oczywiście nic na swoją obronę nie miałam, bo ryczałam.
Poza tym - ja tej choinki nie chcę tylko dla siebie, ale do tego głupiego hostelu, żeby ludzie jak przychodzą to poczuli się milej.
To nie przemawia do niego.
Wkurwiło mnie to strasznie.
Siadłam na neta i poszukałam - w Obi są choinki za 40-50 zł - teraz mi powiedzcie - ile taki świerk metrowy może ważyć, bo zamierzam wsiąść w autobus i sama przytargać to głupie drzewko, bo tego matoła o nic prosić nie zamierzam. Poza tym - akumulator nam siadł i miał iść rano po klucze do kolegi, żeby akumulator wykręcić i ładować w domu. Nie poszedł.
I najlepiej by było, żebym teraz zaczęła rodzić - torba spakowana to nawet bym mu nie powiedziała, że rodzę - po prostu bym wyszła stąd i tyle.
O matko, aż mnie brzuch rozbolał.
I nie mówicie mi, żebym spokojnie z nim porozmawiała, bo raz, że jak będę rozmawiać to się poryczę i tyle, a dwa - nawet nie zamierzam się odzywać bo to ja zwykle wychodzę z przeprosinami. A nie zamierzam w tym wypadku przyznawać się do winy, która nie jest moja.
EDIT: przepraszam za przekleństwo
Ależ jestem zła. Zła, smutna i w ogóle.
No więc będę się żalić.
Pojechaliśmy dziś zawieźć naszego elektrośmiecia. Mieliśmy dostać za to choinkę, ale już nie wystarczyło (czynne było od 8 a my byliśmy przed 9 - 500 choinek mieli). No więc wróciliśmy z niczym. No tylko tyle, że w końcu się pozbyliśmy wielkiej kserokopiarki.
No i wróciliśmy do domu i mówię temu mojemu, że chciałabym w takim razie kupić choinkę. No i się zaczęło, po co, nie za kasy itp. Wkurzyłam się i popłakałam, bo spędzam święta pierwszy raz bez taty i siostry - na dodatek oni też osobno spędzają święta, co jeszcze bardziej mnie dołuje. A ja jak płaczę to wydusić słowa z siebie nie mogę. A ten do mnie, że ma dość moich fochów (to nie był foch, tylko smutek), że od rana do nocy niezadowolona jestem, że to że tamto.
A ja oczywiście nic na swoją obronę nie miałam, bo ryczałam.
Poza tym - ja tej choinki nie chcę tylko dla siebie, ale do tego głupiego hostelu, żeby ludzie jak przychodzą to poczuli się milej.
To nie przemawia do niego.
Wkurwiło mnie to strasznie.
Siadłam na neta i poszukałam - w Obi są choinki za 40-50 zł - teraz mi powiedzcie - ile taki świerk metrowy może ważyć, bo zamierzam wsiąść w autobus i sama przytargać to głupie drzewko, bo tego matoła o nic prosić nie zamierzam. Poza tym - akumulator nam siadł i miał iść rano po klucze do kolegi, żeby akumulator wykręcić i ładować w domu. Nie poszedł.
I najlepiej by było, żebym teraz zaczęła rodzić - torba spakowana to nawet bym mu nie powiedziała, że rodzę - po prostu bym wyszła stąd i tyle.
O matko, aż mnie brzuch rozbolał.
I nie mówicie mi, żebym spokojnie z nim porozmawiała, bo raz, że jak będę rozmawiać to się poryczę i tyle, a dwa - nawet nie zamierzam się odzywać bo to ja zwykle wychodzę z przeprosinami. A nie zamierzam w tym wypadku przyznawać się do winy, która nie jest moja.
EDIT: przepraszam za przekleństwo