reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Straty Naszych Aniołków

WITAJCIE !pisze dlatego bo mi jest zle samotnie dokladnie tydzien temu zostalo zdiagnozowanie mojej martwej ciazy w 14 tygodniu dzis juz moje kruszynka jest slodziutkim aniolkiem jest mi tak przykro ze tak sie stalo pytam dlaczego? ale odpowiedz jest jedna "tak sie zdarza" poszłam do lekarza po l-4 a dostalm skierowanie do szpitala :-( zgodzilam sie tylko na usg dlatego bo chcialam jeszcze raz zobaczyc moja dzidzie i dostac zdjecie dla meza moj lekarz prowadzacy byl na urlopie wiec poszlam do innej pani doktor a ona mi taka wiadomosc powiedziala z poczatku nie wierzylam mysla babo co ty pier.... :no:ale niestety w dwoch szpitalach sie wszystko potwierdzilo :hmm:
kochani jak ja sobie moge dalej radzic ja strasznie chcialam tej dzidzi od roku sie staralismy to było moje pierwsze dziecko pomozcie jak dlaej zyc
 
reklama
basiu - jest mi bardzo przykro,że Cię to doświadczyło...nie do końca mogę napisać,że wiem co czujesz,bo nie jestem Tobą,ale byłam w takiej samej sytuacji jak Ty i wiem jak ja to przeżyłam...pytasz jak żyć??
początek nie jest łatwy...łzy, rozpacz i jedno pytanie: "dlaczego ja?dlaczego mnie to spotkało?"...nikt Ci nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie...każdy sobie tłumaczy na swój sposób...po pierwsze sama musisz sobie poradzić z tym bólem...mąż może dać Ci oparcie...nie wiem co napisać,żeby chociaż trochę było Ci lżej...może świadomość,że nie jesteś sama z tym wszystkim coś Ci pomoże...
[*] dla Twojego Aniołka...pewnie już bawi się z moim Aniołkiem...
pozdrawiam
 
WITAJCIE !pisze dlatego bo mi jest zle samotnie dokladnie tydzien temu zostalo zdiagnozowanie mojej martwej ciazy w 14 tygodniu dzis juz moje kruszynka jest slodziutkim aniolkiem jest mi tak przykro ze tak sie stalo pytam dlaczego? ale odpowiedz jest jedna "tak sie zdarza" poszłam do lekarza po l-4 a dostalm skierowanie do szpitala zgodzilam sie tylko na usg dlatego bo chcialam jeszcze raz zobaczyc moja dzidzie i dostac zdjecie dla meza moj lekarz prowadzacy byl na urlopie wiec poszlam do innej pani doktor a ona mi taka wiadomosc powiedziala z poczatku nie wierzylam mysla babo co ty pier.... ale niestety w dwoch szpitalach sie wszystko potwierdzilo
kochani jak ja sobie moge dalej radzic ja strasznie chcialam tej dzidzi od roku sie staralismy to było moje pierwsze dziecko pomozcie jak dlaej zyc
 
Basiu chyba nie ma słów , które mogłyby ukoić Twój ból i smutek. Każda z nas przeżywa stratę na swój sposób. Tylko czas i wiara w lepsze jutro daje siłę, aby przetrzymać najtrudniejsze chwile. Tulę Cię mocno
 
Witaj.
dokładnie tak jest, z biegiem czasu poczujesz że czas jest jedynym lekarstwem i ukojeniem. Potrzeba również czasu aby to wszystko poukładać sobie w głowie.
Ja przeżyłam dokładnie to samo co Ty. Poszłam na USG do bardzo dobrego lekarza 2 dni po wizycie u mojego dotychczasowego który zapewniał że wszystko ok. Okazało się że tak nie jest. Nie mogłam w to uwierzyć bo przecież 2 dni temu było super. Okazało się że wtedy już nie biło serduszko i na usg widać było że jest żle.

Także rozumiem doskonale jak się czujesz. Mnie pomógł czas i myślenie o przyszłości, kolejnych staraniach i o tym że będzie dobrze.
Trzymaj się
Będzie dobrze :) może w to jeszcze nie wierzysz ale to nic. Powtarzaj to sobie, bo to prawda mja droga.
pa
 
Cześć Dziewczyny.
Czytam Wasze posty od dawna, dziś pierwszy raz piszę o sobie.
Poroniłam 2 lipca, w 9 tc. Mięły trzy cykle, za jakieć 2 dni owulacja, więc zaczynamy na nowo.
Też strrrasznie cierpiałam, to ból nie do opisania, myślałam, że świat mi się zawalił, 1,5 miesiąca siedziałam na L4 i myślałam, że do pracy już nie wrócę, nie wychodziłam do ludzi.
Ale czas mija i robi swoje - leczy rany i pozwala się z tą myślą oswoić i pogodzić.
Ciąża obumarła, powodu nie zna nikt.
Jedynym pocieszeniem jest fakt, że na nowo możemy się starać!
Jestem trochę przeziębiona(kurcze, akurat w najlepszych dniach...), ale nie zażywam antybiotyku. Byłam dziś u internisty i lekarka powiedziała, że infekcja nie stanowi przeciwskazań do "robienia dzisziusia":-) , bo nawet jeśli dojdzie do zapłodnienia, to przez pierwsze 2 tygodnie dziecko jest bezpieczneprzed naszymi infekcjami czy używkami.
Co o tym myślicie?
Pozdrawam Was serdecznie!
 
Moje drogie, rozumiem wasza rozpacz. Ja także urodziłam martwego dzidziusia, niestety az w 39 tyg ciąży. Poród wywołano i rodziłam siłami natury, ze świadomością, że moje kochane maleństwo już nieżyje. Jaka była przyczyna, że serduszko mojej córeczki przestało bić, do dziś nie wiemy. Zbadano jej ciałko i nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi. Ktoś nazwał to śmiercią łóżeczkową ale w łonie matki. Ja ...nie mam sobie nic do zarzucenia, nie zrobiiłam niczego, co mogłoby choć odrobinę zagrozić życiu mojej córeczki.
W lutym minie 2 rok od tego koszmarnego porodu. Ból, zostanie we mnie na zawsze, zwłaszcza, że na własne życzenia chciałam zobaczyć swoje dziecko, by mieć jej obraz w sercu. Zal nigdy nie mija, ale uczymy się żyć z takimi doświadczeniami...i z czasem, który jak najlepszy i jedyny lekarz...leczy nasze rany...niestety blizny zawsze zostają.
Wspólczuję każdej kobiecie, która straciła swoją "fasolkę", bo chyba juz zawsze będziemy wspominać, jak codowne mogłoby być ich życie.
Całuję ciepło, trzymajcie się :)
Na zdjęciu, moja druga córeczka....
 
Moje drogie, rozumiem wasza rozpacz. Ja także urodziłam martwego dzidziusia, niestety az w 39 tyg ciąży. Poród wywołano i rodziłam siłami natury, ze świadomością, że moje kochane maleństwo już nieżyje. Jaka była przyczyna, że serduszko mojej córeczki przestało bić, do dziś nie wiemy. Zbadano jej ciałko i nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi. Ktoś nazwał to śmiercią łóżeczkową ale w łonie matki. Ja ...nie mam sobie nic do zarzucenia, nie zrobiiłam niczego, co mogłoby choć odrobinę zagrozić życiu mojej córeczki.
W lutym minie 2 rok od tego koszmarnego porodu. Ból, zostanie we mnie na zawsze, zwłaszcza, że na własne życzenia chciałam zobaczyć swoje dziecko, by mieć jej obraz w sercu. Zal nigdy nie mija, ale uczymy się żyć z takimi doświadczeniami...i z czasem, który jak najlepszy i jedyny lekarz...leczy nasze rany...niestety blizny zawsze zostają.
Wspólczuję każdej kobiecie, która straciła swoją "fasolkę", bo chyba juz zawsze będziemy wspominać, jak codowne mogłoby być ich życie.
Całuję ciepło, trzymajcie się :)
Poniżej moja druga córeczka ...
 
Mam nadieję że się wam uda! My straciliśmy pierwszą ciążę - przestała się rozwijać. To był dla nas szok - tak bardzo chcieliśmy żeby ta istotka pojawiła się na świecie. Nie znaleziono przyczyny. Teraz od 2 miesięcy jesteśmy szczęśliwymi rodzicami Marcinka. Ale nigdy nie zapomnimy, że na świecie mogłoby być jeszcze jedno nasze maleństwo.
Strach jednak był przez całą ciążę - bo skoro nie znaleziono przyczyny pierwszego poronienia to nigdy nic nie wiadomo...Ale się udało - jest śliczny i zdrowy:)
 
reklama
Do góry