Wiecie co...jestm ponownie w ciąży i nie wiem jakie stanowisko zająć.
W pierwszej ciaży zapamiętała dwie historie:
1) Byłam w sklpie, przed świętami- kolejka ogromna a ja za tydziń miałam termin porodu (brzuch wieeeeeelki). Każda kasa zajta- conajmniej 15 osób. Stanełam w jednej i czekam grzecznie aż podchodzi do mni jakis facet i mówi,że mam iść do kasy z przywilejami dla kobiet w ciąży i że on mni przepuści. Bo wielkim zmieszaniu poszłam więc i stało w niej z 7 panów i jedna kobieta (na oko ok.50 lat) . Każdy z Panów mnie przepuszczał,mówiąc że żony też się nastały itd
a nagle odezwała się kobieta "Ja taka schorowana jestem i nie bede brzuchatej przepuszczać!" na co faceci głośnym chórem tak się na nią wydarli, (już nie będę przytaczać słów jakie użyli
) że kobieta zostawiła wózek z zakupami tak jak stał i wyszła ze sklepu.
2) Przychodnia lekarza rodzinnego. To był ok.7-8 miesiąc. Kolejka do badania krwi na jakieś 30 osób. Poczekalnia to u nas takie kwaratowe pomieszczeni wokół którego rozłożone są ławki.Jak ktoś nie usiądzie to stoi. No więc stałam ...pół godziny, 40 minut... okna pozamykane, duszno potwornie bo tam człowiek na człowieku prawie stał ale nikt nawte nie pomyślał żeby mi zejść. Większośc to były babcie beretowe w przedziale 50-60 i oczywiście nie tylko- młodsi też się znaleźli. Gdy maz po mnie przyjechał i zobaczył tą kolejkę, mnie stojącą ledwo na nogach, bladą i zlaną potem zawiózł mnie do prywatnego laboratorium.
I co? Kłócić się? Dopraszać o swoje?
Po ciąży byłam wyczulona na kobiety z brzuchami, każdą przepuszczałam a wszystkie tłumaczyły się,że one nie maja sił walczyć z tymi ludźmi. Oczywiście to,że ja przepusciłam w kolejce najczęściej nie oznaczao,że osoba przede mną też kobiee przepuści...