O,widzę,że gorący temat babć autobusowych :-) Powiem wam,że mnie akurat raczej nie spotykają przykrości,zazwyczaj mi ustępują miejsca,nawet na przystanku ostatnio pan wstał i powiedział,żebym sobie usiadła. Natomiast nieraz byłam świadkiem sceny jak właśnie rzeczona schorowana babcia robi awanturę na cały autobus o wolne miejsce...Albo to co piszecie. Takie zmęczone,koniecznie muszą siedzieć,ale jak autobus się zatrzymuje i otwierają się drzwi,to...Jezu,jaki speed!!!
Łokciami się rozpychają,nadeptują sobie wzajemnie na stopy,popychają się,booo uwaga, ,czy je oczy nie mylą?? Nie!! Tam jest wolne miejsce,więc przyjmują pozycję bojową iiii...która pierwsza!!! Najszybsza,zwyciężczyni,siada ciężko na tym wolnym siedzeniu i omiata pogardliwym i pełnym satysfakcji spojrzeniem swoje "koleżanki po fachu". Powiem wam,że nawet ja czasem nie biegnę tak szybko na autobus jak mi ucieka jak one w poszukiwaniu miejsca...
A co do ustępowania,to całkowicie się z wami zgadzam.
Ale żyjemy w takim kraju i co zrobić?
Co do dzieci...Zabierz dziecko do sklepu na zakupy, to zaraz fochy i awantury,że dzieciak rozrabia,przeszkadza,nie można nad nim zapanować,coś zniszczy albo płacze i jak się ma dziecko,to się go nie zabiera na zakupy...Ale NIE ZABIERZ dziecka ze sobą,to będzie,że wyrodna matka zamyka dziecko w domu albo podrzuca komuś,bo musi se zakupy w spokoju zrobić. No same przekleństwa mi się cisną na usta na takie sytuacje...